Nie tacy krezusi. Trzeciak nie ma kim grać!

14.07.2017
Wczoraj, powołując się na słowa prezesa Bytomskiego Sportu informowaliśmy, że miesięczny budżet IV-ligowca na pierwszą drużynę ma opiewać na kwotę około 60-70 tysięcy. Dziś Krzysztof Bochnia poprosił o zdementowanie tej wiadomości. Nie tylko po jego "dementi" wydaje się, że bytomianom wcale nie będzie łatwo stać się IV-ligową potęgą.
Łukasz Sobala/PressFocus
Kokosów nie będzie
- Tyle pieniędzy to nie mieliśmy kiedy trenowałem chłopaków w II lidze - z zaskoczeniem przyjął wczorajszą wiadomość trener Bytomskiego Sportu, Jacek Trzeciak. Dementi prezesa Bochni wyjaśnia całe zamieszanie. - W emocjach się przejęzyczyłem, podałem błędną informację - tłumaczy sternik Bytomskiego Sportu. Kwota 60-70 tysięcy na drużynę jest wprawdzie właściwa, ale dotyczy nie budżetu miesięcznego, a... kwartalnego. To ogromna różnica w kontekście budowania kadry pod kątem awansu do III ligi. Wymienione liczby w przekroju miesiąca dawałyby ogromną przewagę nad resztą IV-ligowej stawki, ale rozłożone na kwartał na kolana nikogo już nie rzucają. - Chcemy unikać wysokich kontraktów i płacowych kominów. Najwyższe umowy będą opiewać na kwotę około 3 tysięcy złotych - wyjaśnia Bochnia. Z naszych informacji wynika, że może on jednak jeszcze liczyć na wsparcie w postaci miejskich stypendiów. Do tej pory - jeszcze w czasach Polonii - stypendia były istotnym elementem płacowego budżetu, teraz ta forma rozliczeń z zawodnikami może stanowić już tylko dodatek.

To nie fabryka gwoździ
Zdaje się, że prostować należy również kilka innych deklaracji. Jeszcze wczoraj przedstawiciele Bytomskiego Sportu przekonywali, że drużyna jest w budowie, jej trzon już praktycznie gotowy, a o przygotowania do sezonu można być spokojnym. Różowych okularów najpewniej nie założył jednak Jacek Trzeciak, który przyznaje że stan kadry jest... daleki od ideału. - Drużyna to nie fabryka gwoździ. Trzeba czasu, spokoju i pokory przy jej budowie. Zostają z nami Marcin Lachowski, Marek Szyndrowski i Michał Chrabąszcz, do tego po roku przerwy w graniu namówiłem Wojtka Mroza - opisuje początki swojej budowli Trzeciak. I dodaje, że ze skompletowaniem pozostałej części ekipy ma spory problem. - Na razie obstawiam to wszystko młodymi chłopakami z akademii. Do budowy tej ekipy przystąpiłem z dużą werwą. Początkowo było nas tylko 9, żeby było trochę łatwiej to przez ponad tydzień wchodziłem do treningu jako dziesiąty! Umówiłem się z kolejną dziesiątką z okręgówki i juniorskich drużyn z innych drużyn. Wie Pan ilu przyszło? Nikt! W tym momencie ten mój zapał troszeczkę opadł - przyznaje rozczarowany trener. Dla oszczędności bierze pod uwagę wstawianie do bramki... 40-letniego Marcina Suchańskiego, który grę miałby łączyć z funkcją trenera bramkarzy.

Skąd problem w kompletowaniu drużyny? Odpowiedź zdaje się oczywista - bardziej niż z pieniędzmi po latach degrengolady w Bytomiu mają problem z wiarygodnością. Forma rozstań z kilkoma z graczy którzy jeszcze kilka miesięcy temu grali przy Olimpijskiej też nie pomaga, bo w środowisku opinia o klubie roznosi się błyskawicznie. - Wcześniej mieliśmy jeszcze wabik w postaci szczebla centralnego. Z II ligi naprawdę można było się wybić. Kilku chłopaków znalazło ciekawe kluby, teraz za to ciągnie się za nami przeszłość, a namawiać musimy do gry na piątym szczeblu. Potrzebujemy kilku miesięcy na odzyskanie wiarygodności i estymy tak, by tej Polonii przywrócić należny szacunek - wyjaśnia Trzeciak.

Od zera, bez "napinki"
Dlatego o ile jeszcze wczoraj prezes Krzysztof Bochnia i prezydent Bytomia Damian Bartyla głośno mówili o grze o awans do ligi III, Trzeciak w tych kwestiach pozostaje - mówiąc delikatnie - ostrożny. - Nawet dziś rozmawiałem z działaczami na ten temat i przyznali mi rację - o celach będziemy mogli mówić po pierwszej rundzie. Budujmy to wszystko spokojnie, na zdrowych i normalnych zasadach. od zera i bez żadnej napinki - apeluje żywa legenda klubu.

Jego, mimo wcześniejszych rozstań i zawirowań wokół dzisiejszej piłki w Bytomiu, do pomocy namawiać nie trzeba było długo. - Nigdy nie przyjąłbym propozycji od innego klubu w mieście, dlatego wychodząc na treningi bez względu na formalności wiem, że pracuję dla Polonii. Wiem, że oczekiwania kibiców będą potężne, będą chcieli szybko grać wyżej, ale spójrzmy prawdzie w oczy - zaczynamy od początku. Idźmy pomału, krok po kroku, nie budujmy kolosa na glinianych nogach. Jestem związany z tym klubem i zrobię wszystko by było dobrze, więcej nie mogę obiecać - tonuje nastroje Trzeciak.

Bytomski Sport IV-ligowy sezon rozpocznie 12 sierpnia meczem z Odrą Centrum Wodzisław. Przy Olimpijskiej realizują plan przygotowań - w sobotę zagrają sparing z Sołą Oświęcim, za tydzień wyjadą do Niemiec na dwa mecze z przedstawicielami tamtejszych, niższych lig. - Pracujemy z tymi, których mamy i nie będę narzekał. Przyszli bardzo fajni, chętni do pracy chłopcy którzy zasuwają na treningach. Ale potrzebujemy jeszcze graczy, od których ta młodzież będzie się uczyć. Czy uda się takich pozyskać? Mam nadzieję że tak. A czy miesiąc na zbudowanie drużyny to mało? Przypomnę, że w III lidze którą kończyliśmy awansem, na dwa tygodnie przed sezonem mieliśmy 11 zawodników. Może to niekomfortowe, ale miejmy nadzieje do samego końca - szuka optymizmu 45-letni szkoleniowiec, który już nie raz udowodnił, że w kryzysie można na niego liczyć.
 
autor: Łukasz Michalski
autor: ŁM

Przeczytaj również