Farid Ali: "Tak dobrych wyników dawno nie było w Jastrzębiu-Zdroju"

14.09.2017
Piłkarze GKS Jastrzębie cały czas robią furorę na trzecim szczeblu rozrywkowym i po ośmiu kolejkach ligowych piastują pozycje lidera. Czołowy zawodnik beniaminka, Farid Ali, nie dziwi się jednak zaistniałym stanem rzeczy i przyznaje w wywiadzie z naszym portalem, że jest to zasługą znakomitej atmosfery w szatni.
Rafał Rusek/Press Focus
Piotr Porębski, SportŚląski.pl: Czy ktokolwiek w klubie spodziewał się tak znakomitej formy na początku drugoligowego sezonu? Gdyby ktoś przed rozpoczęciem rozgrywek powiedział Panu, że po 8. kolejkach drużyna będzie liderem, wyśmiałby go Pan?
Farid Ali: Nie, absolutnie. My przed meczem zawsze zakładamy walkę o zwycięstwo i tak samo było przed sezonem. Wówczas naszym celem także było ciągłe zdobywanie punktów i pniecie się w górę stawki. A jest to możliwe, bo tu w Jastrzębiu mamy naprawdę dobrą drużynę, która niejednokrotnie pokazała już fajną piłkę. Według mnie jesteśmy na tym pierwszym miejscu zasłużenie i wierzę w to, że my na tym nie poprzestaniemy.
 
To właśnie w czym tkwi wasza siła?
Przede wszystkim w znakomitej atmosferze w szatni. Traktujemy się jak jedna wielka rodzina, każdy każdego wspiera, a na treningu np. wszyscy sobie pomagają, dodatkowo starając się w nim wypaść jak najlepiej. Wielu piłkarzy w naszej drużynie jest obecnie w naprawdę dobrej dyspozycji, a ja wiem na co ich stać bo ich dobrze znam. Sukces drużyny rodzi się w szatni i od dobrej atmosfery, dyscypliny wszystko się zaczyna.
 
Co uważa Pan za swój większy sukces podczas pobytu w Jastrzębiu-Zdroju – ćwierćfinał Pucharu Polski czy awans na szczebel centralny? Da się te sukcesy porównać?
Ja w klubie jestem półtora roku i naszym pierwszym sukcesem było utrzymanie się w 3. lidze, kiedy sytuacja zespołu była bardzo zła. Wówczas zrobiliśmy coś niemożliwego, gdyż na 6 meczów przed końcem nie mogliśmy żadnego przegrać. To nam się udało i dzięki temu uwierzyliśmy z siebie i w nasze możliwości i z tego wziął się ćwierćfinał Pucharu Polski i awans. Dało to nam pozytywnego kopa i zdaliśmy sobie sprawę, że potrafimy grać i sukcesy są na wyciągnięcie ręki. Tak dobrych wyników dawno nie było w Jastrzębiu-Zdroju i z tego bardzo się cieszymy – oby tak było dalej. 
 
Właśnie – Pana pobyt w Polsce trwa już półtora roku. Jak to w ogóle się stało, że trafił Pan do drużyny z Jastrzębia?
Przed przyjazdem do tego miasta kontaktowałem się z moim znajomym, który występował w Granicy Ruptawa, czyli klubu, który bodajże spadł w tym roku z IV Ligi do okręgówki. Właśnie on polecał mi przyjazd do Polski, do Jastrzębia-Zdroju, bym sprawdził tutaj swoje siły i ostatecznie zdecydowałem się na transfer tutaj. Przyjechałem na trening, spodobało mi się, dlatego też zostałem na dłużej i wierzyłem, że uda się tu osiągnąć wiele. I to się według mnie udaje.
 
Szczególnie w tym sezonie imponuje Pan formą – w końcu w 8 ligowych meczach udało się strzelić aż cztery bramki. Chyba ostatnio tak dobrą passę strzelecką miał Pan w młodzieżowej drużynie Metalurga Zaporoże.
To już dla mnie historia i skupiam się na tym, by wypadać w barwach GKS-u jak najlepiej i dawać z siebie absolutnie wszystko. Na razie mi to dobrze idzie i cieszę się, że pomagam zespołowi zdobywanymi przez siebie golami. Mimo tego nie skupiam się na swoich osiągnięciach indywidualnych – bramkach czy asystach – chce jedynie, by Jastrzębie wygrywało i osiągało tak dobrze wyniki jak teraz. Pomagam zespołowi, motywuje go, bo chce grać jak najwyżej i marzę, żeby ta drużyna się utrzymała w obecnym stanie. 
 
Mimo tego nie sposób nie zawiesić oka na jednej bramce, którą udało się zdobyć na inaugurację ligi w meczu z Kluczborkiem. To najładniejszy gol w Pana karierze?
Myślę, że to chyba jest najbardziej efektowna bramka, którą udało mi się kiedykolwiek zdobyć. Nie ukrywam, że w tej sytuacji miałem trochę szczęścia, ale bardzo się cieszę, że taki gol padł. Zawsze ćwiczę na treningu takie rzuty wolne i to także z pewnością pomogło mi w tamtej sytuacji. Staram się z każdego stałego fragmentu wyciągnąć jak najwięcej, a wówczas ten rzut wolny mi wyjątkowo siadł. Sam nie wiem jednak, czy gdybym na treningu miał 10 prób by to uderzenie powtórzyć, czy by mi się udało.

Gol Farida Alego w meczu z MKS-em Kluczbork (od 1:35)
 
Ogólnie Ukraińcy ogólnie robią sobie dobrą reklamę w 2. Lidze, gdyż oprócz Pana, znakomicie w tym sezonie spisuje się Jewhen Radionow z ŁKS-u Łódź.
Nie wiem właśnie, czy gdyby w bezpośrednim pojedynku z nami Jewhen grał od początku meczu, pokazałby coś więcej i udałoby mu się nawet strzelić gola. To jest bardzo dobry napastnik i drzemie w nim naprawdę duży potencjał – teraz trafił na swój dobry okres i osiąga ze swoim zespołem niezłe wyniki. A przecież równie dobrze w Olimpii Elbląg spisuje się inny Ukrainiec, Anton Kołosow. Mam z nimi dobre kontakty i gdy jest możliwość po meczu, to lubię z nimi porozmawiać. Cieszę się z ich dobrej dyspozycji moich rodaków i chcę, żeby dalej im tak dobrze szło. 
 
Swoją przyszłość łączy Pan na dłużej z Polską? W końcu wspomniany Anton Kołosow na dobre osiadł w naszym kraju i występuje w nim już od prawie 10 lat.
Ostatnio po meczu z Olimpią rozmawiałem z Kołosowem na temat jego pobytu w Polsce. Dowiedziałem się, że jest w tym kraju już naprawdę długo, w dodatku ma już polskie obywatelstwo i ma tutaj żonę i dzieci. Mi w Polsce naprawdę się podoba – jest spokojnie i chciałbym tu zostać na dłużej. Nie wiem jednak co czas przyniesie, bo wiadomo jakie jest życie piłkarza – grasz tam gdzie chce chcą. 
 
A Śledzi Pan losy swoich byłych, ukraińskich klubów? Jeszcze niedawno nie miałby Pan takiej możliwości – w końcu i Arsenał Kijów i Metalurg Zaporoże przeżyły bankructwo i dopiero się odradzają.
To prawda, szkoda że to tak wszystko wyszło i oba kluby musiały to przejść. Jeżeli chodzi o ligę ukraińską to staram się być na bieżąco w tym temacie, regularnie oglądam mecze i widzę, jak poziom rozgrywek spada z roku na rok. Miałem możliwość żeby zostać na Ukrainie i przenieść się do pierwszej ligi, jednak zrezygnowałem z tego i postanowiłem wyjechać. Wiadomo, jak niestabilna jest sytuacja na Ukrainie, dlatego przystałem na ofertę z Polski i teraz absolutnie skupiam się na jak najlepszej grze w Jastrzębiu. 
 
Przed Wami chyba dwa najtrudniejsze wyjazdy w tym sezonie – do Poznania i Radomia. Czy ciąży na was jakąś dodatkowa presja? Czy w przeciwieństwie do np. Radomiaka nie musicie, a jedynie chcecie wygrać?
Musimy wygrać oba spotkania, by utrzymać się w czubie tabeli i potwierdzić, że zasługujemy na miejsce w którym się znajdujemy. Cały czas musimy jednak dawać z siebie wszystko i nie ważne z kim i gdzie gramy – zawsze walczymy o zwycięstwo. Nikogo nie lekceważymy, wszystkich rywali traktujemy na równi, bo druga liga jest bardzo wyrównana i każdy może wygrać z każdym. Prosty przykład – nam udało się wygrać w Wejherowie, ale miejscowy Gryf ostatnio odebrał punkty wspomnianemu wcześniej Radomiakowi.  Każdy w tej lidze będzie tracić punkty, dlatego w tym miejscu cieszymy się, że tak dobrze nam to teraz idzie i oby tak to wyglądało dalej. Gramy swoje, wiemy co mamy robić, ale wiadomo jaki jest sport – wszystko się może zdarzyć. 
źródło: własne/sportslaski.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również