Raków z najlepszym sezonem w historii, a Piast… buduje napięcie przed Multiligą

10.05.2021

Wynik poniedziałkowego spotkania Rakowa Częstochowa z Piastem Gliwice przyniósł sporo rozstrzygnięć w kontekście kształtu ścisłej ligowej czołówki na koniec sezonu. Wobec wywalczonego zwycięstwa przez zespół gospodarzy, podopieczni Marka Papszuna są już pewni wywalczenia tytułu wicemistrza Polski, natomiast przyjezdni z Gliwic będą musieli powalczyć o przypieczętowanie awansu do europejskich pucharów w ostatniej, trzydziestej kolejce. 

Rafał Rusek/PressFocus

O ile mecz w Bielsku-Białej miał niebagatelne znaczenie dla kształtu dolnej połowy tabeli, tak rywalizację na stadionie w Częstochowie musiały uważnie obserwować drużyny, zamieszane w walkę o ligowe podium oraz o udział w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Ewentualne zwycięstwo któreś z drużyn rozwiązałoby jednak jedną ważną niewiadomą. Dzięki kompletowi punktów, Raków zapewniłby sobie historyczne wicemistrzostwo Polski, natomiast odwracając te przypuszczenia o 180 stopni, gliwiczanie mogliby po końcowym gwizdku całkowicie odjechać szerokiej grupie pościgowej i po raz trzeci z rzędu wywalczyliby szanse gry w europejskich pucharach.

Jak zatem widać, stawka pojedynku przy Limanowskiego była więcej niż wysoka, ale jak się okazało, lepiej temperaturę tego starcia wytrzymali zawodnicy świeżo upieczonego triumfatora krajowego pucharu. Po dość zaskakująco jednostronnej pierwszej połowie, w której gospodarze udokumentowali swoją sporą przewagę trafieniem Vladislavsa Gutkovskisa, po zmianie stron postanowili oni oddać pole gry rywalom.

I choć w drugiej części gry Piast miał naprawdę sporo sytuacji do wyrównania, podopieczni Waldemara Fornalika mieli problem z przełamaniem zwartej obrony rywala, a ponadto swojego dnia nie miał najlepszy strzelec „niebiesko-czerwonych” - Jakub Świerczok. - Pierwsza połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu, ponieważ jeśli nie stracilibyśmy bramki, łatwiej byłoby wygrać ten mecz w drugiej połowie. Po przerwie nasza gra była już dużo lepsza, bo stwarzaliśmy dużo sytuacji i zabrakło jedynie skuteczności. Szkoda, że nie udało się strzelić gola, ale myślę, że to, co nie udało się dziś, strzelimy w niedzielę - przyznał tuż po spotkaniu pomocnik gości, Patryk Sokołowski.

Po końcowym gwizdku gliwiczanie z pewnością mieli czego żałować, bowiem na kameralnym obiekcie w Częstochowie ponieśli pierwszą wyjazdową porażkę od 17 października zeszłego roku. Mimo straty ważnych punktów, to Piast wciąż znajduje się na pole position w walce o czwarte miejsce na koniec rozgrywek. Do realizacji celu brakuje mu tylko (i aż) zwycięstwa u siebie z Wisłą Kraków, chociaż na ewentualne potknięcie mistrza Polski z 2019 roku będą czyhać aż cztery kluby. I oczywiście, na wszelkie podsumowania sezonu jeszcze przyjdzie czas, ale kto spodziewałby się jeszcze kilka miesięcy temu, że pomimo fatalnego startu rozgrywek, zawodnicy trenera Fornalika włączą się do walki o puchary?

- Sprawa jest otwarta i wszystko w dalszym ciągu jest zależne tylko od nas. Powiedziałem zawodnikom, że jeżeli gralibyśmy tak jak dziś od początku sezonu, to mielibyśmy zapewniony udział w pucharach już wcześniej. Biorąc pod uwagę początek, w którym pogubiliśmy trochę punktów i tak jesteśmy obecnie w bardzo dobrej sytuacji - słusznie zauważył opiekun Piasta na pomeczowej konferencji prasowej. 

W Gliwicach wciąż mają o zatem o co grać, natomiast piłkarzom Rakowa po dzisiejszym meczu pozostało jedynie rzucić się sobie w objęcia i świętować, zaledwie kilka dni po zdobyciu Pucharu Polski, kolejny wielki sukces. Choć wszyscy dobrze wiedzą, że ambicje włodarzy ekstraklasowicza sięgają wysoko, to zapewne nikt w najśmielszych snach nie mógł się spodziewać, że podopieczni Marka Papszuna sprawią aż tyle prezentów na stulecie istnienia popularnych „Medalików”. - Mieliśmy dynamiczny i emocjonujący mecz. Nie chcę go oceniać, bo dla nas najważniejsze było zwycięstwo i zdobycie wicemistrzostwa Polski po wygranej w Pucharze. Dla Rakowa to olbrzymi i niespodziewany sukces. Mogę powiedzieć, że nieadekwatny do tego, co zaplanowaliśmy przed sezonem. Chciałbym pogratulować wszystkim, którzy do tego sukcesu się przyczynili. To duża sprawa, chyba do nas wszystkich to jeszcze nie dociera. Nie zmienia to faktu, że to zrobiliśmy i dzisiaj czas na świętowanie pełną parą - powiedział niezwykle usatysfakcjonowany trener gospodarzy. 

Wynik przy Limanowskiego tylko przypieczętował pełen skład podium na koniec obecnych rozgrywek. Podczas najbliższej Multiligi będziemy zatem w dużej mierze emocjonować się walką o ostatnie pucharowe miejsce (tak jak wspomnieliśmy, o jego przypieczętowanie Piast powalczy z „Białą Gwiazdą”) oraz rywalizacją o wywalczenie utrzymania. Niepewne ligowego bytu są obecnie tylko dwa zespoły - Stal Mielec oraz Podbeskidzie, choć wystarczy szybki rzut oka na tabelę i terminarz, by stwierdzić, że sytuacja bielszczan jest niemal krytyczna. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również