Nie uda się graczom Rekordu Bielsko-Biała pójść drogą Błękitnych Stargard czy GKS-u Jastrzębie sprzed kilku lat. Bielszczanie „zatrzymali” się na 1/16 Totolotek Pucharu Polski przegrywając u siebie z Górnikiem Łęczna. Druga runda pucharowych rozgrywek to i tak największy sukces w historii Rekordzistów.
Rekord pożegnał się z Pucharem Polski. "Na pewno nie daliśmy plamy"
O porażce Rekordu z Górnikiem Łęczna zadecydowała druga połowa. – A właściwie początek tej odsłony. Kluczem był gol Pawła Wojciechowskiego – precyzuje trener Rekordu, Piotr Jaroszek. Były piłkarz Ruchu Chorzów i Odry Opole idealnie wykorzystał dośrodkowanie Arona Stasiaka, po którym przyłożył jedynie nogę do piłki. To nie było jedyne trafienie w tym spotkaniu, ale decydujące. - W przerwie uczulaliśmy się wzajemnie, że nie możemy grać inaczej, bo Górnik tylko na to czeka, ale w trakcie drugiej połowy, jeszcze przed stratą bramki, poczuliśmy krew. Zaczęliśmy grać odważniej do przodu i straciliśmy bramkę – mówi Dariusz Rucki, który przed przerwą mógł mieć powody do optymizmu.
W pierwszej połowie różnicy między czołowym drugoligowcem, a drużyną trzecioligową nie było widać. Co prawda ekipa z Lubelszczyzny od początku spotkania miała optyczną przewagę, częściej utrzymywała się przy piłce, ale klarownych sytuacji miała jak na lekarstwo. Bielszczanie mogli za to objąć prowadzenie. Najlepsza okazja, w wykonaniu Marcina Czaickiego, skończyła się dla gości jedynie na strachu. Gracz trzecioligowca nie trafił bowiem czysto w piłkę. - Rekord do przerwy postawił trudniejsze warunki niż w drugiej odsłonie. Dobrze przygotowaliśmy się do tego meczu, konsekwentna gra dała nam sukces. Gospodarze starali się kontrować, grali z własnej połowy, ale my byliśmy dobrze ustawieni – mówił po spotkaniu trener gości Kamil Kiereś, który jednocześnie przyznawał, że nie miał ani przez moment obaw o końcowy wynik spotkania.
Z pewnością oglądanie meczu trenerom Górnika oraz kilku fanom z Łęcznej, którzy również dotarli na obiekt w Cygańskim Lesie, ułatwiła zdobyta bramka. Gospodarze próbowali odpowiedzieć, ale akcje te nie były składne. - Chcieliśmy odrobić straty chaotycznie, za mało na to było szans – analizował na gorąco Rucki. Aktywny w ekipie Górnika był Stasiak, który przy pierwszej bramce zaliczył asystę, a sam również mógł wpisać się na listę strzelców. W 70. minucie przegrał pojedynek z bramkarzem Rekordu. Im bliżej końca meczu, tym Rekord grał coraz odważniej, ale Kamil Żołna pomylił się w czystej okazji, a Bartosz Guzdek również chybił. W odpowiedzi Igor Korczakowski „zakończył” emocje dla bielszczan w Pucharze Polski.
- Pierwsza połowa wyglądała tak, jak chcieliśmy. Mieliśmy plan na drugą, bramka go pokrzyżowała. Rutyniarze Górnika nasze momenty dekoncentracji potrafili wykorzystać. Na pewno jednak plamy nie daliśmy – powiedział na koniec trener Jaroszek, który w przyszłym sezonie podobnej pucharowej przygody nie powtórzy. Na szczeblu okręgowym Rekord przegrał z czwartoligową Spójnią Landek i klub z Cygańskiego Lasu na pucharowy podbój Polski musi poczekać co najmniej dwa lata.
Rekord Bielsko-Biała – Górnik Łęczna 0:2 (0:0)
0:1 - Paweł Wojciechowski 54'
0:2 - Igor Korczakowski 90'
Rekord: Żerdka – Gaudyn (84' Kozina), Rucki, Kareta, Waliczek - Żołna, Wyroba (72' Guzdek), Czaicki (69' Czernek), Szymański, Sobik - Wróbel. Trener: Piotr Jaroszek
Górnik: Kostrzewski – Sasin, Pajnowski, Baranowski, Orłowski – Tymosiak, Stromecki, Goliński (67' Lewandowski), Wójcik (84' Korczakowski), Stasiak (90' Cielębak) – Wojciechowski. Trener: Kamil Kiereś
Sędzia: Bartosz Owsiany (Opole)
Żółte kartki: Sobik (Rekord) – Goliński (Górnik)
Widzów: 500