Derby dla GieKSy! Katowiczanie odczarowali Bukową

29.04.2017
GKS Katowice wziął rewanż za porażkę z rundy jesiennej i wygrał pierwszy mecz przy Bukowej od 26 listopada. Podopieczni trenera Jerzego Brzęczka zasłużenie zgarnęli trzy punkty w derbowym starciu z GKS-em Tychy. W doliczonym czasie gry Paweł Florek zdobył "swojaka" po strzale... z kilkudziesięciu metrów!
Łukasz Sobala/Press Focus
Za pauzujących za kartki Olivera Prażnovskyego i Grzegorza Goncerza trener Jerzy Brzęczek posłał do boju Tomasza Wisio i Mikołaja Lebedyńskiego i obaj okazali się ważnymi postaciami pierwszej połowy. Lebedyński kwadrans po rozpoczęciu spotkania wygrał pojedynek z obrońcą, a następnie świetnie zagrał do wychodzącego sam na sam z bramkarzem Andreji Prokicia. Serb uderzył tuż obok Pawła Florka i wyprowadził katowiczan na prowadzenie.

Wisio z kolei uratował gospodarzy kwadrans przed przerwą - prostopadłą piłkę otrzymał Jakub Świerczok, który ruszył na bramkę Sebastiana Nowaka i gdyby nie powrót 35-latka oraz wślizg, poważnie zagroziłby bramkarzowi GieKSy. Wisio pojawił się też w polu karnym gości - jeszcze przy stanie 0:0. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego był całkowicie niepilnowany, dzięki czemu mógł oddać strzał z kilku metrów. Uderzył głową, ale fatalnie. Była to najlepsza, obok bramki, sytuacja ekipy z Bukowej.

W pierwszej połowie to katowiczanie byli stroną przeważającą, a najwięcej kłopotów tyszanom sprawiał duet Prokić - Lebedyński. Goście również mieli swoje sytuacje, zwłaszcza w ostatnich minutach przed przerwą. Nowak musiał wykazać umiejętnościami przy strzale bezpośrednio z rzutu wolnego Seweryna Gancarczyka.

Taki wynik sprawiał, że to tyszanie musieli zaatakować i choć jako pierwszy zagrożenie w polu karnym stworzył Lebedyński, to później goście oddali kilka strzałów. GieKSa jednak szybko skarciła tyszan - prawym skrzydłem ruszył Tomasz Foszmańczyk, który dośrodkował w pole karne do Prokicia, ale napastnik nie zdołał zamknąć zagrania. Akcję zdołał zamknąć niepilnowany Dawid Abramowicz, który strzałem przy słupku podwyższył prowadzenie. Chwilę później ponownie zapachniało golem dla gospodarzy, jednak skończyło się tylko na strachu przy akcji Lebedyńskiego.

Tyszanie próbowali jeszcze nawiązać kontakt z katowiczanami, ale ich ataki nie były zbyt groźne. W polu karnym nieczysto w piłkę trafił Świerczok, pod koniec spotkania mocno, ale nad poprzeczką, uderzył Radosław Pruchnik. Gospodarze świetnie radzili sobie w destrukcji, a w doliczonym czasie gry zdobyli jeszcze jedną bramkę - z cyklu "futbolowe jaja". Foszmańczyk zauważył, że bramkarz GKS-u jest nieco wysunięty i uderzył z kilkudziesięciu metrów. Piłka odbiła się od słupka, a następnie... od nieporadnie interweniującego Florka i wpadła do siatki.

Katowiczanie wygrali pewnie, w pełni zasłużenie - po raz pierwszy przy Bukowej w tym roku!

GKS Katowice - GKS Tychy 3:0 (1:0)
1:0 - Prokić, 15'
2:0 - D. Abramowicz, 56'
3:0 - Florek, 90' (samobójcza)

Katowice: Nowak - Kamiński (82' Sapała), Wisio, Garbacik - Czerwiński, Zejdler, Kalinkowski (74’ Pielorz), Foszmańczyk, D. Abramowicz - Lebedyński, Prokić (87' Ćerimagić). Trener: Jerzy Brzęczek.

Tychy: Florek - Grzybek, Boczek, Tanżyna, Szywacz – Kowalski (75’ Błanik), Pruchnik, Gancarczyk (79' Tornros), Radzewicz (60' Wróblewski) - Grzeszczyk - Świerczok. Trener: Dietmar Brehmer.

Żółte kartki: Kamiński, Czerwiński, Wisio - Gancarczyk, Grzybek, Tanżyna.
Sędziował Zbigniew Dobrynin (Łódź).
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również