Semenya, Fraser-Pryce, Walsh - na sierpniowy Memoriał przyjadą najwięksi

31.07.2018
Już 22 sierpnia na Stadionie Śląskim odbędzie się dziewiąty Memoriał Kamili Skolimowskiej. Organizatorzy zawodów dbają o to, by prestiż zawodów oraz ich poziom sportowy był jak najwyższy, dlatego już teraz potwierdzili udział w chorzowskiej imprezie wielu znakomitych lekkoatletów zza granicy. W owym gronie znajdują się zawodnicy, mający na swoim koncie tytuły mistrza świata oraz medale olimpijskie.  
PressFocus
Wszystko zawdzięcza rodzicom
Pierwszym zagranicznym zawodnikiem, którego udział został potwierdzony przez organizatorów Memoriału Kamili Skolimowskiej, został Nowozelandczyk Tom Walsh. Zawodnik ten od lat należy do światowej czołówki kulomiotów. W trakcie swojej kariery 26-latek zasłynął przede wszystkim z trzeciego miejsca, osiągniętego na ostatnich Igrzyskach Olimpijskich w Rio Di Janeiro, a także z medali, zdobytych na Mistrzostwach Świata w hali i na stadionie. Na ostatnich dwóch imprezach rangi mistrzowskiej Walsh był wręcz bezkonkurencyjny, a pokaz swojej siły dał w tym roku w Birmingham. Na halowych MŚ zawodnik wyprzedził drugiego Davida Storla o dokładnie 0,87 metra, a wynikiem 22,31 osiągnął nowy rekord w historii wspomnianej wcześniej imprezy. Jego życiowy rezultat jest jednak dłuższy o blisko 40 centymetrów i co ciekawe, osiągnął go również w tym roku. Na własnej ziemi, w nowozelandzkim Waitakere 26-latek pchnął kulę na odległość 22,67, co w tej chwili jest również najlepszym wynikiem w historii całej Australii i Oceanii.
 

 
Już teraz Nowozelandczycy określają Walsha jako jedynego z najwybitniejszych lekkoatletów w historii tego kraju – w końcu jako pierwszy sportowiec z państwa Kiwi zdobył medal na jakiejkolwiek imprezie rangi mistrzowskiej. Wszyscy zgodnie podkreślają, że swoje sukcesy sportowiec zawdzięcza przede wszystkim rodzicom. - Jego mama i tata są bardzo przyzwoitymi, przyjemnymi ludźmi. Swoich sukcesów nie zawdzięcza odpowiednim genom ani zamontowanym w domu kręgom do pchania kuli, a zaszczepionym mu wartościom. Obowiązują one cały czas - bez względu na to jak bardzo jesteś sławny i dobry w tym co robisz. Jego rodzice zasłużyli na ogromną wdzięczność – przyznaje były menedżer Walsha, Paul Coughlan. 
 
Wiadomo już, że obecnie najważniejszym celem dla 26-letniego sportowca są Igrzyska Olimpijskie w Tokio, na których będzie jednym z głównych faworytów do medalu. - Tom zawsze miał bardzo wyraźne cele. Nawet gdy był daleko od ich realizacji, zawsze wiedział, że są one długoterminowe i jest szansa na to, by osiągnąć co trzeba. Biorąc pod uwagę ostatnie lata, w których Walsh startował, co roku jest lepszym zawodnikiem i stara się poprawiać swoje umiejętności. Jego progres idealnie potwierdzają wyniki, a szczyt jego możliwości powinien nastąpić za dwa lata na IO w Tokio – dodaje Coughlan. 
 
26-latek ma jednak o tyle szczęścia, że w razie zakończenia lekkoatletycznej kariery nie powinien martwić się o swoją przyszłość. Oprócz pchania kuli, Walsh w przeszłości uprawiał krykiet i rugby w regionie South Canterbury, a poza sezonem pracuje jako budowniczy w Christchurch – drugim co do wielkości mieście w Nowej Zelandii. 

Usain Bolt w spódnicy
Od wielu lat za królową bieżni uznawana jest Shelly-Ann Fraser-Pryce. Jamajka jest jedną z najbardziej utytułowanych sprinterek ostatniej dekady, gdyż na jej koncie znajduje się aż sześć medali olimpijskich, w tym dwa złote wywalczone w Pekinie i Londynie w biegu na 100 metrów. Oprócz tego zawodniczka siedmiokrotnie stawała na najwyższym stopniu podium mistrzostw świata, a rekord życiowy na jej koronnym dystansie wynosi 10,70 sekund. Wynik ten został ustanowiony 6 lat temu na mityngu w Kingston i jest czwartym najlepszym rezultatem w historii lekkoatletyki. Nic więc dziwnego, że laureatka plebiscytu na najlepszą lekkoatletkę 2013 roku słusznie dorobiła się tytułu „Usaina Bolta w spódnicy”.
 
W marcu 2017 roku Fraser-Pryce zawiesiła swoją karierę, przy okazji ogłaszając, że spodziewa się pierwszego dziecka. Zawodniczka kilka miesięcy później wróciła jednak do treningów, ale początkowo starała się skupiać na obserwowaniu swoich postępów i walce o powrót do odpowiedniej dyspozycji. Mimo osiągnięcia w światowej lekkoatletyce naprawdę wiele, Fraser-Pryce wciąż jest głodna sukcesów sportowych i ma przede wszystkim jeden cel – pobicie swojego rekordu życiowego. - Po urodzeniu dziecka ściganie się na takim poziomie to naprawdę ciężka sprawa. Jestem jednak przyzwyczajona do poświęcenia i wiem, że znajduję się na właściwej ścieżce. Z nadzieją myślę już o kolejnym sezonie – przyznała Jamajka tuż po mityngu Diamentowej Ligi IAAF w Londynie. Zawody, które zostały rozegrane kilka dni temu w stolicy Anglii, były dla sprinterki bardzo udane. „Kieszonkowa Rakieta” pewnie poradziła sobie ze swoimi rywalkami, a 10,98 jest jej najlepszym wynikiem w tym sezonie. 
 
Sprinterka wraca do naszego kraju po blisko 4 latach przerwy – ostatni raz zawodniczka wystąpiła bowiem w Sopocie w 2014 roku, zdobywając tam złoty medal w halowych Mistrzostwach Świata. O to, żeby jej tegoroczny pobyt w Polsce nie był zbyt udany pod względem sportowym, z pewnością zadba Ewa Swoboda. Forma naszej najzdolniejszej polskiej biegaczki wygląda coraz lepiej. Na MP 20-latka wykręciła znakomity czas 11,12, a dodatkowo 20-latka wygrała rywalizację w sprincie na niedawno rozegranym Memoriale Janusza Kusocińskiego. Jej rywalizacja z Fraser-Pryce w chorzowskim mityngu zapowiada się wręcz pasjonująco. 

Wielka walka na skoczni i w polu rzutów
Organizatorzy sierpniowego Memoriału zapowiedzieli również udział jednego z najbardziej utalentowanych lekkoatletów na świecie, Daniła Łysenko. Mimo młodego wieku, rosyjski skoczek wzwyż zgarnął już kilka poważnych skalpów, a ostatni zapisał na swoim koncie podczas niedawnych halowych MŚ w Birmingham. 21-latek zdobył na tej imprezie złoty medal, skacząc na wysokość 2,37 metra. Wynik ten nie został jednak zapisany na poczet Rosji, gdyż Łysenko występował na zawodach jako reprezentant ekipy autoryzowanych lekkoatletów neutralnych (Authorised Neutral Athletes). Powodem zaistniałego stanu rzeczy było zawieszenie „Sbornej” za aferę dopingową.
 
O ile w Birmingham Łysenko pokazał dobrą formę, to na mityngu Diamentowej Ligi w Monako była ona wręcz fenomenalna. Wówczas 21-latek skorzystał z nieobecności w zawodach Mutazy Isy Barszima (najlepszego lekkoatlety 2017 roku), skoczył wzwyż 2.40 i przy okazji wyrównał najlepszy tegoroczny wynik na świecie. O zwycięstwo w Memoriale powinien powalczyć z doświadczonym Sylwestrem Bednarkiem - halowym mistrzem Europy.
 
Jedną z najciekawszych rywalizacji podczas najbliższej imprezy w Chorzowie powinna odbyć się pomiędzy Litwinem Andriusem Gudziusem oraz ambasadorem Memoriału – Piotrem Małachowskim. Zawodnik zza naszej północnej granicy z pewnością będzie wymagającym rywalem dla każdego, gdyż jest on w znakomitej formie i nie bez przyczyny został uznany za najlepszego dyskobola 2017 roku. W ostatnim czasie Gudzius zaskoczył wszystkich ekspertów, sięgając w Londynie po tytuł mistrza świata (rzutem na odległość 69,21) i wyprzedzając o 0,02 metra faworyta zawodów, Szweda Daniela Stahla. Do tego sukcesu zawodnik dołożył również triumf w Diamentowej Lidze, a także swój nowy rekord życiowy - 69,59. W tym roku jest to drugi rezultat na listach światowych. – Andrius jest świetnym dyskobolem i w tym sezonie rzuca naprawdę daleko. Jest jednak do pokonania. Polscy kibice potrafią świetnie wspierać swoich zawodników i jestem przekonany, że na Stadionie Śląskim zgotują taką atmosferę, że uda mi się przerzucić wszystkich rywali z Gudžiusem na czele – przyznał Piotr Małachowski.



Wyniki w cieniu... płci
Najwięcej emocji wywołało jednak potwierdzenie udziału w Memoriale Caster Semenyi, południowoafrykańskiej biegaczki. Zawodniczka już od blisko 10 lat znajduje się w ścisłym światowym topie lekkoatletów, ale sukcesy zawsze znajdowały się w tle wątpliwości, jakiej płci faktycznie jest biegaczka na średnich dystansach. 
 
Całe zamieszanie rozpoczęło się w 2009 roku, gdy biegaczka z Afryki w fenomenalnym stylu zdobyła tytuł mistrza świata w biegu na 800 metrów. Przed MŚ w Berlinie zawodniczka nie była powszechnie znana, a za jej największe sukcesy można było uznać triumfy w biegach na 800 i 1500 metrów w mistrzostwach Afryki juniorów. Choć osiągnięte przez nią rezultaty na tamtej imprezie były wręcz fenomenalne, nikt nie spodziewał się takiej eksplozji formy zawodniczki w Niemczech. Po pewnym wygraniu eliminacji oraz swojego półfinału, Semenya rozbiła swoje rywalki również w decydującym biegu. Co prawda do pierwszych 600 metrów pozostałe zawodniczki mogły mieć jeszcze nadzieje na sukces, ale na ostatniej prostej młodziutka biegaczka z RPA przeprowadziła decydujący atak. Dzięki temu Semenya wyprzedziła drugą na mecie Janeth Jepkosgei Busienei aż o 2,5 sekundy, a jej czas 1:55.45 okazał się być nowym rekordem RPA oraz najlepszym wynikiem w 2009 roku.


Radość ze złotego medalu była jednak dość krótka, gdyż wiele osób nie uznawało Semenyi za kobietę, a stawiane jej zarzuty brzmiały naprawdę poważnie. W odpowiedzi na wszystkie prośby Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych postanowiło podjąć decyzję o przeprowadzeniu na biegaczce skomplikowanych testów płci. Dopiero po nich miało być jasne, czy zawodniczka z RPA dalej będzie mogła startować razem z kobietami. 
 
Zamieszanie z testami trwało prawie rok, a wraz z głosami sprzeciwu, wiele osób reprezentowało swoisty głos rozsądku. Niektórzy bardzo oponowali za decyzją IAAF, uznając ją za rasistowską, łamiąca prywatność zawodniczki oraz prawa człowieka. W lipcu 2010 roku Federacja Lekkoatletyczna postanowiła zakończyć spór i opublikowała komunikat, że Semenya może kontynuować starty w rywalizacji z kobietami. Szczegóły badań nie zostały jednak ujawnione do teraz. Dodatkowo IAAF postanowił nie udzielać żadnych dodatkowych komentarzy na ten temat. Wiadomo jedynie, że lekkoatletka cierpi na hiperandrogenizm, czyli nadmiar męskich hormonów, w tym m.in. testosteronu. 
 
27-latka nie zwraca nie głosy krytyków i do teraz osiąga znakomite wyniki na bieżni. Oprócz złotego medalu MŚ, wywalczonego w 2009 roku, Semenya sięgnęła po ten sam laur w 2011 i 2017 roku, a także zdobyła dwa medale olimpijskie (złoto w 2016 i srebro w 2012 roku). Podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej zawodniczka z RPA będzie chciała w dobrym stylu uczcić pamięć zmarłej Ireny Szewińskiej. Zadanie nie będzie jednak łatwe, gdyż nasze specjalistki w biegu na 400 metrów są wręcz w znakomitej formie. Prym w naszej kadrze wiedzie przede wszystkim przedstawicielka naszego regionu, Justyna Święty-Ersetic, która na czerwcowym „Kusym” była w stanie pokonać samą Allyson Felix. Czy pochodząca z Raciborza zawodniczka postara się 22 sierpnia o podobną niespodziankę?


źródło: własne/fundacjakamili.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również