Wicelider nie pozostawił "Góralom" złudzeń. "Nie załamujemy rąk"

16.04.2021

Piłkarze szczecińskiej Pogoni coraz bardziej zbliżają się do zdobycia wicemistrzostwa Polski, a pokaz swojej siły zaprezentowali w piątkowy wieczór na stadionie w Bielsku-Białej. "Górale" nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w starciu z faworyzowanym rywalem, przez co nie wykorzystali kolejnej okazji na nieznaczne odskoczenie "czerwonej strefie".

Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

Po przegranym wyjazdowym meczu z Zagłębiem i utracie decydującej bramki w ostatnich minutach spotkania, nastroje wokół Podbeskidzia Bielsko-Biała ponownie uległy znacznemu pogorszeniu. Oczywiście, porażki w takich okolicznościach nie są jakimś niezwykłym zjawiskiem i mogą przydarzyć się właściwie każdemu, jednak w aktualnej sytuacji punktowej „Górali” oraz faktu, że zespół kusił los w Lubinie właściwie od początku drugiego kwadransa gry, niedzielny wynik musiał zostać przyjęty przy Rychlińskiego jako ogromne rozczarowanie. 

Bielszczanie nie przełamali zatem wyjazdowego fatum, jednak do meczu 25. kolejki z Pogonią Szczecin przystępowali z myślą, że rozegrają go w swojej małej twierdzy. Jeżeli wziąć bowiem pod uwagę dotychczasowe tegoroczne spotkania w Bielsku-Białej, „Górale” nie zanotowali bowiem ani jednej porażki, a dodatkowo w małej tabeli, uwzględniającej domowe spotkania w aktualnych rozgrywkach, beniaminek zajmował w niej 9. miejsce.

Już po pierwszej połowie piątkowej rywalizacji wiele wskazywało na to, że wspomniana seria nie zostanie podtrzymana. Pomijając już straconą bramkę po dokładnej główce Kacpra Kozłowskiego, od około 20 minuty podopieczni Roberta Kasperczyka całkowicie oddali pole gry rywalom, znacząco przegrali rywalizacje w środku pola i nie byli w stanie uczynić atutu z większego posiadania piłki. Dodatkowo obrazem, którego kibice beniaminka z pewnością nie będą w stanie wymazać z pamięci, będą liczne i chaotyczne próby dośrodkowań piłki przez Łukasza Sierpinę, z których żadna nie spowodowała zagrożenia pod bramką Dante Stipicy.

Co prawda statystyki mogły na to nie wskazywać (identyczna liczba oddanych strzałów w pierwszej połowie), to Pogoń zaprezentowała dużo większą dojrzałość i konkretność w ofensywie. Można z pewnym przekonaniem stwierdzić, że wicelider PKO Ekstraklasy przyjechał na Rychlińskiego jak po swoje, spokojnie kontrolując przebieg rywalizacji i właściwie nie dopuszczając przeciwnika pod własną szesnastkę. Podopieczni Roberta Kasperczyka właściwie cały czas bili głową w mur i byli pozbawieni swoich atutów - może poza doliczonym czasem gry, gdy beniaminek wrzucił nieco wyższy bieg i starał się postawić wszystko na jedną kartę. 

Ostatecznie „Górale” nie znaleźli sposobu na świetnie dysponowanego golkipera „Portowców” i tym samym zanotowali pierwszą porażkę u siebie od 11 grudnia zeszłego roku. Mimo niekorzystnego wyniku, zawodnicy gospodarzy i tak starali się wyszukać w swojej grze pewne optymizmy.  - W pierwszej części spotkania graliśmy jak równy z równym, stracona bramka sprawiła jednak, że ciężej nam się grało. Po przerwie dobrze weszliśmy w drugą połowę, jednak po kolejnej bramce, tym razem z rzutu karnego, ciężko było odwrócić losy tego spotkania. Uważam jednak, że mieliśmy momenty, w których to my prowadziliśmy grę, mogliśmy coś z tego wyciągnąć i nie byliśmy dużo gorsi. Nie załamujemy rąk, bo w tej chwili nie możemy tego robić, trzeba wyciągnąć wnioski po tej przegranej i walczyć dalej - zapowiada kapitan beniaminka, Łukasz Sierpina.

W naszej opinii gra beniaminka pozostawiła jednak sporo do życzenia, a przebieg rywalizacji z dużo lepiej dysponowanym wiceliderem nie daje dobrego prognostyku przed serią kilku bardzo ciężkich spotkań. - W pierwszej kolejności muszę skomplementować mój zespół. Trudno gra się w Bielsku-Białej, na stadionie, gdzie Podbeskidzie jest silne. Momentami nie był to mecz, w którym było najwięcej piłki, ale z drugiej strony Podbeskidzie do 97. minuty „testowało nas”, dawało nam kolejne zadania. Życzę mu wszystkiego dobrego na resztę sezonu, bo wiem, co to znaczy walczyć o utrzymanie - przyznał po końcowym gwizdku zadowolony szkoleniowiec gości, Kosta Runjaić.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również