„Czas pokaże, czy będą to kibice czy kibole”. Jutro do Bielska zawita tysiąc sympatyków Ruchu

03.09.2019

W środę o godz. 17 rozegrany zostanie zaległy mecz 2. kolejki III ligi grupy trzeciej, w którym naprzeciwko siebie staną Ruch Chorzów oraz występujący w roli gospodarza Rekord Bielsko-Biała. Spotkanie odbędzie się z ponad trzytygodniowym opóźnieniem, bowiem - wbrew pozorom - to nie „Niebiescy”, a „Biało - Zieloni” zmagali się z organizacyjnymi problemami. Wymagającym wyzwaniem okazała się „gościnność”. Przyjęcie na swój stadion licznej grupy kibiców chorzowian, która zgłosiła zamiar przyjazdu pod Klimczok w liczbie około tysiąca osób, skutkowałoby wypełnieniem obiektu przy Startowej 13 do ostatniego miejsca. Zatem jakie rozwiązanie znalazł Rekord, by uporać się z… rekordem frekwencji?

Norbert Barczyk/PressFocus

Rzetelniejszej odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie nie udzieli nikt inny, niż człowiek najlepiej zorientowany w owej sprawie, a więc sternik bielskiego klubu. - Dotychczas byliśmy w stanie przyjąć na swój obiekt zarówno kibiców Polonii Bytom, jak i GKS-u Jastrzębie. Teraz zmuszeni jesteśmy jednak podjąć Ruch Chorzów na Stadionie Miejskim. Najważniejszym powodem tej decyzji była policja. Gdy służby mundurowe usłyszały o konieczności rozegrania meczu, od razu kategorycznie zabroniły nam organizacji spotkania w Centrum Sportu Rekord. Ponadto, zakazały także gry w pierwotnym terminie, przez co zmuszeni byliśmy przesunąć spotkanie o kilka następnych dat w kalendarzu – tłumaczy Janusz Szymura, prezes Rekordu Bielsko-Biała.

Gdyby mecz rozgrywany był na boisku przy ulicy Startowej, sami fanatycy chorzowskiej drużyny zajęliby wszystkie siedzenia na stadionie. Sytuacja, w której w Cygańskim Lesie zabrakło miejsc, przez co część kibiców „Biało - Zielonych” zmuszona była oglądać widowisko w pozycji stojącej, miała jednak już miejsce i to dwukrotnie. Pierwszym przypadkiem było starcie z Górnikiem Piaski Czeladź. To właśnie w tym spotkaniu „Rekordziści” wywalczyli awans do III ligi, pokonując rywali w serii rzutów karnych. Oprócz meczu połączonego z dorocznym festynem organizowanym przez bielszczan, ponad tysiąc osób stawiło się także na konfrontacji z GKS-em Bełchatów rozgrywanej w ramach pierwszej rundy Pucharu Polski na szczeblu centralnym. Choć emocji nie brakowało, podopieczni Piotra Jaroszka nie mieli wówczas zbyt wielu powodów do optymizmu, bowiem w tamtym starciu ulegli przyjezdnym aż 2:6. Wszystko zatem wskazuje, że jutrzejsze spotkanie zapisze się w annałach bielskiego klubu jako mecz z najwyższą frekwencją w historii drużyny z Cygańskiego Lasu. A jak wiadomo, stanie się to przede wszystkim za sprawą licznej obecności fanatyków „Niebieskich”.

- Jesteśmy w pełni zmobilizowani i przygotowani na przyjazd sympatyków Ruchu. Czas pokaże, czy będą to kibice czy kibole. Organizacja takiego meczu wygenerowała u nas duże koszty, gdyż zmuszeni byliśmy wynająć aż 120 ochroniarzy, którzy poza przygotowaną już policją, będą czuwać nad bezpieczeństwem wydarzenia. Przewidujemy, że na stadionie stawić się może nawet około dwóch tysięcy ludzi – rokuje prezes Beskidzkiego Towarzystwa Sportowego.

Dla zdecydowanej większości piłkarzy Rekordu, występ przed tak szeroką rzeszą osób zgromadzonych na trybunach będzie kompletnym novum. Ponadto, w zespole Piotra Jaroszka znajduje się solidna grupa młodych zawodników, z definicji bardziej podatnych na stres. Zatem, jakie nastroje dominują w szatni bielszczan? - Wiadome jest, że mecz przeciwko drużynie z tak wybitną historią, do tego rozgrywany na pięknymi, dużym stadionie z liczną publicznością, wzbudza wyjątkowe emocje. Musimy jednak pamiętać, że nikt nie dopisze nam dodatkowych punktów, poza trzema w przypadku zwycięstwa. Specjalna mobilizacja, która może przerodzić się w przemotywowanie, nie ma tutaj żadnego sensu – ocenia kapitan „Rekordzistów”, Dariusz Rucki.

Ponadto 34-letni zawodnik odniósł się również do samego miejsca, gdzie wraz z kolegami rozegra swój piąty mecz w sezonie. - Przed renowacją murawy naszego obiektu, mecze na Stadionie Miejskim wywierały na nas ogromne wrażenie. Teraz obie płyty są na zbliżonym poziomie, lecz oczywiście przeżycia wciąż są trochę inne przy okazji tych spotkań. Mimo to wolimy jednak grać przy Startowej, ponieważ tutaj czujemy się najbardziej komfortowo – stwierdza środkowy obrońca bielszczan, którego słowa zdają się być potwierdzeniem przysłowia: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.

Również prezes Janusz Szymura nie pozostał obojętny wobec prezentacji priorytetów klubu. - Chcemy rozgrywać wszystkie możliwe mecze na własnych obiektach, zarówno w futsalu, jak i w piłce nożnej. Dlatego nie ma miejsca sytuacja, w której zależałoby nam na częstych występach w Hali pod Dębowcem lub na stadionie przy ulicy Tadeusza Rychlińskiego, a miasto na to by nie zezwalało. Jednak zdarzają się momenty, kiedy podczas organizacji danych imprez konieczne jest wykorzystanie publicznej infrastruktury. Bylibyśmy zachwyceni, gdybyśmy mieli możliwość zgłoszenia się w tym sezonie do przeprowadzenia w Bielsku-Białej turnieju w ramach futsalowej Ligi Mistrzów, lecz wymagany termin jest już zarezerwowany w miejskiej hali na jakieś zmagania dżudoków. Natomiast w zeszłym roku na drodze stanęła nam wystawa ogrodnicza – dodaje sternik bielskiej drużyny.

Jak wiadomo, często jednym z największych problemów zespołów, zarówno z niższych, jak i wyższych lig, jest konflikt na linii włodarze – miasto. Sprawę w Bielsku-Białej komplikuje również fakt, że radni chętnie wspierają TS Podbeskidzie, występujące w Fortuna 1. Lidze, natomiast zapału brakuje im do wsparcia BKS-u Stal, ku niezadowoleniu wielu kierujących się tradycjami mieszkańców. W całym tym konflikcie sytuacja Rekordu wydaje się jednak być neutralna, a momentami nawet dobra.  - Nie zauważam, aby któryś z radnych celowo rzucał nam kłody pod nogi, chociaż muszę wrzucić dwa kamyczki do miejskiego ogródka. Pierwszym jest fakt, że nie doszedł do skutku pomysł rozgrywania finału Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Bielsko-Biała na reprezentacyjnym, pięknym stadionie. Dla zawodników z regionu występ na tak dużym obiekcie byłby niezapomnianym przeżyciem. Druga sprawa związana jest już z jutrzejszym meczem. Spotkaliśmy się z nieoczywistym oporem przy chęci zmiany obrandowania boiska z barw Podbeskidzia na nasze. Ostatecznie jednak doszliśmy do porozumienia i w środę Stadion Miejski będzie zielony – zaznacza prezes Janusz Szymura.

Rekord Bielsko-Biała w czterech meczach zdołał zgromadzić już osiem oczek, tracąc do lidera pięć punktów. Należy pamiętać jednak, że „Biało - Zieloni” rozegrali jeden mecz mniej, niż wiodące prym w III lidze rezerwy Śląska Wrocław. Ewentualnym zwycięstwem nad Ruchem, podopieczni Piotra Jaroszka przesunęliby się na drugą pozycję w tabeli. „Rekordziści” w dwóch pierwszych spotkaniach pokonali na wyjazdach obu beniaminków, lecz w następnych starciach musieli zadowolić się remisem. Wyniki pozwalają mieć jednak nadzieję, że jutro bielszczanie zdołają pokonać piłkarzy z Chorzowa, którzy wciąż nie wyrwali się z marazmu i posiadają minus jeden punkt na koncie.

- Dobrze zaczęliśmy ten sezon. Nie popadamy jednak w samozachwyt, gdyż wiemy, że dotychczas nie spotkaliśmy się z tak wymagającymi rywalami, jak czekający na nas w najbliższych kolejkach przeciwnicy. Tak naprawdę, dopiero następne tygodnie przyniosą rzetelną ocenę naszej formy. Można wręcz powiedzieć, że schody zaczynają iść w górę. W niedzielę mierzyliśmy się z rezerwami Zagłębia Lubin, a już w następny weekend czeka nas kolejny wyjazd do południowo-zachodniej części Polski, w celu rozegrania meczu ze Śląskiem II Wrocław. W dolnośląskiej stolicy zawitamy ponownie pod koniec września, kiedy przyjdzie nam rywalizować w lidze z tamtejszą Ślęzą. Cieszymy się, że nie przytrafiła nam się jeszcze ani jedna porażka, ale wiemy, że prawdziwe sprawdziany dopiero nadejdą – kończy Dariusz Rucki z właściwą dla lidera drużyny rozwagą.

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również