Weteran gra dalej. "Nikt za mnie nie zdecyduje, kiedy skończę z piłką”

26.02.2020

Trenował pod okiem dwóch przyszłych selekcjonerów, obserwował z bliska rozwój takich piłkarzy jak Kamil Glik i Kamil Wilczek, a ponadto wystąpił w ok. 550 spotkaniach na szczeblu centralnym. Obrońca Sławomir Szary właśnie rozgrywa swój 23 sezon w seniorskiej piłce i najprawdopodobniej nie będzie to jego ostatnie słowo. - Nie wiem kiedy skończę karierę. Jeżeli zdrowie dopisze i nie powiem sobie dość, będę grał - zapowiada piłkarz w krótkiej rozmowie z naszym portalem. 

Norbert Barczyk/PressFocus

40-letni obecnie defensor niemal całą swoją długą karierę związał z klubami z naszego województwa. Lwią jej część zawodnik spędził w Odrze Wodzisław Śląski, w której nie tylko zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej oraz europejskich pucharach, ale również był trenowany przez takich szkoleniowców jak Franciszek Smuda czy Waldemar Fornalik. Ponadto obrońca ma w swoim CV pobyty w gliwickim Piaście, Olimpii Elbląg, ROW-ie 1964 Rybnik, LKS-ie Bełk, a ostatnie 4,5 sezonu spędził w trzecioligowym Pniówku Pawłowice Śląskie. Po przedwczesnym rozstaniu z trzecioligowcem, zawodnik przed rozpoczęciem zbliżającej się rundy niespodziewanie postanowił zasilić szeregi Unii Książenice. W rozmowie z naszym portalem zawodnik przyznaje, dlaczego przystał na ofertę czwartoligowego beniaminka, ale również czy planuje zostać przy piłce po zakończeniu kariery oraz jak trudne jest łączenie kariery sportowca z pracą górnika.

Piotr Porębski (Sportslaski.pl): Na początku lutego zaskoczyłeś wielu obserwatorów, podpisując umowę z Unią Książenice. Taki ruch pokazuje chyba, że boiskowej adrenaliny wciąż nie masz dość, a koniec kariery jeszcze daleko.

Sławomir Szary: Kariera to już może zbyt duże słowo, bo od kilku lat występuje tylko na poziomie półamatorskim. Ale cały czas gram, a przed tą rundą zdecydowałem się przejść do czwartoligowej Unii. Na pewno osoba trenera Marcina Koczego, którego znam głównie z powodu mojego epizodu w Bełku, sprawiła że trafiłem właśnie tutaj. 

Do Twojego oficjalnego debiutu w nowych barwach dojdzie za niecały miesiąc. Ale zanim inauguracja rundy z GKS-em Radziechowy Wieprz, jak oceniasz dotychczasowy pobyt w Unii?

Atmosfera jest według mnie rewelacyjna. Zresztą był to też jeden z czynników, poza wspomnianą już wcześniej osobą trenera, który przekonał mnie do transferu. Mam w nowym zespole kilku kolegów, z którymi miałem już okazję występować w kilku innych lokalnych drużynach. Dodatkowo przyciągający był jeszcze fakt, że siedziba klubu znajduje się blisko mojego rodzinnego Rybnika. Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, mogę się wypowiedzieć o prowadzonych przez sztab treningach. Jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem ich jakości. Są dopasowane do okresu w którym aktualnie się znajdujemy i z pewnością oceniam ten aspekt na plus. Wszystko też dzieje się w odpowiednim momencie - w okresie przygotowawczym jest ciężka praca, ale później zawsze znajdzie się czas na jakieś żarciki. Przyjazd na trening naprawdę jest dla mnie przyjemnością.

W wywiadzie dla oficjalnej strony Unii nie chciałeś składać deklaracji, czy zbliżająca się runda wiosenna będzie ostatnią w Twojej karierze. Zatem wychodzisz z założenia, że dopóki dopisze zdrowie i forma to będziesz grał?

W tym miejscu muszę stwierdzić z przykrością, że młodzież nie napiera aż tak mocno jakbym tego oczekiwał. Nieskromnie mówiąc uważam, że na piątym poziomie rozgrywkowym oraz na niższych szczeblach można by było grać prawdopodobnie aż do pięćdziesiątki, może nawet dłużej. Szkolenie w naszym kraju niestety wygląda jak wygląda. Na to wpływ z pewnością ma wiele czynników, jak choćby ekonomia czy personalia, kto zajmuje się tymi treningami.

 

Sławomir Szary zasilił szeregi zespołu z Książenic na początku lutego (fot: Unia Książenice)

Pozostając w temacie szkolenia - słyszałem że posiadasz zaliczony kurs UEFA A. Zatem po ewentualnym zakończeniu kariery chciałbyś pozostać przy piłce?

Być może zająłbym się tym tematem, ale tutaj pozostaje jedna kwestia do wyjaśnienia. Od wielu lat dzielę grę w piłkę z pracą zarobkową w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Fajnie by było zająć się szkoleniem dzieci i młodzieży i przygotować ten aspekt do tego stopnia, by mógł wystąpić pewien ciąg przyczynowo-skutkowy. W moim przypadku, gdy jestem wciąż czynnym górnikiem na kopalni, nie mógłbym się zająć obiema rzeczami jednocześnie. W przypadku zaangażowania się w szkolenie chciałbym tym żyć od rana do wieczora, a w sytuacji gdy kończąc pracę w kopalni zaczynałbym obmyślać taktykę i plan treningu dopiero w samochodzie w drodze na trening, nie ma to najmniejszego sensu. 

Zdecydowanie, jest to już zbyt duży nawał obowiązków.

Tak jest. W ogóle wiemy dobrze, że poziom naszej ligi jest fatalny i nie ma co tego ukrywać. W końcu puchary, a właściwie przedwstępne eliminacje do nich obnażają nasz poziom. A to właśnie wynika z faktu, że w mniejszych ośrodkach szkoleniowych trenowaniem młodzieży często zajmują się osoby przypadkowe. Pomału zaczyna to jednak iść do przodu i jest kilka klubów, które w tym aspekcie przodują. Ostatnio miałem okazję być na stażu trenerskim w akademii Zagłębia Lubin oraz w jednym z klubów holenderskich. Rzeczywiście w naszym przypadku poziom zaczyna iść w górę, ale wciąż brakuje nam jeszcze trochę do akademii z zachodu. 

Jednocześnie uważam, że w Polsce jest naprawdę mnóstwo talentów i w tym na pewno nie różnimy się od innych krajów. Pozostaje jedynie określenie, ile ta młodzież faktycznie spędza czasu na grze. W tym aspekcie akurat czuję spore rozczarowanie. W takim Rybniku znajduje się wiele boisk piłkarskich, nierzadko są one wzbogacone o sztuczne oświetlenie. Jednak gdy często koło nich przejeżdżam, świecą one pustkami. W czasach mojej młodości było to nie do pomyślenia. Jeżeli umawiało się z chłopakami na grę w piłkę na 18, to jeżeli nie przyszło się na tą godzinę, nie było możliwości gry. Chętnych było bowiem czterdziestu, a miejsc około dwadzieścia. Są to już jednak zamierzchłe czasy. W końcu obecnie młodzież ma dostęp do innych atrakcji, chociażby wielu elektronicznych gadżetów. Ktoś kto jest jednak mocno zdeterminowany i poświęca wiele czasu nie tylko na trening, ale również na kwestię żywienia czy regenerację, może w przyszłości śmiało grać w naszej Ekstraklasie. 

A jak wygląda kwestia młodzieży, przynajmniej na pierwszy rzut oka, tutaj w Książenicach?

O klubie niewiele jeszcze wiem, ale mogę już w tym miejscu przyznać, że ludzie którzy nim zarządzają, wkładają w to wiele serca, czas oraz pieniądze. Łatwiej wydaje się przecież środki publiczne niż prywatne. Takie zachowanie osób bardzo cenię, zresztą miałem już z takim czymś styczność chociażby w Bełku. Cieszę się, że istnieją na tym szczeblu swoiści pasjonaci. Oby więcej takich ludzi. 

Zdecydowanie Unię można podziwiać, skoro jest czwartoligowym beniaminkiem, rozegra najprawdopodobniej cały sezon poza swoim stadionem, a mimo to zajmuje trzecie miejsce w tabeli. 

Zgadza się i tutaj ponownie wrócę do osoby trenera, która zbudowała dobrą ekipę oraz do prezesów i zawodników, którzy tą wspomnianą ekipę tworzą. Wszyscy jesienią zrobili naprawdę świetną robotę, ale stonowałbym trochę te hurraoptymistyczne nastroje, bo spodziewam się, że wiosną pozostałe zespoły będą podchodzić do Książenic już nieco inaczej. Kiedyś ktoś mógł pomyśleć, że jedzie do małej wsi do zespołu, który w dodatku nie gra na swoim stadionie. Można było uznać, że mecz będzie lekki, łatwy i przyjemny. No i następowało zderzenie ze ścianą. Rywale będą już teraz pewnie czujniejsi.

Ale waszym atutem będzie chyba fakt, że podejdziecie do tej rundy bez pewnej presji wyniku, w przeciwieństwie do wyżej notowanych czwartoligowców. 

Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie grali o najwyższe cele. Do każdego meczu podejdziemy z zamiarem wygrania go, a jaki efekt końcowy to przyniesie, zobaczymy w czerwcu. 

Skupiając się już na Tobie i poniekąd nawiązując do Twoich zawodowych obowiązków. Jak problematyczne jest łączenie gry w piłkę z tak trudną pracą jak bycie górnikiem w kopalni? Zarówno pod względem wysiłku fizycznego, jak i organizacji czasu?

Na pewno podejmuje te działania kosztem rodziny, bo przez pracę i grę w piłkę rzadziej bywam w domu. Ale cały czas trwam w tym pędzie. Nie wiem co będzie w momencie, jak już po zakończeniu kariery symbolicznie usiądę w fotelu - obym tylko się nie zasiedział (śmiech). Dlatego też gram jedynie na poziomie półamatorskim, bo nie da się łączyć dwóch pełnych etatów w sposób taki, aby miało to podłoże w pełni profesjonalne. Gram w piłkę, ponieważ to kocham i robię to właściwie odkąd pamiętam. A nawiązując przy okazji do wcześniejszego pytania, nie wiem kiedy skończę karierę. Jeżeli zdrowie dopisze i nie powiem sobie dość, będę grał. Jasne że w jakimś klubie ktoś może ze mnie zrezygnować, ale ostatecznie nikt za mnie nie zdecyduje, kiedy skończę z piłką.  

Wspomniałeś o rezygnacji z Twoich usług - do Unii dołączyłeś po opuszczeniu Pniówka Pawłowice Śląskie. Nie było możliwości pozostania w trzeciej lidze do końca sezonu? Jakie właściwie były powody rozstania się z tym klubem?

Zapadła taka decyzja, ale nie mam do nikogo żalu. Na dziś jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Życzę zespołowi z Pawłowic udanej wiosny i na pewno będę im kibicował. Zostawiłem tam bowiem wielu serdecznych kolegów, z którymi często spotykam się w swojej pracy zawodowej. Trzymam za Pniówek kciuki i kto wie, może jeszcze wrócę do tego klubu, ale już w innej roli. 

Masz na koncie ok. 150 rozegranych meczów w Ekstraklasie, grę w europejskich pucharach oraz blisko 20 lat występów na seniorskim poziomie. Oczywiście, na podsumowanie kariery przyjdzie jeszcze pora, ale masz w tym momencie poczucie, że zdołałeś wyciągnąć z niej swoistego maksa?

Staram się nie podchodzić negatywnie do zdarzeń z przeszłości, ale z pewnością mogłem wyciągnąć ze swojej kariery jeszcze więcej. Brakuje mi może w życiorysie jakiegoś jednego życiowego kontraktu, ale i tak nad tym nie ubolewam. Życie dało mi naprawdę dużo. Przez wiele lat zmagałem się ze sporą rywalizacją, ale udawało mi się przez nią przebrnąć. Będąc w klubach ekstraklasowych i pierwszoligowych właściwie co pół roku miałem ściąganego konkurenta na swoją pozycję. Cały czas czułem czyjś oddech na plecach, ale napędzało mnie to do dalszej, jeszcze cięższej pracy. Na pewno można było osiągnąć więcej i spróbować na przykład wyjechać gdzieś za granicę. Ale i tak jestem zadowolony z tego co się udało. 

A gdybyś mógł wybrać jeden najpiękniejszy moment z kariery, co by to było?

Może zdobyta bramka z Legią Warszawa, dzięki której udało się Odrze Wodzisław odnieść zwycięstwo na stadionie przy Łazienkowskiej. Takich dobrych sytuacji było jednak znacznie więcej, ale jak w każdej karierze sportowca, są momenty lepsze i gorsze. Chciałoby się oczywiście pamiętać tylko te dobre, ale jako zawodnik mam świadomość,  że popełniałem błędy. Ważne tylko, by według dość kolokwialnego stwierdzenia, wyciągnąć z nich daleko idące wnioski. Jest to trudne, bo jako piłkarz na najwyższym poziomie w Polsce jest się poddawanym ocenie ze strony trenerów, mediów, opinii publicznej i tym podobne. Trzeba jednak na wszystko patrzeć z odpowiednim dystansem. 

Mówiąc o Odrze - początkiem maja na Unię czeka wyjazdowy pojedynek właśnie z wodzisławską drużyną. Dla osoby, która urodziła się w Wodzisławiu Śląskim i występowała w miejscowym klubie przez 5,5 roku, mecz ten będzie wyjątkowym przeżyciem?

Na pewno miło będzie zaprezentować się przed wodzisławską publicznością, ale z pełnym optymizmem oczekuje nie tylko tego spotkania, a i całej rundy wiosennej. Niech się dzieje.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również