Wyszarpali remis w doliczonym czasie! Ale dalej jest źle...

14.10.2017
Piast Gliwice był o włos od piątej porażki z rzędu. Dopiero w doliczonym czasie gry gospodarze zdobyli bramkę na wagę jednego punktu z Sandecją Nowy Sącz.
Łukasz Laskowski/Press Focus
Przed meczem można było mieć obawy o poziom tego spotkania - oba zespoły mają w tym sezonie duże problemy ze zdobywaniem goli (Piast strzelił 9, Sandecja 10 bramek). Niestety, pierwsze minuty potwierdziły te obawy. Dobrych akcji nie było zbyt wiele, a jeśli już dochodziło do strzałów - to tylko do niecelnych.

Na nieco ponad kwadrans przed przerwą zaczęło się w końcu coś dziać - po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową uderzył Płamen Kraczunow, a piłka nieznacznie minęła bramkę gospodarzy. Sytuacja ta na gościach zemściła się błyskawicznie.

Akcja przeniosła się pod bramkę Sandecji - z autu piłkę wrzucał Patryk Dziczek, a w polu karnym główkował jeden z obrońców Sandecji. Zrobił to jednak fatalnie, bo futbolówka trafiła na piąty metr, do niepilnowanego Aleksandra Sedlara, który zdobył swojego pierwszego gola w tym sezonie.

Chwilę później powinno być 2:0 dla gliwiczan, bo w sytuacji sam na sam z bramkarzem był Maciej Jankowski. Przegrał jednak pojedynek z Michałem Gliwą. Później do roboty wziął się beniaminek Lotto Ekstraklasy - Dobrivoj Rusov musiał się wykazać po strzale Adriana Danka. Bramkarz Piasta w tej sytuacji spisał się bez zarzutu, ale przy próbie Mateusza Cetnarskiego tuż przed przerwą był bez szans - pomocnik gości potężnie uderzył z dystansu, a piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Sędzia Jarosław Przybył posiłkował się jeszcze VAR-em, ale gola - słusznie - uznał.

Druga połowa miała podobny przebieg jak pierwsza - nudy na początku i emocje pod koniec. Jako pierwszy groźnie uderzał Michal Papadopulos, ale po raz kolejny świetnie zachował się Gliwa.

Kilka minut później oglądaliśmy najładniejszą akcję meczu, którą przeprowadzili rezerwowi - Tomasz Brzyski świetnie dośrodkował na głowę Filipa Piszczka, który wcześniej uciekł obrońcy i ładnym uderzeniem wyprowadził Sandecję na prowadzenie. Gospodarze dążyli do wyrównania i dopięli swego - w piątej minucie doliczonego czasu gry!

Po rzucie rożnym w słupek trafił Valencia, a skuteczną - choć szczęśliwą, bo był rykoszet - popisał się Mateusz Mak, dla którego to pierwszy ligowy gol od kwietnia 2016 roku. Remis - zwłaszcza na własnym stadionie - w sytuacji Piasta niewiele daje...

Piast Gliwice - Sandecja Nowy Sącz 2:2 (1:1)
1:0 - Sedlar, 29'
1:1 - Cetnarski, 44'
1:2 - Piszczek, 79'
2:2 - Mak, 90'

Piast: Rusov - Konczkowski, Korun, Hebert, Sedlar - Valencia, Dziczek (85' Mak), Pietrowski, Jagiełło - Papadopulos, Jankowski (67' Angielski). Trener: Waldemar Fornalik.

Sandecja: Gliwa - Basta, Piter-Bucko, Kraczunow, Mraz - Cetnarski, Baran - Dudzic (75' Piszczek), Trochim (77' Korzym), Danek (63' Brzyski) - Kolev. Trener: Radosław Mroczkowski.

Żółte kartki: Korun - Kraczunow.
Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork).

Widzów: 4248.
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również