Piast bez przełamania wyjazdowego, ale z dobrą grą. Na Raków to nie wystarczyło

11.12.2021

Mocno nieudana była dla piłkarzy Piasta piątkowa wyprawa do Częstochowy. Nie dość, że zespół z Gliwic nie powiększył swojego dorobku punktowego, to jeszcze zanotował straty personalne. Piast po piątkowej porażce zajmuje jedenaste miejsce w tabeli, a to z pewnością nie zaspokaja ambicji kibiców z ulicy Okrzei. 

Tomasz Kudala/PressFocus

Z wielką niecierpliwością wyczekiwali kibice Piasta na powrót swoich ulubieńców do gry. Piastunki ostatni mecz zagrali bowiem 26 listopada, gdy na własnym terenie dość szczęśliwie pokonali beniaminka z Niecieczy 2:1. Później była przerwa spowodowana koronawirusem i dopiero w piątek gliwiczanie mogli wrócić na ligowe boiska. Z powodu tej ostatniej okoliczności gliwiczanie nie mogli traktować meczu z wicemistrzem Polski jako najpoważniejszego egzaminu, ale wszyscy w Gliwicach liczyli, że Piast powalczy o trzecią wyjazdową wygraną w tym sezonie. Po raz ostatni w delegacji Piast zdołał wygrać w Zabrzu, jeszcze pod koniec sierpnia. Gdy dodamy, że wcześniej gliwiczanie wygrali jedynie w Mielcu, to nietrudno dziwić się niecierpliwości fanów.  

W Częstochowie przełamać złej serii się nie udało, ale pocieszeniem dla fanów Piasta może być... dobra gra ich pupili. Gliwiczanie mieli swoje sytuacje, zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie, a prym wiódł w nich przede wszystkim Alberto Toril. - Jeżeli z taką drużyną jak Raków stwarza się trzy, cztery okazje, to przynajmniej jedną trzeba wykorzystać. Na pewno wtedy bylibyśmy w lepszej sytuacji. Ten wynik tak naprawdę do końca był sprawą otwartą. Uważam, że taki mecz powinien zakończyć się remisem. Zarówno my jak i Raków mieliśmy sytuacje do strzelenia goli - mówił po meczu trener Waldemar Fornalik.  

Trener Piasta po meczu nie ukrywał rozczarowania. Nie dość, że jego drużyna w ostatniej akcji meczu straciła bramkę na wagę punktu, to jeszcze poniekąd w konsekwencji tej sytuacji Fornalik po końcowym gwizdku został ukarany czerwoną kartką. Wściekły ruszył na sędziego z pretensjami, że ten chwilę wcześniej nie zakończył spotkania.

- Jestem trochę zdziwiony, że w tych warunkach sędzia mając 93. minutę i 30 sekund, ciągnął jeszcze ten mecz w nieskończoność... bez sensu. Dostałem czerwoną kartkę, która była moją pierwszą, więc to naprawdę musiało mnie wzburzyć. To było sędziowanie takie trochę książkowe, gdzie nie czując specyfiki i wysiłku zawodników, jaki włożyli w to spotkanie... Kiedy mija konkretna minuta, trzeba ten mecz po prostu zakończyć. Co do spotkania... mam pretensje do sędziego, że za długo ciągnął ten mecz, a z drugiej strony powinniśmy zdobyć bramkę i wykorzystać swoje sytuacje - mówił po meczu wzburzony trener. Dla Fornalika był to 450. mecz w roli trenera w ekstraklasie. Jubileuszu nie będzie więc na pewno miło wspominać, a czerwoną kartką ukarany został także jego brat – asystent w sztabie trenerskim, Tomasz Fornalik.  

Piast w ostatnich miesiącach nie ma szczęścia do Rakowa. Przegrał z zespołem trenera Marka Papszuna na inaugurację sezonu 2:3, również w końcówce ubiegłego sezonu w meczu z "Medalikami" zaprzepaścił sobie szanse na europejskie puchary. - Kolejny mecz, po którym jest złość, bo w poprzednim sezonie wyglądało to podobnie. W tym meczu myślę, że mieliśmy dużo lepsze sytuacje do zdobycia bramki. Niestety, jak się nie strzela goli z okazji, które się ma, to ciężko wygrać na terenie Rakowa. Szkoda, bo gra wyglądała dobrze... - wzdychał po meczu pomocnik Piasta, Michał Chrapek.  

Z kolei Raków w walce o czołowe lokaty złapał drugi oddech. - Ten mecz mógł zakończyć się remisem. Z mojej perspektywy to my jednak bardziej chcieliśmy strzelić gola i do tego dążyliśmy. Zespół się nie poddał i wierzył do końca, że jest to możliwe. Gratulacje za to spotkanie - mówił po meczu trener gospodarzy, Marek Papszun. Częstochowski zespół traci cały czas dystans punktowy do najlepszej trójki, ale ma także jedno spotkanie zaległe, z Górnikiem Zabrze, które zostanie rozegrane już w najbliższą środę. 

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również