Bez zęba i bez punktów. Polonia przegrywa w Goczałkowicach

19.08.2021

Zupełnie bezzębni okazali się zawodnicy Polonii podczas hitu trzeciej kolejki III ligi w Goczałkowicach-Zdroju. Drużyna Łukasza Piszczka w drugiej połowie zdominowała rywala i pewnie obroniła dwubramkowe prowadzenie.

Marcin Bulanda/PressFocus

Bytomska Polonia z terenu lidera trzeciej grupy trzeciej ligi wyjechała z pustymi rękoma. W szatni zespołu po spotkaniu padło kilka gorzkich słów, a ekipa opuściła Goczałkowice w słabych nastrojach. Choć to dopiero trzecia kolejka, bytomianie z czteroma punktami na koncie plasują się dopiero na jedenastym miejscu. Porażka z aktualnym liderem boli tym bardziej, że drużyna Łukasza Piszczka będzie jednym z najpoważniejszych kandydatów do awansu w obecnym sezonie. Pięciopunktowa strata na tym etapie nie wróży niczego dobrego.

Pierwsze 20 minut należało do drużyny z Bytomia. Gospodarze nie mieli wiele do powiedzenia na boisku i zepchnięci zostali do defensywy. W miarę, jak czas na murawie upływał, goczałkowiczanie coraz chętniej atakowali. Goście za to z każdą kolejną minut spuszczali z tonu. Do przerwy żadna ekipa nie była szczególnie blisko zdobycia bramki, a na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis. 

Ciekawie zrobiło się w drugiej części gry. Po trafieniu Jakuba Szendzielorza w 49. minucie, piłkę do bramki zapakował Piotr Ćwielong i gospodarze w błyskawicznym tempie wyszli na dwubramkowe prowadzenie. – Nie ma co ukrywać, trochę zabrakło zimnej głowy na początku drugiej połowy. Ale wiemy co i jak poprawić, ta porażka ani trochę nas nie dekoncentruje, pójdziemy po niej do przodu – mówił po spotkaniu golkiper Polonii Krzysztof Kamiński.

– W pierwszej połowie graliśmy tak, jak chcielibyśmy, żeby to wyglądało. Graliśmy wysoko, agresywnie, odbieraliśmy piłki. Druga połowa w naszym wykonaniu była zdecydowanie słabsza. Przeciwnik wykorzystał nasze błędy i końcowy wynik 0:2 był jak najbardziej zasłużony. Takie spotkanie nie może się nam zdarzyć po raz drugi, teraz musimy seryjnie zdobywać punkty – komentował po przegranym starciu trener Włoka.

Drugi szkoleniowiec zespołu z Bytomia trener Tomasz Włoka natychmiastowo zarządził trzy zmiany. Zastępował on trenera Kamila Rakoczego, który spotkanie obejrzał z trybun z powodu zawieszenia. – Próbowaliśmy zmienić oblicze tego spotkania zmianami. Nie osiągnęliśmy tego efektu, jaki zakładaliśmy. Trudno, musimy robić swoje i ciężko pracować na to, aby wyniki były dla nas korzystniejsze. – mówił dalej szkoleniowiec Polonii Bytom.

Zespół przyjezdny obrał zupełnie nową taktykę – z czwórki obrońców przeszedł na grę trzema zawodnikami z tyłu, zagęszczony został środek pola, a Polonia w założeniu miała przycisnąć i ruszyć do przodu. W efekcie zmiany nie dały jednak tego, czego oczekiwał po nich kierujący zespołem Włoka. Polonia grała coraz gorzej, dawała spychać się do momentami desperackiej defensywy. Jedyną nadzieją dla gości mogły być szybko wyprowadzone kontry, ale nawet tutaj zespół nie miał wiele do zaoferowania. – Ostatnie 15 minut meczu graliśmy w nieco innym ustawieniu, trójką z tyłu, dwójką z przodu i piątką ludzi w linii pomocy, aby zagęścić środek. Jednak rywal w końcówce cofnął, czekał na nasze błędy i starał się skutecznie kontrować – skwitował trener Włoka.

Można było odnieść wrażenie, że ekipa z Bytomia na tle rywala, szczególnie w drugiej połowie, wydawała się nieco ociężała. Widać było, że piłkarze drużyny gości nie są szczególnie mobilni. – Jesteśmy dobrze przygotowani. Trzeba pamiętać, że Goczałkowice to klasowy zespół, budowany na solidnych fundamentach. Po prostu spotkały się dwie dobre drużyny, które walczyły o swoje i dziś to nie my wygraliśmy – komentował Kamiński.

Koniec końców cała druga część spotkania w wykonaniu bytomian okazała się mizerna. Nie na miarę drużyny, która typowana była jako murowany kandydat do awansu na wyższy szczebel rozgrywek. Piłkarze Polonii zagrali pozbawieni ambicji. Snuli się po murawie, łapiąc kolejne przewinienia, a w efekcie również żółte kartki. Jedną z najlepszych okazji, w ostatnich minutach meczu, miał obrońca bytomskiej ekipy, Marek Krotofil. – Niestety musimy przełknąć gorycz porażki, choć przyjechaliśmy po pełną pulę. Pierwsza bramka trochę ustawiła mecz, bo gospodarze dostali wiatru w żagle, a my bardzo szybko drugi cios. W końcówce udało mi się włączyć do przodu, Patryk Stefański zagrał doskonałą piłkę i chciałem ją skontrować. Było to dość daleko od bramki. „Siadło” mi, ale bramkarz był na posterunku – mówił obrońca drużyny z Bytomia tuż przed wyjazdem z Goczałkowic.

Polonia przegrywa i nie zdobywa ani jednej bramki. Choć okazji do strzelenia gola było wiele, nawet w sytuacji, w której bramkarz znajdował się poza słupkami nie udało się wpakować piłki do siatki. Na straży stał Łukasz Piszczek, który wykazał się refleksem i nogą wybił piłkę z linii bramkowej. Bytomianie wykorzystali już margines błędu i teraz muszą się zrehabilitować. Okazja idealna, bo w sobotę bytomianie rozegrają mecz z Cariną Gubin. Beniaminek spod zachodniej granicy Polski nie wygrał jeszcze żadnego spotkania i stracił aż 7 bramek. Drużyna stanie przed szansą zwycięstwa i złapania rozpędu przed kolejnymi meczami ligowymi.

autor: Antoni Majewski

Przeczytaj również