Okienko pod znakiem wielkich powrotów. TOP 12 transferowych letnich ruchów

03.09.2021

Chyba każdy kibic, interesujący się na co dzień europejskim futbolem, zgodzi się ze stwierdzeniem, że zakończone już okienko transferowe było najbardziej interesujące oraz nieprzewidywalne w całej historii futbolu. Zachowując oczywiście wszelkie proporcje, latem na naszym śląskim podwórku również działo się naprawdę sporo, a ostatnie miesiące obfitowały przede wszystkim w znaczące wzmocnienia, przeprowadzone w niektórych zespołach rewolucje kadrowe oraz kilka sensacyjnych powrotów „na stare śmieci".

Marcin Bulanda/PressFocus

Postanowiliśmy zatem zebrać wszystkie transferowe działania, podjęte przez nasze kluby w trakcie zakończonego już mercato i wybrać 12 najciekawszych/najbardziej istotnych. W sporządzonym rankingu wzięte zostały pod uwagę zarówno transfery do zespołu, jak i ruchy w drugą stronę. Kto zatem rozbił przysłowiowy bank i dokonał przed rozpoczęciem sezonu najbardziej spektakularnego wzmocnienia? Przy okazji zachęcamy oczywiście do dyskusji i komentowania, bo być może na liście zabrakło jakiegoś z waszych ulubieńców bądź według Was wszystkie pozycje w rankingu powinni zostać obrócone o 180 stopni. 

12. Giorgi Merebaszwili (Wisła Płock -> Podbeskidzie Bielsko-Biała)

Powiedzieć, że letnie okienko w Bielsku-Białej było burzliwe, to jakby nie powiedzieć nic. Po spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej po zaledwie jednym sezonie gry, przy Rychlińskiego doszło do absolutnej rewolucji, obfitującej w całkowitą wymianę kadry, zatrudnienie nowego sztabu szkoleniowego oraz wyczekiwanego dyrektora sportowego. Za najlepsze potwierdzenie niech posłużą liczby w postaci 16 nowych zawodników oraz aż 21 transferów z klubu. Do rozgrywek Fortuna 1. Ligi przystąpił zatem całkowicie nowy zespół, który po koniecznym okresie wspólnej integracji i adaptacji, zaczyna coraz bardziej się zgrywać i znacząco zbliżył się do strefy barażowej.

„Górale” zaczynają łapać drugi oddech, a jednym z piłkarzy, który wymiernie się do tego przyczynił, został doświadczony Giorgi Merebaszwili. 35-letni skrzydłowy jest bardzo dobrze znany na polskim podwórku z występów w Wiśle Płock, gdzie zapuścił korzenie na tyle, że znajduje się obecnie w czołówce zawodników zarówno z największą ilością występów w koszulce „Nafciarzy” w Ekstraklasie, jak i w rankingu najlepszych strzelców zespołu w historii. Teraz Gruzin postanowił jednak poszukać nowych wyzwań i po kilku pierwszych spotkaniach w barwach „Górali”, w których pojawiał się na boisku z ławki, ostatnie zwycięskie pojedynki ze Skrą Częstochowa i Puszczą Niepołomice rozpoczynał od pierwszej minuty. Wiele wskazuje na to, że kibice oraz trenerski duet Podbeskidzia mogą mieć w kolejnych miesiącach z 32-krotnego reprezentanta swojego kraju wiele pożytku. 

11. Maksymilian Banaszewski (Chrobry Głogów -> Zagłębie Sosnowiec)

Może na trochę mniejszą skalę niż w Bielsku-Białej, ale z nowym rozdaniem mamy także do czynienia w obozie Zagłębia Sosnowiec. Po absolutnie rozczarowującym poprzednim sezonie, zakończonym tuż nad strefą spadkową, włodarze klubu ze Stadionu Ludowego postawili na roszady we wszystkich formacjach, a jednym z bardziej zaskakujących ruchów okazało się pozyskanie Maksymiliana Banaszewskiego z Chrobrego Głogów. Ofensywny pomocnik miał bowiem za sobą naprawdę niezły sezon na zapleczu Ekstraklasy i wiele mogło wskazywać na to, że zawodnik ponownie zdecyduje się spróbować swoich sił w PKO Ekstraklasie. 

Tak się jednak nie stało - Banaszewskiego przyciągnęło do Zagłębia Dąbrowskiego wspomniane „nowe rozdanie” oraz ofensywny styl gry, preferowany przez trenera Kazimierza Moskala. I co prawda sosnowiczanie z pewnością nie zapiszą początku sezonu do udanych, jednak 26-latek ma z pewnością potencjał ku temu, by stać się wyczekiwanym w klubie playmakerem, starającym się brać większy ciężar gry na siebie (co potwierdziła chociażby jego zmiana podczas wyjazdowego pojedynku z GKS-em Katowice). Na razie 26-latka nie bronią jednak liczby, bo zaledwie 1 asysta w sześciu spotkaniach to zdecydowanie zbyt mało wobec oczekiwań, postawionych przed skrzydłowym tuż po przeprowadzonym transferze.

10. Grzegorz Sandomierski (CFR Cluj -> Górnik Zabrze)

Po odejściu Martina Chudego, priorytetem włodarzy Górnika Zabrze na letnie okienko transferowe miało być znalezienie nowego golkipera. W pewnym momencie wydawało się, że trener Jan Urban zdecyduje się obsadzić powstały wakat młodzieżowcem (choćby pozyskanym Pawłem Sokołem z Chojniczanki Chojnice), ale w połowie lipca na Roosevelta dołączył także Grzegorz Sandomierski. Trzykrotny reprezentant Polski powrócił do kraju po blisko półtorarocznej przerwie, w międzyczasie której udało mu się sięgnąć po dwa mistrzostwa Rumunii z CFR Cluj. 

Obecnie ciężko wyobrazić sobie wyjściową jedenastkę „Trójkolorowych” bez 31-latka, który na razie nie opuścił w tym sezonie ani minuty. I choć co prawda bramkarz musiał już aż siedmiokrotnie wyciągać piłkę z siatki, do jego postawy raczej żaden kibic ekstraklasowicza nie powinien mieć pretensji.

9. Walerian Gwilia (Legia Warszawa -> Raków Częstochowa)

Przechodzimy do jednego z transferów z kategorii „last minute”, przeprowadzonego przez Raków tuż po odpadnięciu z europejskich pucharów. Kto wie - gdyby 27-latek był do dyspozycji trenera Papszuna już na początku sierpnia, być może popularne „Medaliki” nawiązałyby bardziej wyrównaną walkę z belgijską Gandawą w IV rundzie el. Ligi Konferencji Europy. Przypominając sobie jednak występy zawodnika z przeszłością w Legii Warszawa oraz Górniku Zabrze, Gwilia powinien wprowadzić do środka pomocy „Medalików” sporo pewności oraz stricte piłkarskiej jakości. 

Jak można było przeczytać choćby na łamach „Przeglądu Sportowego” czy oficjalnej strony klubowej Rakowa, dział skautingu częstochowian interesował się 37-krotnym reprezentantem Gruzji już na przełomie maja i czerwca. Wówczas zawodnik czekał na oferty z mocniejszych lig niż Ekstraklasa, ale żadne z podjętych rozmów nie przyniosą konkretnego efektu. Ostatecznie Gwilia zdecydował się na pozostanie w Polsce, choć jak wprowadził się on do swojego nowego zespołu, przekonamy się dopiero po zakończeniu przerwy reprezentacyjnej. 

8. Filip Szymczak (Lech Poznań -> GKS Katowice)

Tymoteusz Puchacz, Kamil Jóźwiak i teraz Filip Szymczak - co łączy wspomnianą przed chwilą trójkę? Wszyscy ci piłkarze udali się na wypożyczenie z Lecha Poznań do GKS-u Katowice, by złapać potrzebne minuty i zyskać doświadczenie z występów w seniorach. Jak wiadomo, dwóch pierwszych piłkarzy znajduje się obecnie w kadrze pierwszej reprezentacji Polski - czy ich drogą pójdzie także 19-letni napastnik? Być może do tego jeszcze długa droga, ale Szymczak wypromował się już przy Bukowej do tego stopnia, że otrzymał powołanie do prowadzonej przez Macieja Stolarczyka kadry młodzieżowej.

Napastnik na Górnym Śląsku z pewnością będzie miał sporo pracy, bo raz, że dość szybko wywalczył sobie miejsce w składzie trenera Góraka, a dwa, że należy on obecnie do grona podstawowych młodzieżowców w talii beniaminka Fortuna 1. Ligi. Na razie Szymczak odpłacił się za zaufanie dwoma zdobytymi golami w sześciu rozegranych spotkaniach, a jeden z nich (notabene zdobyty po bardzo efektownej akcji) wymiernie przyczynił się do odniesienia prestiżowego zwycięstwa w derbowym pojedynku z Zagłębiem Sosnowiec.

7. Mariusz Idzik (Ruch Chorzów -> ?)

38 strzelonych goli w 54 rozegranych spotkaniach na poziomie III Ligi - taki bilansem podczas swojego 2,5-letniego pobytu przy Cichej mógł pochwalić się napastnik Mariusz Idzik. 24-latek w barwach Ruchu zapracował sobie na miano bezwzględnego goleadora, po którym wielu się spodziewało, że po awansie na szczebel centralny i powrocie do gry po kontuzji więzadeł krzyżowych, tylko podtrzyma swoją wręcz fenomenalną dyspozycję. Wraz z dniem 30 czerwca i upłynięciem obowiązującego kontraktu, piłkarz opuścił jednak beniaminka eWinner II Ligi i… do tej pory nie znalazł sobie nowego pracodawcy. 

A wiele wskazywało na to, że piłkarz zakotwiczy na poziomie Fortuna 1. Ligi. Jego usługami miały być bowiem zainteresowane Korona Kielce czy ŁKS Łódź, ale w przypadku pierwszego z klubów wszystko zakończyło się na testach sportowych. Patrząc jednak na obecne problemy „Niebieskich” ze skutecznością, wielu na pewno życzyłoby sobie, by drogi zawodnika i Ruchu ponownie się skrzyżowały. 

6. Gerard Badia (Piast Gliwice -> FC Asco)

Tegoroczne lato w obozie Piasta było bardzo gorące, ale zanim przejdziemy do ruchów, które wymagały przy Okrzei "użycia portfela", zacznijmy od sentymentalnego odejścia, które z pewnością wywołało wzruszenie u niejednej osoby w Gliwicach. Mowa oczywiście o Hiszpanie Gerardzie Badii, który po 7,5-letnim pobycie na Górnym Śląsku i zdobyciu w tym czasie z klubem tytułu mistrza oraz wicemistrza Polski, latem tego roku zdecydował się na powrót do swojego kraju. 

- Jest mi przykro, boli mnie serce, kiedy o tym mówię. Chciałbym dalej pomagać Piastowi, być blisko klubu, który kocham. Będę przyjeżdżał tutaj na mecze i będę kibicować. Liczę, że jeszcze nie raz się spotkamy, bo będę wracał na Okrzei. Czuję się tutaj jak u siebie, traktuję Gliwice jak swoje miasto, a ten stadion jak mój dom - tak skrzydłowy wypowiadał się po oficjalnym ogłoszeniu swojej decyzji. Ale jak pokazał czas, niedługo musieliśmy czekać na powrót zawodnika do swojej „drugiej ojczyzny”. Z okazji inauguracji nowego sezonu PKO Ekstraklasy, Badia przyjechał do Gliwic oficjalnie pożegnać się z kibicami, a jego były już klub poinformował przy okazji, że numer „21” zostanie przy Okrzei zastrzeżony.

Obecnie „Badi” jest zawodnikiem beniaminka piątej ligi hiszpańskiej FC Asco, a grę w piłkę łączy z pracą w rodzinnej firmie.

5. Damian Kądzior (SD Eibar -> Piast Gliwice)

Zostajemy na stadionie jednokrotnego mistrza kraju, bo w połowie lipca gliwicki klub zaskoczył wielu pozyskaniem niedawnego reprezentanta Polski - Damiana Kądziora. Jeszcze chwilę wcześniej skrzydłowy święcił triumfy w chorwackim Dinamie Zagrzeb, a swoją postawą zapracował sobie na transfer do hiszpańskiej La Ligi, gdzie z reguły Polacy mieli naprawdę spore problemy z przebiciem się. Niestety, 29-latek niejako powtórzył ten casus, ale jeżeli na Górnym Śląsku zawodnika zdoła wrócić do formy z chorwackich czasów, może być kluczową postacią Piasta i naprawdę mocno wyróżniać się w całej Ekstraklasie. Na razie jednak sześciokrotny reprezentant Polski jest stopniowo wprowadzany do zespołu trenera Waldemara Fornalika, choć chyba nikt nie ma watpliwości, że pojawienie się piłkarza w wyjściowej „11” jest tylko kwestią czasu.

W tym miejscu warto jednak jeszcze wspomnieć o bardzo rosnącej pozycji negocjacyjnej Piasta. W końcu „niebiesko-czerwoni” wygrali walkę o pozyskanie piłkarza z Lechem Poznań oraz Legią Warszawa, niemając problemów z wyłożeniem potrzebnej do wykupu kwoty odstępnego.

4. Vladan Kovacević (FK Sarajewo -> Raków Częstochowa)

Jeżeli Michała Pazdana podczas Euro 2016 nazywano „Ministrem Obrony Narodowej”, obecny bramkarz Rakowa Częstochowa za swoje występy w dotychczasowej części sezonu, spokojnie powinien również znaleźć miejsce w tym resorcie. Mamy bowiem do czynienia z prawdziwym ekspertem od bronienia rzutów karnych (pięć obronionych jedenastek w niecały miesiąc ma swoją wymowę), który błyskawicznie spłacił kwotę pół miliona euro, którą „Medaliki” zapłacili za wykup zawodnika z bośniackiego Sarajewa. 

Jeżeli dalej golkiper będzie zachowywał taką skuteczność na linii oraz popisywał się takimi interwencjami, jak choćby podczas rewanżowego pojedynku el. Ligi Konferencji Europy z KAA Gent, 23-latek będzie tylko umacniał swoje miano czołowego bramkarza Ekstraklasy i zapracuje sobie na zainteresowanie klubów z Europy Zachodniej. 

3. Jakub Świerczok (Piast Gliwice -> Nagoya Grampus Eight)

Przechodzimy do podium rankingu, a otwiera je reprezentant Polski na ostatnich Mistrzostwach Europy, który podczas lata poniekąd zmienił pracodawcę… dwukrotnie. Po fenomenalnym poprzednim sezonie, spędzonym przy Okrzei na zasadzie wypożyczenia, Piast Gliwice zdecydował się wykupić Świerczoka z bułgarskiego Łudogorca Razgrad za około milion euro. Klub z Gliwic pobił zatem dla napastnika swój transferowy rekord, ale sam wykup nie oznaczał, że 28-latek pozostanie w Polsce na kolejne lata. Tuż po Euro mówiło się bowiem, że zawodnik może zasilić szeregi rosyjskiego Zenitu Sankt Petersburg bądź tureckiego Trabzonsporu, ale ostatecznie w lipcu zdecydował się na dość egzotyczny kierunek. Pochodzący z Tychów Świerczok obrał kurs na Japonię, a dokładnie na jeden z najbardziej utytułowanych klubów w „Kraju Kwitnącej Wiśni” - Nagoyę Grampus Eight. 

Śląski klub zarobił na tej transakcji blisko milion euro, a sam zawodnik już zaczął spłacać swój transfer, zdobywając na razie po bramce w J1 League oraz Pucharze Cesarza. 

2. Lukas Podolski (Antalyaspor -> Górnik Zabrze)

Podolski czy Piszczek, Piszczek czy Podolski… Przy wyborze pozycji lidera długo można było bić się z myślami, bo (przynajmniej dla mnie) ciężko porównać transfer mistrza świata z reprezentacją Niemiec z sentymentalnym powrotem do rodzinnych Goczałkowic zawodnika, który na pewnym etapie swojej kariery był jednym z najlepszych prawych obrońców na świecie, a dodatkowo dorobił się miana „jedynego Polaka, który odmówił Jose Mourinho”. Można poniekąd więc traktować dwie pozycje ex aequo, ale ostatecznie na drugiej lokacie umieściliśmy zawodnika, w którego przyjście do Górnika Zabrze zaczęli już wątpić nawet najwierniejsi kibice czternastokrotnego mistrza Polski. 

Były zawodnik Bayernu Monachium czy Arsenału postanowił jednak spełnić obietnicę, złożoną fanom przed kilkoma laty, rezygnując przy okazji z lukratywnych pod względem finansowym ofert z egzotycznych kierunków. Tym samym popularny „Poldi” zdecydował się wrócić do domu i zapewnił, że to właśnie Górnik będzie ostatnim klubem utytułowanego reprezentanta Niemiec. Obecnie co prawda 36-latek przebywa na kwarantannie z powodu zakażenia koronawirusem, ale sezon jest długi i pomimo sporego falstartu zabrzan w nowym sezonie, Podolski powinien jeszcze dać Górnikowi sporo - zarówno pod względem sportowym, jak i marketingowym. 

1. Łukasz Piszczek (Borussia Dortmund -> LKS Goczałkowice-Zdrój) 

- To że coś się kończy, nie znaczy, że o tym zapominasz. Teraz idę dalej. Tam, gdzie wszystko się zaczęło. W domu - tą wypowiedzią Łukasz Piszczek otworzył nowy - i zarazem ostatni - rozdział w swojej niezwykle bogatej karierze. Rówieśnik wspomnianego Podolskiego postanowił bowiem wrócić do rodzinnych Goczałkowic zaledwie kilka tygodni po tym, jak świętował z Borussią Dortmund zdobycie Pucharu Niemiec.

Choć włodarze niemieckiego klubu robili wszystko, by przekonać obrońcę do spędzenia jeszcze jednego sezonu na Signal Iduna Park, prawy obrońca nie ugiął się i zdecydował się opuścić Zagłębie Ruhry po 11 latach gry, które Piszczek zwieńczył zdobytymi dwoma tytułami mistrza Niemiec oraz awansem z Borussią do finału Ligi Mistrzów UEFA. 

Teraz 66-krotny reprezentant Polski ma okazję mierzyć się z takimi zespołami jak Piast Żmigród, Foto-Higiena Gać czy Carina Gubin, co wywołuje wręcz gigantyczne zainteresowanie w lokalnych środowiskach. Nie zmienia to jednak faktu, że członek Klubu Wybitnego Reprezentanta wciąż imponuje klasą na boisku, a jego wpływ na poczynania LKS-u jest o tyle spory, że po pięciu seriach gier goczałkowiczanie zajmują w tabeli samodzielną pozycję lidera gr. III trzeciej ligi. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również