WYWIAD: Milan miał Maldiniego, Roma ma Tottiego, tyski GKS miał Kopczyka

23.01.2015

Łukasz Kopczyk przez niespełna 15 lat bronił barw tyskiego GKS-u. Przygodę z seniorami rozpoczynał w klasie okręgowej, zakończył w I lidze. Wraz z zespołem trzy razy świętował awans na wyższy szczebel – do IV, II i I ligi. Jak sam stwierdził – w rozmowie z naszym portalem – zabrakło wisienki na torcie – awansu do Ekstraklasy. Wieloletni kapitan rozstał się z zespołem, rozwiązał kontrakt z klubem za porozumieniem stron.

Łukasz Sobala/PressFocus

SportSlaski.pl: Milan miał Maldiniego, Roma ma Tottiego, tyski GKS miał Kopczyka. Jak pan odebrał decyzję nowego sztab szkoleniowego, który nie widział dla pana miejsca w kadrze zespołu?
Łukasz Kopczyk: Po tylu latach spędzonych w klubie takiej wiadomości nie odbiera się w sposób zwyczajny. Nowy sztab podjął taką decyzję, muszę ją uszanować. Sytuacja zespołu w tabeli jest bardzo zła, zmiany były nieuniknione. Milan miał Maldiniego, Roma ma Tottiego. Mówiąc bardzo skromnie – nie dorównam im. Oni spędzili całą karierę w jednym klubie, ja niestety nie.

W zespole nie ma już pana, nie ma Mariusza Masternaka, Sergejsa Kożansa, Marka Igaza i Piotra Misztala, czyli dwóch bramkarzy i trzech środkowych obrońców. Można powiedzieć, że zostaliście obarczeni winą za słabe wynik zespołu w rundzie jesiennej.
– Rzeczywiście zmiany kadrowe dotknęły bramkarzy i środkowych obrońców. Nowy sztab analizował naszą grę, widocznie doszedł do takich wniosków. Straciliśmy sporo goli, na pewno na ich ilość negatywnie rzutuje wynik meczu z Sandecją (porażka 2-7 – red.). Drużyna składa się z jedenastu zawodników, jedenastu broni, jedenastu atakuje. Liczę na to, już jako kibic, że roszady dokonane przez nowego trenera przyniosą oczekiwany skutek i GKS utrzyma się w I lidze.

Czuł pan się na siłach, aby pomóc drużynie w realizacji celu w postaci utrzymania?
– Nie skończyłem jeszcze 34 lat. W Ekstraklasie i I lidze gra sporo starszych ode mnie zawodników, na przykład Maciek Kowalczyk. Myślę, że dwa-trzy lata spokojnie mogę jeszcze grać na niezłym poziomie. Zdrowie dopisuje, fizycznie czuję się dobrze.

Zanotował pan z GKS-em Tychy trzy awanse na wyższy szczebel – do IV, II i I ligi. Można te sukcesy ze sobą zestawić i porównać?
– Pierwszy awans świętowałem w wieku 20 lat, to było dawno. Dołączyłem wtedy do zespołu w trakcie rundy jesiennej. Nie odgrywałem pierwszoplanowej roli w drużynie. W 2008 roku uzyskaliśmy awans z IV ligi do II po dwustopniowych barażach. Po reorganizacji rozgrywek wskoczyliśmy na szczebel centralny. Mój wkład w ten sukces był dużo większy. To było duże wydarzenie i duży przeskok. Graliśmy w II lidze z takimi drużynami jak Zawisza Bydgoszcz czy Pogoń Szczecin. W 2012 roku zakończyliśmy rozgrywki II ligi na drugim miejscu, awansowaliśmy na zaplecze Ekstraklasy. To było bez wątpienia największe osiągnięcie. Przemierzyłem z klubem drogę z „okręgówki” do I ligi. Zabrakło tylko jednego awansu... do Ekstraklasy.

15 lat to kawał historii. Jak w tym czasie zmieniał się klub?
– Klub, stadion, drużyna, wszystko sukcesywnie zmieniało się na lepsze. Pamiętam czasy „okręgówki”, na nasze mecze przychodziło wtedy 100 osób. Niedługo w Tychach otwarty zostanie nowy stadion. Mam nadzieję, że drużyna nadal będzie grała w I lidze. Klub zmienił się nie do poznania. Ligę okręgową od I dzieli różnica czterech poziomów. Zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym.

Rozegrał pan w barwach GKS-u 384 spotkań ligowych, kilkadziesiąt pucharowych. Jakiś mecz w sposób szczególny utkwił w pamięci?
– Na pewno mecz Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Graliśmy wtedy w IV lidze. To była Wisła z najlepszych lat, przyjechała do nas w najsilniejszym składzie, przegraliśmy 1-3. Spotkanie cieszyło się sporym zainteresowaniem kibiców. Dużo radości było po meczu w Koninie, uzyskaliśmy wtedy awans do II ligi. Wygraliśmy baraż z Aluminium, na trybunach było więcej naszych kibiców niż gospodarzy. Spotkanie z Rakowem Częstochowa, po którym było już pewne, że zagramy w I lidze, również pozostało w pamięci. Graliśmy wtedy w Jaworznie, w Tychach trwał już remont stadionu.

Współpracował pan w wieloma trenerami. Był taki, który na Łukaszu Kopczyku odcisnął swoje piętno, współpracę, z którym miło pan wspomina?
– Trenerów był wielu, z każdym współpraca układał się dobrze. Nigdy nie byłem skonfliktowany z żadnym. Miło wspominam trenera Mandrysza, z którym awansowaliśmy do I ligi. Miałem swój wkład w awans, byłem kapitanem drużyny. Sezon 2011/2012 był dla mnie bardzo udany.

Rozwiązał pan kontrakt z GKS-em, zarazem dostał propozycję pozostania w klubie w charakterze trenera grup młodzieżowych. Jakie ma pan plany na przyszłość?
– Mam uprawnienia trenerskie, ale chciałbym jeszcze pograć w piłkę, może na niższym szczeblu. Na pracę z młodzieżą przyjdzie czas. Trenuję aktualnie z zespołem rezerw. Czuję się na siłach, czekam na oferty.

Dziękują za rozmowę
– Dziękuję.
 

Rozmawiał: Krzysztof Biłka

źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również