Zabrakło niewiele. Polacy bez medalu na normalnej skoczni

10.02.2018
Po takich zawodach można odczuwać tylko niedosyt. Kamil Stoch i Stefan Hula nie popisali się w drugiej serii tak dobrymi skokami jak w pierwszej i ostatecznie w dzisiejszym konkursie zajęli odpowiednio czwarte i piąte miejsce. Mistrzem olimpijskim na normalnej skoczni w koreańskim Pyeongchangu został Niemiec Andreas Wellinger, natomiast skład podium uzupełnili Norwedzy - Daniel-Andre Tande i Robert Johansson. 
Rafał Oleksiewicz/Pressfocus
Na ten dzień czekali wszyscy narciarscy kibice na całym świecie. Blisko 24 godziny po efektownej ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pyeongchangu, na starcie zawodów na normalnej skoczni stanęło 50 skoczków, by rywalizować o medal z najcenniejszego kruszcu. Wsród nich znalazło się czterech Polaków, których wielu bez zbędnego skrępowania typowało do zajęcia miejsca na podium i zapisania się złotymi zgłoskami w kartach narciarskiej historii. Według bukmacherów z Fortuny największą szansę na wygraną w dzisiejszych zawodach miał Kamil Stoch, bowiem kurs na zajęcie przez niego 1. miejsca wynosił 2.75. 
 
Nieco niżej (kurs 3.00) stawiano szanse Niemca Andreasa Wellingera, który od początku pobytu w Korei imponował fantastyczną formą. W końcu dwukrotny wicemistrz świata z Lahti popisał się w czwartkowych seriach próbnych i kwalifikacjach fenomenalnymi skokami, a osiągnięte przez niego 112 metrów było najdłuższym skokiem, oddanym w ostatnich dniach na normalnym obiekcie w Pyeongchangu.
Bukmacherzy wysoko stawiali także szanse bardzo groźnych Norwegów  - Roberta Johanssona, Daniela-Andre Tandego i Johanna Andre Forfanga, wicelidera Pucharu Świata - Richarda Freitaga, a także Dawida Kubackiego, który do momentu konkursu w Korei oddał pięć skoków i trzy z nich zapewniły mu miejsca na podium w seriach próbnych bądź kwalifikacjach.
 
Przed zawodami nie należało jednak nikogo lekceważyć, bowiem Igrzyska Olimpijskie dla każdego skoczka są w tym sezonie imprezą docelową i każdy starał się do niej przygotować jak najlepszą dyspozycję. Poza tym historia już niejednokrotnie pokazała, że na IO może dojść do sporych niespodzianek. W końcu w 2002 i w 2006 roku mało kto spodziewał się triumfów odpowiednio Simona Ammanna i Larsa Bystoela, którzy przed zdobyciem złotych medali nie osiągnęli żadnych spektakularnych sukcesów. 
 
Polscy kibice liczyli na takie znakomite wyskoki w wykonaniu podopiecznych Stefana Horngachera, a ich ogromne apetyty dodatkowo rozbudziła seria próbna, rozegrana tuż przed konkursem. Choć w niej najlepszy okazał się Norweg Robert Johansson, tuż za nim uplasowało się trzech biało-czerwonych – Stefan Hula, Dawid Kubacki i Kamil Stoch. Pierwszy z wymienionych Polaków okazał się także autorem zdecydowanie najdłuższego skoku (109 metrów), oddanego jednak z wyższej belki i przy nieco bardziej sprzyjających warunkach. Oprócz przedłużenia fantastycznej formy polskich skoczków liczyliśmy na to, że wiatr w Korei nie będzie płatać figla, a przewidywane prognozy się nie sprawdzą. Do pewnego momentu konkurs był rozgrywany bardzo sprawnie, a niektórzy zawodnicy pokusili się o sprawienie ogromnej sensacji. Fenomenalnymi próbami popisał się m.in. Ryoyu Kobayashi (108 metrów), Mackenzie Boyd-Clowes (103,5 metra) czy przede wszystkim Amerykanin Kevin Bickner, który wylądował aż na 109 metrze i tym samym zapracował sobie na bardzo wysokie, czternaste miejsce.
 
Z biegiem czasu wiatr zaczął wiać bardzo mocno, o czym dobitnie przekonali się m.in. Peter Prevc i Gregor Deschwanden, których kilkukrotnie trzeba było zdejmować z belki. Bywało także tak, że wiatr całkowicie ustawał, co przeszkodziło Junshiro Kobayashiemu i przede wszystkim Dawidowi Kubackiemu w osiągnięciu dobrego skoku. Nasz reprezentant trafił na zdecydowanie najgorsze warunki wietrzne (odjęto mu najmniejszą ilość punktów za warunki – dokładnie 3,4 punktu), niespodziewanie skoczył tylko 88 metrów i tym samym zakończył swój udział na pierwszej serii. Ogólnie ten konkurs był dla nas bardzo skrajny, bowiem z jednej strony fatalny skok oddał Kubacki, przeciętnie spisał się Maciej Kot, natomiast Stefan Hula popisał się wręcz nieprawdopodobnym skokiem na 111 metr. Polak potwierdził swoją świetną formę i tym samym osiągnął nad wszystkimi rywalami sporą przewagę – dokładnie 5,9 punktu nad drugim ex aequo Kamilem Stochem i Johannem Andre Forfangiem.  
 
Druga seria zapowiadała się fenomenalnie, co potwierdził m.in. genialny skok Petera Prevca. Słoweniec, który w 2014 roku w Soczi indywidualnie zdobył srebrny i brązowy medal, skoczył aż 113 metrów – zaledwie 50 centymetrów bliżej od oficjalnego rekordu skoczni. Niestety, każdy kolejny skoczek był coraz dłużej przetrzymywany na belce, a zawody przeciągane były niemal w nieskończoność. Sam Simon Ammann czekał na swoją próbę blisko 10 minut, jednak później na szczęście wszystko się w miarę się uspokoiło i oglądaliśmy świetne próby niektórych zawodników. Norwegowi Johanssonowi i Andreasowi Wellingerowi udało się wyrównać rekord skoczni, jednak tak wysokie próby nie padły łupem naszych reprezentantów. Kamil Stoch zajął miejsce tuż za podium, natomiast Stefan Hula spadł z pierwszej na piątą pozycję. Obaj zawodnicy skoczyli po 105,5 metra. Złoty medal zdobył wspomniany Wellinger, natomiast pozostałe medale rozdzielili pomiędzy sobą Norwedzy – Forfang i Johansson.
 
 
 
 
Wyniki konkursu olimpijskiego na normalnej skoczni w Pyeongchangu:
 
1. Andreas Wellinger 104.5 m 113.5 m 259.3
2. Johann Andre Forfang 106 m 109.5 m 250.9
3. Robert Johansson 100.5 m 113.5 m 249.7
4. Kamil Stoch 106.5 m 105.5 m 249.3
5. Stefan Hula 111 m 105.5 m 248.8
...
19. Maciej Kot 99 m 102 m 217.0
35. Dawid Kubacki 88 m  - 92.0
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również