TAK TO WIDZĘ: Szczęśliwego Nowego Roku!

31.12.2015
To najczęściej wypowiadane dzisiaj słowa na całym świecie. W cztery oczy, przez telefon, za pośrednictwem listów, maili, smsów i oczywiście facebooka oraz twittera. Ot, zwykły frazes, który wypada powiedzieć przy okazji Nowego Roku.
Dla niektórych te słowa kryją w sobie głębsze przesłanie. W świecie futbolu o szczęściu mówi się jednak nad wyraz często. Wielokrotnie słyszymy przecież, jak to drużynie zabrakło szczęścia czy opuściło ją szczęście albo – w razie sukcesu – szczęście jej sprzyjało. Często w pomeczowych wywiadach trenerzy i zawodnicy mówią o potrzebnym łucie szczęścia, czyli o jakiejś odrobinie zdarzeń, która przechyliła szalę na jedną ze stron.  

Czym jest zatem owo „szczęście” w futbolu? Czy można je jakoś zdefiniować? Czasami mam wrażenie, że zamiennie używamy tego słowa z wyrażeniem „przypadek”. A przecież pomiędzy jednym i drugim można postawić znak sprzeciwu. Jak nazwać sytuację, po której zespół wyrównuje w ostatniej akcji meczu, często w ostatnim akcie desperacji, w ostatnim uderzeniu piłki? A jak nazwać zwycięstwo 1-0,  kiedy zespół oddaje jeden strzał, po którym udało się zdobyć gola, podczas gdy przeciwnik „cisnął” swojego rywala przez niemal całe 90 minut? Czy to też jest szczęście, czy może przypadek? A co powiedzieć, kiedy przeciwnik raz po raz pudłuje w tzw. stuprocentowych okazjach, a mecz kończy się dla naszej drużyny bezbramkowym remisem?

Moje myślenie o szczęściu zmienił Joseph Murphy, który przestawił mnie na zupełnie inne tory myślenia. Według tego irlandzkiego pisarza szczęście trzeba rozumieć jako nawyk i skutek pozytywnego myślenia. Oznacza to tyle, że w naszym umyśle rozpoczyna się proces „wywoływania” szczęścia. To każdy z nas poprzez swoją postawę może mieć na nie wpływ. Szczęście nie spadnie na nas, jak przysłowiowa gwiazdka z nieba. Nie urywa się z choinki. Wówczas mielibyśmy do czynienia właśnie z przypadkiem. Efekt co prawda może być ten sam, ale przyczyny są zupełnie inne. Szczęścia trzeba samemu szukać, trzeba je prowokować, wyobrażać, a nawet wizualizować. Szczęścia trzeba się uczyć, tak aby weszło w nawyk.

Wayne Rooney w swojej autobiografii opowiada o tym, jak to w Manchesterze United nauczono go wizualizacji meczu. Polega to na tym, że dzień przed meczem przed samym snem Rooney wyobraża siebie w sytuacjach meczowych, takich jak strzelanie gola czy asystowanie przy bramkach kolegów. Jego wizualizacje są na tyle dokładne, że nie tylko „widzi” siebie z konkretnymi kolegami na boisku, ale bierze pod uwagę takie szczegóły, jak kolor strojów, w których wystąpi jego drużyna. Wszystko po to, aby wiernie stworzyć obraz, który ma się pojawić następnego dnia. Wizualizacja Rooney’a to tylko jeden z przykładów prowokowania szczęścia.

Rasmus Ankersen w książce „Kopalnie Talentów” podaje, że jedno z najlepszych badań w dziedzinie wizualizacji przeprowadził doktor Judd Blaslotto z Uniwersytetu w Chicago. Podzielił on drużynę koszykarską na trzy zespoły i zbadał, jak wiele punktów zdobędą, wykonując pewną liczbę rzutów osobistych. Pierwsza grupa miała przez miesiąc trenować ten element godzinę dziennie. Druga – miała wyobrażać sobie, że ćwiczy; trzecia miała nie robić nic. Po 30 dniach wyniki były niesamowite: pierwsza ekipa poprawiła skuteczność o 24 procent, druga o 23 procent (!), trzecia nie zrobiła postępu.   

Mówi się, że szczęście sprzyja odważnym, lepszym, lepiej przygotowanym. W futbolu można powiedzieć, że szczęście sprzyja świadomym; sprzyja tym, którzy go szukają i prowokują. Sprzyja tym, którzy o nim myślą i się go uczą. W przeciwnym razie – rządzi przypadek.
Szczęśliwego Nowego Roku!


Filip Surma
dziennikarz NC+
trener II klasy (UEFA A)
filipsurma@hotmail.com

 
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również