Daleko nie szukali. "Górale" podbierają trenera sąsiadom

16.08.2017
Po kilku latach stawiania na trenerów znanych i mających spore doświadczenie w pracy na szczeblu centralnym, tym razem działacze Podbeskidzia zatrudnili szkoleniowca niemal całkowicie anonimowego opinii publicznej. Czy Adam Nocoń uzdrowi Podbeskidzie i sprawi, że „górale” dość szybko wykaraskają się ze strefy spadkowej 1. Ligi?
Łukasz Sobala/PressFocus
Z pewnością zatrudnienie trenera Adama Noconia w Podbeskidziu wywołało ogromną sensację. Trener ten bowiem jest szerzej nieznany polskim kibicom i przez całą swoją karierę odpowiadał za wyniki klubów z województwa śląskiego i opolskiego z różnych klas rozgrywkowych. 46-latek ani razu jednak nie miał okazji pracować w Ekstraklasie i 1. Lidze, otrzymując jedynie szanse na ostatnim poziomie szczebla centralnego. W 2. lidze trener pracował w GKS-ie Tychy oraz w Nadwiślanie Góra, który był w stanie doprowadzić do największego sukcesu w historii - 10. miejsca na trzecim szczeblu. Wszystkie sukcesy w malutkiej wsi pod Pszczyną łączone są właśnie z osobą trenera Noconia, a oprócz dobrej przygody w Górze, 46-latek ma za sobą udany rok w Zdzieszowicach (2. miejsce w swojej trzecioligowej grupie) i bardzo dobry początek rozgrywek w nowym klubie. Od blisko 2 miesięcy 46-latek pracował w... największym rywalu Podbeskidzia - BKS-ie Stal i w 3 meczach zdobył z klubem komplet punktów. Czy takie wyniki są jednak wystarczającym argumentem, by zapracować sobie na stanowisko w pierwszoligowcu?
 
Nie da się ukryć, że zatrudnienie Noconia przez Podbeskidzie to wariant bardzo ekonomiczny. Sporo mówi się na temat problemów finansowych „górali”, więc zapewne działaczy nie byłoby stać na pokrycie pensji bardziej znanych i doświadczonych trenerów, na czele z Maciejem Bartoszkiem i Ryszardem Tarasiewiczem. To właśnie te kandydatury, ale także osoba Marcina Kaczmarka były przymierzane do przejęcia Podbeskidzia, jednak ostatecznie działacze postanowili na szerzej nieznanego trenera z Bolesławca. Zatrudnienie Noconia w Bielsku-Białej to niemal całkowicie autorska decyzja prezesa Tomasza Mikołajki, który po zamieszaniu z trenerem postawił na absolutnego nowicjusza na tym poziomie rozgrywkowym. Tym samym sternik "górali" postanowił całkowicie zaryzykować i zaimponować swoją odwagą - wobec tego prezes bierze za zatrudnienie tegoż szkoleniowca pełną odpowiedzialność.

Przede wszystkim kibice Podbeskidzia powinni się cieszyć, że w końcu zamieszanie z Kocianem dobiegło końca, a piłkarze "górali" w końcu zyskali trenera. Noconia czeka jednak w zespole "górali" bardzo dużo pracy - przede wszystkim szkoleniowiec musi opanować boiskowy chaos i zgrać aż 13 nowych nazwisk, które pojawiły się w Bielsku-Białej latem. Celem numer jeden na najbliższe mecze będzie jednak wyjście ze strefy spadkowej, w której Podbeskidzie znalazło się po 3 fatalnych spotkaniach ligowych. 

Szkoleniowiec jest w trakcie kursu UEFA Pro i nie będzie problemu, by już w najbliższy piątek zasiadł na ławce trenerskiej "górali" w meczu z Chojniczanką Chojnice. Wobec oferty z wyższej klasy rozgrywkowej, szkoleniowiec rozwiązał umowę ze swoim dotychczasowym pracodawcą - BKS-em Stal. - Jest tu grupa zawodników, którzy chcą pracować i są głodni zwycięstwa, dlatego jestem dobrze nastawiony do naszej współpracy i wierzę, że przyniesie ona wyniki na boisku - powiedział po podpisaniu umowy.

Czy jego zatrudnienie okaże się strzałem w "10" czy zwyczajną wtopą? Pozostaje dać szkoleniowcowi czas i swobodę pracy, czyli to, czego zabrakło Leszkowi Ojrzyńskiemu i Czesławowi Michniewiczowi - zwolnionym odpowiednio za brak awansu do pierwszej ósemki i brak wyników z jedną z najgorszych kadr w historii gry Podbeskidzia w Ekstraklasie (runda jesienna, sezon 2013/2014). 
źródło: własne/tspodbeskidzie.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również