Były prezes Podbeskidzia: Wymalowano budę, a pies wciąż ten sam
06.05.2015
Zdaniem Jerzego Wolasa drużyna pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego nieuchronnie zmierzała w kierunku spadku z ekstraklasy. – Przecież my w ostatnich meczach nic nie graliśmy, traciliśmy ciągle punkty, a zespół zupełnie się „rozjechał”. Lenartowski i Korzym to porażka samego Ojrzyńskiego, ale i klubu. Pachnie mi tu kolesiostwem, a nie rzeczywistymi umiejętnościami piłkarskimi. A najgorsze, że nie rokowało to na przyszłość. Zaawansowanie wiekowe naszego zespołu jest ogromne, a odmłodzenia drużyny, o którym tak szumnie mówiło się, jak nie było, tak nie ma – wyjaśnił były sternik Podbeskidzia w rozmowie z portalem SportoweBeskidy.pl.
Wolas nie tylko nie jest zwolennikiem powracającego do Podbeskidzia Dariusza Kubickiego, krytykuje również sposób, w jaki doszło do zmiany na trenerskim stołku, gdy zdecydowaniu o rozstaniu z Ojrzyńskim. – Facet nas zostawił po kilku meczach i uciekł do Rosji za kasą. I co – przychodzi teraz na siedem meczów? Mam tylko nadzieję, że zostawi nas w ekstraklasie. Po Ojrzyńskim zostały zgliszcza, oby teraz nie było podobnie – zaznacza były prezes Podbeskidzia.
– Skoro prezes nie miał przygotowanej opcji awaryjnej po zwolnieniu Ojrzyńskiego, to najrozsądniej byłoby, aby na siedem kolejek sam został trenerem. Do południa byłby trenerem, a później wypełniał obowiązki prezesa. Klub zaoszczędziłby trochę pieniędzy, bo teraz nie dość, że trzeba zapłacić Ojrzyńskiemu i odchodzącym asystentom, to jeszcze nowemu trenerowi za dwa miesiące i pewnie Olimpii Grudziądz za rozwiązanie kontraktu Kubickiego. A tak mieliśmy serial pod tytułem „halo-taxi” za trenerem na siedem kursów i wydzwanianie, jak do straży pożarnej, gdy się pali. Wniosek jest prosty, aby poprawić sytuację w Podbeskidziu nie wystarczy wymalować budę, ale trzeba zmienić psa – czytamy w dalszej części.
Wolas nie tylko nie jest zwolennikiem powracającego do Podbeskidzia Dariusza Kubickiego, krytykuje również sposób, w jaki doszło do zmiany na trenerskim stołku, gdy zdecydowaniu o rozstaniu z Ojrzyńskim. – Facet nas zostawił po kilku meczach i uciekł do Rosji za kasą. I co – przychodzi teraz na siedem meczów? Mam tylko nadzieję, że zostawi nas w ekstraklasie. Po Ojrzyńskim zostały zgliszcza, oby teraz nie było podobnie – zaznacza były prezes Podbeskidzia.
– Skoro prezes nie miał przygotowanej opcji awaryjnej po zwolnieniu Ojrzyńskiego, to najrozsądniej byłoby, aby na siedem kolejek sam został trenerem. Do południa byłby trenerem, a później wypełniał obowiązki prezesa. Klub zaoszczędziłby trochę pieniędzy, bo teraz nie dość, że trzeba zapłacić Ojrzyńskiemu i odchodzącym asystentom, to jeszcze nowemu trenerowi za dwa miesiące i pewnie Olimpii Grudziądz za rozwiązanie kontraktu Kubickiego. A tak mieliśmy serial pod tytułem „halo-taxi” za trenerem na siedem kursów i wydzwanianie, jak do straży pożarnej, gdy się pali. Wniosek jest prosty, aby poprawić sytuację w Podbeskidziu nie wystarczy wymalować budę, ale trzeba zmienić psa – czytamy w dalszej części.
Polecane
Ekstraklasa