Doliczony czas... Karny rozstrzygnął mecz

26.09.2020

Nietypowo, ponieważ na Stadionie Miejskim, a nie na własnym obiekcie w Cygańskim Lesie, podopieczni Dariusza Mrózka rywalizowali o ligowe punkty z Ruchem Chorzów. Faworyt walczący o powrót na szczebel centralny dopiero w doliczonym czasie gry zapewnił sobie trzy punkty w rywalizacji z Rekordem Bielsko-Biała. 

Marek Łękawa/bts.rekord.com.pl

– Doceniamy klasę naszego rywala. Jest to faworyt i jedna z najlepszych, jak nie najlepsza drużyna w naszej lidze. Wierzę jednak w swoich zawodników. W zeszłym sezonie potyczka Rekordu z Ruchem zakończyła się pewną wygraną "Niebieskich" 3:0. Sądzę jednak że moi piłkarze nabrali doświadczenia i teraz łatwiej im będzie sobie poradzić z presją. Większa ciąży na rywalu. Oni muszą wygrać, a my chcemy i możemy – powiedział przed meczem z 14-krotnym mistrzem Polski trener Rekordu, Dariusz Mrózek. 

Rywalizacja przebiegała od pierwszego gwizdka arbitra pod dyktando przyjezdnych, co wynikało z taktyki obranej przez szkoleniowca "Rekordzistów". Gospodarze oddali inicjatywę rywalom, nastawili się zarazem na wyprowadzanie szybkich ataków. Wobec tego podopieczni Łukasza Berety budowali grę w oparciu o ataki pozycyjne, z których niewiele jednak wynikało. Natomiast bielszczanie, zgodnie z planem, wyprowadzali groźne kontrataki. Jeden z nich zakończył się niecelnym uderzeniem Kamila Żołny. Niebawem zabrakło im pomysłu na jego sfinalizowanie. Mieli bowiem przewagę 4 na 3 na połowie Ruchu.

W 27. minucie chorzowianie wykreowali sytuację, po której mogli objąć prowadzenie. Piłka uderzona z obrębu pola karnego przez Mateusza Duchowskiego nie dotarła jednak do celu. Niebawem odpowiedzieli gospodarze. Raz jeszcze o lepszą finalizację decyzji, po kontrataku, powinien pokusić się Żołna. Chwilę później Marek Sobik przymierzył tuż obok słupka. W zdecydowanie trudniejszej sytuacji, znajdując się w „parterze”, w 43. minucie zaskoczył Jakuba Bieleckiego Dariusz Rucki. Kapitan gospodarzy uderzając w pozycji zbliżonej do podporu tyłem otworzył wynik meczu. Piłka po jego strzale odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce wobec braku reakcji golkipera.

Druga odsłona rozpoczęła się od próby Sobika, który finalizował atak szybki Rekordu. Odpowiedzieli przyjezdni za sprawą stałego fragmentu gry i jego wykonawcy – Michała Mokrzyckiego. Jakub Szumera stanął w tej sytuacji na wysokości zadania, a dobitka Mariusza Idzika była niecelna. Mokrzycki raz jeszcze próbował zaskoczyć młodzieżowca w bramce Rekordu w minucie 57., uderzył jednak obok bramki. Podobny skutek przyniosły próby Patryka Sikory i wspomnianego Idzika. Większą precyzją wykazał się natomiast kwadrans później Piotr Kwaśniewski, który doprowadził do remisu dokumentując w ten sposób optyczną przewagę chorzowian. Dopisało im w tej sytuacji szczęście, piłka do bramki wpadła po rykoszecie. 

Przyjezdni chcieli pójść za ciosem, nie opuszczali w końcówce pojedynku połowy Rekordu i swego dopięli. Zanim do tego doszło, w 89. minucie na listę strzelców mógł wpisać się Bartłomiej Kulejewski, z bliska jednak spudłował. W doliczonym czasie gry arbiter wskazał na "wapno" po zagraniu ręką w polu karnym. Idzik wybornej okazji nie zmarnował. 

Rekord Bielsko-Biała - Ruch Chorzów 1:2 (1:0)
1:0 Rucki 43'
1:1 Kwaśniewski 73'
1:2 Idzik 90+2' (rzut karny) 

Rekord: Szumera – Kareta, Rucki (62' Czaicki), Mączka, Caputa, Gaudyn (82' Iwanek), Wyroba, Sobik, Żołna, Szymański, Guzdek (69' Wróblewski). Trener: Dariusz Mrózek.

Ruch: Bielecki – Kasolik, Kawula, Kulejewski, Kwaśniewski, Mokrzycki, Sikora, Winciersz (68' Paszek), Duchowski (56' Foszmańczyk), Janoszka, Idzik. Trener: Łukasz Bereta. 

autor: Krzysztof Biłka

Przeczytaj również