Paweł Łoś: "Kolektyw jest naszą cechą rozpoznawczą"

30.06.2017
W minioną niedzielę piłkarze Podbeskidzia osiągnęli niebagatelny sukces w postaci awansu do Centralnej Ligi Juniorów. Z głównym architektem tego sukcesu - trenerem Pawłem Łosiem - porozmawialiśmy nie tylko o jego drużynie, ale także o przygotowaniach do nowego sezonu CLJ i o walce ze słynnym Komitetem Oszalałych Rodziców. 
TS Podbeskidzie
Piotr Porębski: Gratuluję awansu do Centralnej Ligi Juniorów i stylu, w jakim drużyna go wywalczyła. Ten sezon nie mógł się chyba dla Was lepiej ułożyć.
Paweł Łoś: Oczywiście, przed sezonem zakładaliśmy zwycięstwo w lidze, a następnie wygranie meczu barażowego. Było wiele niewiadomych, jak chociażby przeciwnik z jakim się zmierzymy w dwumeczu, ale finalnie osiągnęliśmy cel główny, z czego bardzo sie cieszymy. Zawodnicy wraz z całym sztabem stanęli na wysokości zadania. Wszystkie nasze sukcesy zostały wywalczone przez ciężką pracę i upór z jakim podchodziliśmy do każdego zadania. 
 
Spodziewał się Pan większego oporu ze strony przeciwnika w barażach – drużyny CWZS Bydgoszcz, szczególnie w pierwszym spotkaniu?
Analizowaliśmy naszego przeciwnika bardzo dokładnie i byliśmy dobrze przygotowani na ten dwumecz. Znaliśmy dobre i słabe strony zespołu z Bydgoszczy i dzięki dokładnej analizie, tak znakomicie to wyglądało - szczególnie na naszym boisku. Wiedzieliśmy, że jako zespół, poszczególne jednostki, jesteśmy po prostu mocniejsi od Zawiszy i trzeba było to potwierdzić. 
 
Jednak trochę nerwowości musiało się wkraść w poczynania TSP, szczególnie po pierwszym kwadransie rewanżu w Bydgoszczy. Według Pana decyzja sędziego o przedwczesnym odesłaniu Kacpra Gacha do szatni była zbyt pochopna?
Zdecydowanie to była zbyt pochopna decyzja arbitra. Kartka ta została rzekomo podyktowana za zbyt dynamiczne wejście, a to był jego pierwszy faul. Ponadto zawodnicy na naszych kluczowych pozycjach, czyli Szymon Królak, Patryk Kryger i Adrian Pindera otrzymali żółte kartki już w pierwszej połowie. Nie chciałbym się pastwić nad arbitrami i ich postawą, natomiast na pewno to nie był ich najlepszy mecz. Wiadomo, to też ludzie i też mają prawo popełniać błędy, jednak takie sytuacje w meczu takiej rangi po prostu niszczą ten sport. To też spowodowało, że na boisku rywala nie wyglądało to tak dobrze, jak w meczu u nas. 
 
Dlatego też w drugim spotkaniu Jakub Felsch miał zdecydowanie więcej roboty i można powiedzieć, że jego dwie znakomite interwencje właściwie uchroniły zespół przed porażką.
Powiedziałem później Kubie, że były to wręcz bohaterskie interwencje, naprawdę niesamowicie pewne wyjścia do piłki. Jeszcze w pierwszej połowie miał on jedną ważną interwencje, wychodząc za szesnastkę, a wówczas jeden z zawodników Zawiszy trafił go bodajże kolanem bądź tułowiem. Niemniej później Kuba z jednym podbitym okiem ukończył to spotkaniem a zawodnik Zawiszy nie dostał za tamto niebezpieczne wejście nawet żółtej kartki. Drużyna pokazała charakter i stanęliśmy na wysokości zadania. 
 
Dla sporej ilości zawodników była to jednak ostatnia przygoda z juniorską piłką. Nie da się ukryć, że skład, który przystąpi do rozgrywek Centralnej Ligi Juniorów w sierpniu będzie dosyć odmieniony.
Jesteśmy w trakcie kompletowania kadry, a w głównej mierze będziemy bazować na zawodnikach stąd, na naszych wychowankach. Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie, czas przerwy jest bardzo krótki, bo już 5 sierpnia zacznie się pierwsza kolejka CLJ. Zrobimy jednak wszystko, by do tego czasu nasz skład był gotowy – planujemy do trzech wzmocnień.


Drużyna w trakcie przygotowań do rundy wiosennej (fot: archiwum prywatne trenera)
 
Jaki cel został wyznaczony przed drużyną – przede wszystkim utrzymanie w CLJ, czy od razu będziecie chcieli powalczyć o coś więcej?
Przy reorganizacji Centralnej Ligi Juniorów w nadchodzącym sezonie z dwóch grup zostanie po 6 zespołów, więc cel nasuwa się sam. Będzie to nie lada wyzwanie dla zespołu, który dopiero wchodzi na ten najwyższy szczebel. Oczywiście, że chcemy zadomowimy się w tej lidze na dłużej. Zrobimy co w naszej mocy żeby osiągać kolejne założone cele. Natomiast czas pokaże. Może być różnie jak to w sporcie.
 
Wczoraj na oficjalnej stronie internetowej TSP ukazała się informacja o naborze piłkarzy z rocznika 1999 i 2000 do Pana składu. Z jakim odzewem spotkało się to ogłoszenie, ile otrzymał Pan już zgłoszeń?
Mamy już kilkanaście zgłoszeń, jednak wyraźnie jest tam zaznaczone, że Ci zawodnicy powinni być gotowi na zmagania w Centralnej Lidze Juniorów. Piłkarze ci muszą być na poziomie naszych wychowanków, bądź nawet ich przerastać w pewnych aspektach. Zobaczymy niebawem jaki będzie efekt tego naboru.
 
Piłkarze testowani zostaną wdrożeni do treningów czy zostaną sprawdzeni w jakimś wewnętrznym sparingu? Kiedy Pan zadecyduje kto się nadaje, a kto nie?
Czasu mamy mało, dlatego zaprosimy zawodników ze zgłoszeń oraz tych piłkarzy, których regularnie obserwowaliśmy. 11 lipca rozpoczynamy treningi, natomiast już cztery dni później rozegramy gre wewnętrzną z II Zespołem, po której na pewno padną już jakieś konkretne decyzje. Następnie wyjeżdżamy na obóz przygotowawczy (Bystrice - Czechy) i może ewentualnie jakiś jeden bądź dwóch piłkarzy tam do nas dołączy, jednak już po zakończeniu obozu chcielibyśmy mieć skompletowaną kadrę, która ma być gotowa do rozpoczęcia rozgrywek. 
 
W ostatnim wywiadzie wspominaliśmy o tym, że Podbeskidzie nawiązało ścisłą współpracę na tle juniorskim m.in. z Beskidem Skoczów. W takich momentach wspomniane umowy partnerskie chyba bardzo się przydają.
Na pewno będziemy rozmawiać z naszymi partnerskimi klubami – nie tylko z wymienionym Beskidem, ale także np. z Góralem Żywiec. Jest kilka nazwisk, które obserwujemy, ale najbardziej zależało by nam na piłkarzach nie tylko z odpowiednimi umiejętnościami, ale także z osobowością i charakterem. 
 
Właśnie charakterność drużyny i kolektyw to jest chyba najmocniejsza strona Pana zespołu. Już podczas pierwszego meczu barażowego zauważyłem, że nawet bramkarz podbiegał do zawodników ofensywnych, by pogratulować im gola. 
Oczywiście i uważam że stworzyliśmy tutaj w Bielsku naprawdę znakomity zespół, co było widać np. po wspomnianych bramkach. Wydaje mi się, że to właśnie ten kolektyw jest naszą cechą rozpoznawczą. Udało się to stworzyć dzięki wspaniałej grupie zawodników, ludzi z którymi współpracowaliśmy w minionym sezonie.


Piłkarze Podbeskidzia, cieszący się z awansu do Centralnej Ligi Juniorów (fot: TS Podbeskidzie)
 
Wspomnieliśmy wcześniej o pięciu zawodnikach, którzy podpisali już profesjonalne kontrakty z Podbeskidziem. Pana, jako ich swoistego opiekuna, musi chyba rozpierać duma.
Ci zawodnicy [Damian Oczko, Sebastian Smolarz, Kacper Gach, Szymon Królak i Kacper Kostorz – przyp. Red.] pracowali na to naprawdę wiele lat i mam nadzieje, że każdy z nich osiągnie swój wymarzony cel. Myślę, że każdy trener na ich drodze miał spory wpływ na rozwój ich karier i rozwijał u piłkarzy pewne aspekty. Uważam, że ich sukces jest nie tylko moją zasługą, a drogi, którą sobie obrali i celów, które konsekwentnie realizowali.
 
To, że warto stawiać na młodzież pokazał ostatnio Górnik Zabrze – rezygnacja z weteranów i postawienie na młodzież przez Marcina Brosza doprowadziła do zasłużonego awansu do Ekstraklasy. 
Dokładnie, teraz tendencje zaczynają się zmieniać, a kluby zaczynają stawiać na swoich wychowanków. Według mnie to dobra droga, przywiązanie młodych piłkarzy do barw, przynależności klubowej i wskoczenie za zespołem w ogień powoduje, że w klubie można się poczuć jak w jednej wielkiej rodzinie. Wiadomo, jest to trudne do wypracowania, natomiast wspomniane tendencje można zauważyć w wielu akademiach piłkarskich na Zachodzie. Ich funkcjonowanie opiera się na relacji, na zaufaniu i stawaniu w pierwszej kolejności na „swoich” piłkarzy. Z taką akademią mamy do czynienia np. w Bilbao, skąd udało się nam się przenieść pewne wzorce i staramy się je wykorzystać w naszej pracy.
 
Sporo osób zastanawia się, jak wygląda funkcjonowanie takiej drużyny od kuchni – na co zwraca Pan szczególną uwagę podczas treningów? Na motorykę piłkarzy czy może na ich technikę?
Chciałbym w tym miejscu zacząć od sztabu. Drugim trenerem w naszym zespole był Kamil Orawczak, który specjalizuje się analizą gry. Dbał o to, żebyśmy wdrażali do gry potrzebne innowacje, które były zaczerpnięte ze wcześniejszych analiz najlepszych zespołów w Europie. Niewątpliwie nie raz te trudne koncepty mogły być zrealizowane dzięki wysokiej jakości zawodników w kadrze. Ponadto wspólnie analizowaliśmy zespół zarówno indywidualnie, jak i kolektywnie, dzięki czemu każdy zawodnik rozwijali się z osobna, a my stawaliśmy się lepsi jako zespół. Zawodnicy i wspólne analizowanie sprawiało, że my rozwinęliśmy się jeszcze bardziej jako Trenerzy. Sporym wsparciem dla nas był także doświadczony trener bramkarzy Jacek Felsch, który swoją charyzmatyczną osobowością wspiera zespół, jest w stanie wskoczyć za nim w ogień, a chłopaki na pewno to czują. Ponadto brał udział przy scalaniu zawodnika z bramki z zawodnikami z pola po przez wcześniej wspomnianą analizę czy aspekty psychologiczne m.in. komunikacja np. z linią obrony. W przeciągu tygodnia wymieniał się z nim drugi trener Paweł Góra i nie da się ukryć, że te wszystkie osobowości idealnie się ze sobą zazębiały i dzięki temu proces treningowy był niemal kompletny. Ja scalałem wszystko – od zawodników po to co ich otacza. Dbałem o cały proces -  głównie strategię, taktykę czy aspekty mentalne. Udało się stworzyć warunki naszym zawodnikom a oni się za to odpłacili. Oczywiście ważna jest też kwestia przygotowania motorycznego i tym zajmował się trener Dominik Chałupnik i fizjoterapeuta Kuba Heller. Właściwie w tym sezonie rozegraliśmy ponad 40 spotkań i trenerzy dbali o to,  by w kluczowych momentach nasi podopieczni byli w znakomitej dyspozycji fizycznej i byli dobrze przygotowani motorycznie. Starałem się mieć wszystkie kwestie treningowe pod kontrolą, jednak gdyby nie współpraca wszystkich ludzi w sztabie, nie udało by się osiągnąć awansu i tak fantastycznej serii zwycięstw. Chciałbym również podziękować Pani Ewie Olszewskiej-Patykiewicz, psycholog, która bardzo mocno pracowała z zawodnikami rocznika 1999 oraz 2000, przygotowując ich do przyszłych zmagań. 
 
Według Pana awans Podbeskidzia do Centralnej Ligi Juniorów to największy sukces w historii istnienia młodzieżowej sekcji bielskiego klubu?
Na ten moment to największy sukces w historii młodzieżowej sekcji Podbeskidzia i mam nadzieję, że w pewnym stopniu on udowodni, że warto inwestować w młodzież, akademie i stwarzać zawodnikom dobre warunki do rozwoju i pokazywania swojego piękna w grze, jak miało to miejsce w pierwszym barażu na Stadionie Miejskim.
 
Takiego piękna, jakie np. pokazywał Kacper Kostorz w meczu z Kluczborkiem. Piłkarz bez kompleksów wszedł do pierwszej drużyny i udało mu się nawet zdobyć premierową bramkę na pierwszoligowych boiskach. 
Kacper był w naszym zespole i myślę, że ten przykład pokazuje, że każdy z naszych piłkarzy jest mocną indywidualnością i potrafi się odnaleźć w nowym otoczeniu.
Klub zadecydował, że Kacper trafi do drugiej drużyny Podbeskidzia i tam w tym środowisku zdołał się odnaleźć – naprawdę ta zmiana dobrze mu zrobiła. Jego dobra postawa spowodowała, że został zauważony przez sztab pierwszego zespołu i w nim zadebiutował, w dodatku strzelając debiutancką bramkę. Ten przykład pokazuje, jak ważne w piłce jest szczęście.
 
Abstrahując teraz od rozgrywek – ostatnio dość głośno było na temat akcji Piasta Gliwice, który zaczął walkę ze słynnym Komitetem Oszalałych Rodziców. Sam wielokrotnie spotkałem się z przypadkami, kiedy rodzice młodych zawodników zagrzewają ich do walki głośniej od pierwszego trenera. Pan często spotyka się z takimi przypadkami? Trzeba z tym walczyć?
Rodzice powinni być wsparciem dla zawodników i byliśmy bardzo zadowoleni, że najbliżsi naszych zawodników zachowywali się odpowiednio. Często się jednak zdarza, że Rodzic (w młodszych grupach wiekowych) przekracza swoje kompetencje i działa to niekorzystnie dla rozwoju młodego piłkarza – m.in. na jego psychikę, jego decyzyjność. Rodzice czasami próbują również podważać trenerskie autorytety i uważam, że jest to karygodna sytuacja. Rolą akademii, trenerów, mediów jest uświadamianie rodziców, do czego prowadzi takie zachowanie – wspieranie mentalne tych chłopaków jest o stokroć korzystniejsze niż ocenianie, negowanie pewnych kwestii. Im zawodnik jest starszy to musi, żartobliwie mówiąc, odciąć pępowinę i w jakimś stopniu sam zacząć decydować. Na pewno przez to będzie popełniał jakieś błędy, ale na pewno wyciągnie z tego życiową lekcje i w efekcie finalnym wyjdzie mu to na dobre. 
 
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również