Nie ma tytułu, będzie horror w niedzielę!

31.03.2017
Nic już nie zostało z przewagi dwóch zwycięstw nad Cracovią hokeistom GKS-u Tychy. W piątek "Pasy" wygrały przed własną publicznością z ekipą trenera Jiriego Sejby, co oznacza, że losy mistrzostwa rozstrzygną się w niedzielę na Stadionie Zimowym.
Łukasz Sobala/PressFocus
Podopieczni trenera Jiriego Sejby, którzy w środe przed swoją publicznością zepsuli początek spotkania z krakowianami tym razem rozegrali go udanie. Przetrwali początkową nawałnicę gospodarzy, a później opanowali sytuację i w efekcie sami objęli prowadzenie. Stefan Zigardy, który wcześniej radził sobie ze strzałami Petra Sinagla i Mateusza Rompkowskiego w 8. minucie uniósł ręce w geście radości po tym, jak Mateusz Bepierszcz wykończył doskonałą akcję Jakuba Witeckiego i Radosława Galanta. Krakowianie całkowicie stracili rezon, zdając sobie sprawę że właśnie zaczęła się zaciskać pętla na ich szyjach. A tyszanie mądrze szukali drugiego trafienia - najbliżej było w 17. minucie, gdy Rompkowski desperacko ratował sytuację po swoim błędzie, po którym goście we dwójkę wyszli z kontrą.

W przerwie ekipa trenera Rudolfa Rohacka ewidentnie wzięła się w garść. Już po 3 minutach drugiej tercji do wyrównania precyzyjnym uderzeniem doprowadził Tomas Sykora. Co gorsza 7 minut później Petr Kalus mimo asekuracji tyskich obrońców skutecznie dobijał strzał Krystiana Dziubińskiego, po którym krążek odbił się od słupka bramki Zigardyego. Niby tyszanie szybko się podnieśli - zagranie Mateusza Bryka z własnej tercji wykorzystał Andrei Makrov w sytuacji sam na sam z Radziszewskim doprowadzając do wyrównania, ale to nie był koniec wymiany ciosów w drugiej tercji. W 37. minucie defensywę tyszan raz jeszcze rozmontowali Sykora z Kalusem, a ten drugi nie dał szans bramkarzowi GKS-u.

Trzecią tercję również lepiej zagrali gospodarze. Najpierw Zib trafił w słupek, a 3 minuty później Damian Kapica podwyższył prowadzenie "Pasów". GKS szukał okazji do poprawy wyniku - Poociecha, Vitek, Semorad, ale Radziszewski nie dał się pokonać. Na lodzie zrobiło się nerwowo, do boksu kar raz za razem zjeżdżali kolejni gracze obu zespołów. W sumie w trzeciej  odsłonie gracze obu ekip na ławkę byli wyrzucani aż 9-krotnie. Najważniejsza statystyka zmianie jednak nie ulegała - Cracovia pewnie dowiozła trzecią wygraną w tych finałach, wyrównując stan rywalizacji. Losy mistrzostwa w sezonie 2016/17 rozstrzygną się zatem w niedzielę na lodowisku GKS-u Tychy. Nie ma wątpliwości - ale się będzie działo!

Comarch Cracovia - GKS Tychy 4:2 (0:1, 3:1, 1:0)
0:1 - Bepierszcz (Witecki, Galant) 8:59
1:1 - Sykora (Kalus) 23:21
2:1 - Kalus (Dąbkowski, Dziubiński) 29:05
2:2 - Makrov (Bryk) 31:30
3:2 - Kalus (Sykora) 36:00
4:2 - Kapica (Novajovsky) 45:37

Cracovia: Radziszewski - Dąbkowski, Zib, Sykora, McPherson, Kalus - Novajovsky, Rompkowski,  Sinagl, Kapica, Dziubiński - Kruczek, Wajda, Urbanowicz, Słaboń, Drzewiecki - Dutka, Noworyta, Domagała, Chovan, Kisielewski. Trener: Rudolf Rohacek

GKS Tychy: Zigardy - Kolarz, Ciura, Witecki, Galant, Bepierszcz - Bryk, Kotlorz, Jeziorski, Semorad, Kolusz - Zat'ko, Górny, Makrov, Komorski, Vitek - Kubos, Pociecha, Woźnica, Rzeszutko, Horzelski. Trener: Jiri Sejba.

Stan rywalizacji: 3:3. Decydujący mecz: niedziela, 2 kwietnia
autor: ŁM

Przeczytaj również