Przełamanie w sam raz na Święta. Odmienieni "Górale" łapią oddech

05.04.2021

Dwa tygodnie przerwy od rozgrywek Ekstraklasy podziałały na zawodników Podbeskidzia wyjątkowo dobrze. W poniedziałkowe popołudnie "Górale", w nieco odmienionym składzie personalnym oraz z nowym ustawieniem, zasłużenie ograli się u siebie bardzo bierną tego dnia krakowską Wisłę. Tym samym beniaminek przełamał dwumiesięczną serię meczów bez zwycięstwa i, przynajmniej na jakiś czas, powrócił na przedostatnie miejsce w tabeli. 

Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

Przerwa reprezentacyjna przyszła dla piłkarzy Podbeskidzia Bielsko-Biała chyba w najlepszym możliwym momencie. „Górale” po bardzo mocnym wejściu w 2021 rok i odzyskaniu nadziei na utrzymanie ligowego bytu, w sześciu kolejnych meczach zespół zdobył zaledwie 3 oczka. Ostatnie tygodnie w wykonaniu podopiecznych Roberta Kasperczyka przypomniały już jednak prawdziwą równie pochyłą, czego dobitnym potwierdzeniem był chyba ostatni pojedynek na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim. 

Dwa tygodnie temu beniaminek poniósł zasłużoną porażkę z Wartą 0:2, nie podejmując właściwie żadnej walki i nie oddając choćby jednego celnego strzału na bramkę przeciwnika. Dokładając do tego brak dynamiki czy intensywności w grze otrzymaliśmy mecz, po którym Podbeskidzie na dobre osiadło na ekstraklasowym dnie. Świąteczny pojedynek z „Białą Gwiazdą” można było zatem potraktować jako jedną z ostatnich szans na złapanie kontaktu z bezpieczną strefą, choć dotychczasowy bilans bezpośrednich spotkań oraz aktualna forma krakowian jednoznacznie wskazywały na to, kogo należy uznać za faworyta meczu przy Rychlińskiego. Dość powiedzieć, że biorąc pod uwagę  dotychczasową rywalizację obu drużyn na bielskim stadionie w Ekstraklasie, Wisła ani razu nie schodziła z boiska pokonana, a w trzech ostatnich spotkaniach (w latach 2015-2016) była w stanie zaaplikować Podbeskidziu aż 12 goli.

Poniedziałkowa rywalizacja nie przyniosła jednak poprawy tej statystyki, a wręcz przeciwnie. Ku uciesze miejscowych kibiców, „Górale” zanotowali bowiem upragnione przełamanie po bramkach Desleya Ubbinka oraz debiutującego w wyjściowym składzie zespołu Davida Niepsuja. Co jednak równie istotne, do bardzo korzystnego wyniku podopieczni Roberta Kasperczyka dorzucili także odpowiedni charakter, agresję w swoich działaniach, szybki doskok do rywala czy po prostu częstsze prowadzenie gry na połowie przeciwnika. Nie będzie zatem przesadą stwierdzenie, że bielszczanie zaliczyli dziś najlepszy mecz w tym roku, umiejętnie wykorzystując sporą bierność defensywy przeciwnika. 

- Musimy zacząć punktować w każdym spotkaniu, aby utrzymać się w Ekstraklasie. Nie mamy już komfortu punktowego czy meczowego, by próbować innego zestawienia, dlatego też bardzo nam zależało na tym, by wrócić do postawy zespołu z początku rundy, gdzie przede wszystkim zgarnialiśmy oczka - przyznawał po końcowym gwizdku II trener „Górali”, Kordian Wójs. Trudno było się dziwić radości przedstawicieli beniaminka, który w kolejnych meczach zapewne ponownie skorzysta z formacji 3-5-2 - z zaznaczoną trójką środkowych obrońców i dwójką wahadłowych, chętnie wrzucających futbolówkę w pole karne. 

Podbeskidzie zaliczyło zatem, w sam raz z okazji Świąt Wielkanocnych, swoiste zmartwychwstanie i po pierwszej wygranej od blisko dwóch miesięcy, odbiło się do ekstraklasowego dna. Obecnie beniaminek plasuje się na przedostatniej pozycji w stawce, wyprzedzając mielecką Stal (mającą jeszcze w zanadrzu zaległy mecz) o dwa oczka. - Każda gra w tej lidze jest 50/50. Oni walczyli, ale to my pokazaliśmy dziś kontrolę i jakość. To dało nam dużo pewności na kolejne gry. W poprzednich meczach to nie wyglądało tak dobrze. Wydaje mi się, że kiedy po prostu gramy, dobrze operujemy futbolówką wyglądamy dużo lepiej, powinniśmy utrzymać taką grę. Wiadomo, że czasem nie jest to możliwe, ale dziś pokazaliśmy, że jesteśmy mocni - powiedział na łamach oficjalnej strony klubowej Desley Ubbink, którego indywidualna akcja przy bramce na 1:0 była ozdobą poniedziałkowej rywalizacji. 

Zwycięstwo powoduje, że bielszczanie odetchnęli z ulgą i zyskali ważny handicap w batalii o utrzymanie, natomiast po dzisiejszej porażce do tej walki ponownie zostali zdegradowani zawodnicy „Białej Gwiazdy”. Na pomeczowej konferencji prasowej trener Peter Hyballa nie zamierzał nawet gryźć się w język, nazywając choćby pierwszą połowę w wykonaniu jego podopiecznych mianem „szokująco słabej”. - Wychodziliśmy z założenia, że na skrzydłach będziemy w stanie stwarzać sytuacje 3 na 2, natomiast zupełnie tego nie robiliśmy. Graliśmy nijako i można powiedzieć, że zaprezentowaliśmy się fatalnie. Podbeskidzie nas taktycznie nie zaskoczyło. Dużo biegali i wykazali się - w przeciwieństwie do nas - zaangażowaniem. Chociażby David Mawutor grał wyłącznie do tyłu lub do boku, co z taktyką nie miało nic wspólnego. Wyglądało to bardziej jak spotkanie w wykonaniu oldbojów. W naszej grze było za mało woli. Nasi zawodnicy powinni się zastanowić nad tym występem, a ja jestem po prostu wściekły - podkreślał bardzo rozczarowany opiekun gości.

A jakie wyzwanie czeka w kolejnej kolejce na odrodzonych bielszczan? Już w najbliższą niedzielę, celem wywalczenia pierwszego wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie, Podbeskidzie wybierze się do Lubina na mecz z Zagłębiem.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również