Gliwicki rollercoaster. Teraz przy Okrzei może już być tylko lepiej

08.06.2018
Dla kibiców Piasta miniony sezon był niczym najbardziej zakręcony rollercoaster, pełen gwałtownych zakrętów i stromych spadków. Przez pewien czas wydawało się nawet, że przejażdżka ta zakończy się wypadnięciem z trasy, jednak gliwiczanie w porę obrali odpowiedni kurs na utrzymanie, zapewniając sobie ligowy byt dopiero w ostatniej kolejce.
Krzysztof Porębski/PressFocus
Najlepszy na boisku – legijny zaciąg
W przeciwieństwie do mocno nieudanego sezonu, zimowe okienko transferowe w wykonaniu Piasta było akurat naprawdę niezłe. Właściwie oprócz rezerwowych bramkarzy i Mikkela Kirkeskova, który na lewej obronie grał z braku laku i pewnie jesienią już go w klubie nie zobaczymy, każdy dobrze wprowadził się do składu i miał wymierny wpływ na osiągnięte utrzymanie. Chyba najlepsze wrażenie ze wszystkich transferów zrobiło jednak sprowadzenie dwóch zawodników z warszawskiej Legii – Jakuba Czerwińskiego i Tomasza Jodłowca, którzy nie mieli pewnego placu u trenera Romeo Jozaka. 
 
Pod batutą Czerwińskiego Piast stracił wiosną tylko 14 goli (tyle samo co... Legia) i gdy otrzymał on możliwość wykupu stopera, bez wahania z niej skorzystał. Klub zapewnił sobie również na dłużej usługi Jodłowca, ale przedłużenie jego pobytu nie byłoby możliwe, gdyby Piast nie utrzymał się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Jodłowiec imponował w śląskim klubie swoim doświadczeniem, harówką za kilku zawodników oraz znakomitą ilością przebieganych kilometrów. Trener Fornalik zaufał mu do tego stopnia, że w ostatnim meczu sezonu ustawił go na "10", kreującej grę całego zespołu. 
 
Największe rozczarowanie – Konstantin Vassiljev
Przed sezonem przejście „Cesarza Estonii” do Piasta można było uznać za transferowy majstersztyk. Klub ze stadionu przy Okrzei miał bowiem zyskać wymarzonego playmakera, słusznie uznawanego za jednego z najlepszych piłkarzy w historii naszej ligi. Jeszcze w sezonie 2016/2017 pomocnik wymiernie przyczynił się do wywalczonego wicemistrzostwa przez Jagiellonię Białystok, zdobywając w klasyfikacji kanadyjskiej aż 27 punktów (dzięki 14 strzelonym golom i 13 zaliczonym asystom). Po jego transferze Piast dał wyraźny sygnał, że zamierza wrócić do ligowej czołówki, jednak bilans doświadczonego pomocnika (jak i całej drużyny) podczas drugiego pobytu w Gliwicach wygląda wręcz tragicznie. 
 
Właściwie Vassiljeva można uznać za symbol poczynań Piasta z ostatniego sezonu – drużyny nieskutecznej, apatycznej i koncertowo marnującej swój potencjał. Dość powiedzieć, że już w pierwszych czterech spotkaniach Kostia zmarnował dwie jedenastki, choć w poprzednich rozgrywkach nie pomylił się z jedenastu metrów ani razu. Vassiljev nie podejmował na boisku właściwie żadnych dobrych decyzji, a potwierdzeniem jego słabej dyspozycji był wiosenny mecz z... Jagiellonią. Wówczas pomocnik zanotował drugi najmniejszy współczynnik uczestnictwa w ofensywnych akcjach śląskiej ekipy, a na dodatek przegrał wszystkie nawiązane pojedynki o piłkę. Nic więc dziwnego, że trener Fornalik zaczął szukać dla niego alternatyw, odkrywając przy okazji, że Estończyk wcale nie jest mu do niczego potrzebny. W końcu w ośmiu meczach, które Piast zdołał wygrać w tym sezonie, Vassiljev brał udział tylko w jednym – z Cracovią w listopadzie. 
 
Los doświadczonego pomocnika jest zatem mocno niepewny, choć jego kontrakt obowiązywać ma jeszcze przez najbliższe dwa sezony. Kostia wciąż może liczyć na bezgraniczne wsparcie selekcjonera kadry Estonii, jednak czy na podobne wsparcie będzie mógł jeszcze liczyć w Gliwicach? W końcu Vassiljev nie znalazł się nawet w kadrze na decydujący mecz o utrzymanie.
 
Wydarzenie sezonu – wygrana z Bruk-Betem Nieciecza 
To właśnie ostatni mecz ligowy z Termaliką Bruk-Bet można uznać za największą niespodziankę w wykonaniu gliwiczan. W końcu jakakolwiek strata punktów w tym pojedynku skończyła by się spadkiem Piasta i po cichu można się było spodziewać, że presja zwiąże nogi jego zawodnikom i uda im się ewentualnie odnieść wymęczone zwycięstwo. Tymczasem podopieczni Waldemara Fornalika zagrali najlepiej jak się tylko dało – całkowicie zdominowali swojego przeciwnika, strzelili cztery wyjątkowo efektowne bramki i odnieśli najwyższe zwycięstwo w całych rozgrywkach. Można się tylko zastanawiać, dlaczego gliwiczanie zabrali się do roboty tak późno i wcześniej spisywali się na swoim stadionie tak słabo. W końcu w sezonie 2017/2018 zanotowali oni tylko cztery wygrane u siebie, a przed meczem z Niecieczą mieli blisko półroczną przerwę od wygrywania przy Okrzei. 
 
Liczba sezonu - 67
Piłkarze Piasta Gliwice zostali napomnieni najmniejszą ilością żółtych kartek w całym sezonie. Czy taki bilans można wytłumaczyć ich umiarkowaną walecznością?
 
Na trybunach
W minionym sezonie gliwicki stadion rzadko kiedy zapełniał się nawet w połowie. Tylko w czterech meczach frekwencja przy Okrzei przekroczyła 5000 osób, a najwięcej kibiców (6249) odwiedziło obiekt w 37. kolejce, gdy Piast podejmował Termalikę w meczu „o życie”. Kibice Piasta z minionego sezonu zostaną jednak zapamiętani tylko z jednego powodu.


Po wyłamaniu płotu "kibice" Piasta nie mieli pomysłu na dalsze działanie (fot: PressFocus)  
 
Zawodnicy i działacze Piasta nie chcą zapewne myśleć o sytuacji, w której trzech straconych punktów w meczu z Górnikiem zabrakło by do utrzymania. Zachowania kibiców z Gliwic nic nie usprawiedliwia i przez ich chęć zdemolowania własnego stadionu klub stracił m.in. cenne punkty w derbach. Takie zachowania należy piętnować i eliminować z polskiej piłki bez skrupułów. 
 
Podsumowanie
Klub ze stadionu przy Okrzei jest zarządzany naprawdę mądrze, bowiem nie ma żadnych problemów finansowych i posiada w kadrze takich zawodników, od których niektórzy trenerzy w Ekstraklasie rozpoczynaliby ustalanie składu. Nazwiska jednak nie grają i gdyby Piast Gliwice choć w połowie wykorzystał swój kadrowy potencjał, udałoby mu się utrzymać po 30. kolejce poprzez awans do czołowej ósemki. Tymczasem sezon w wykonaniu ekipy z Gliwic był fatalny i niewiele brakowało, by ta obudziła się w pierwszoligowej rzeczywistości. Do spadku jednak nie doszło i wątpliwe jest to, by kolejny sezon był równie mocno rozczarowujący. Perspektywy na przyszłość nie są złe – Piast wymienił już dyrektora sportowego (Jacka Bednarza zastąpił Bogdan Wilk) oraz utrzymuje na razie swoich czołowych zawodników w kadrze. Każdy lepszy wynik sportowy, w porównaniu do zakończeniu sezonu, zostanie przyjęty z umiarkowanym zadowoleniem. W końcu – teraz może już być tylko lepiej. 

Szlagier na lato 

źródło: własne/piast-gliwice.eu
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również