Wsparcie trybun? Tylko pozazdrościć piłkarzom z Chorzowa

11.04.2017
13. minuta meczu Korony z Ruchem. Miłosz Przybecki w pełnym biegu mija bramkarza gospodarzy, ma przed sobą pustą bramkę, i w sobie tylko wiadomy sposób marnuje tą okazję. Szydera? Gwizdy? Nic z tych rzeczy. Prawie 700 kibiców w sektorze gości skanduje nazwisko zawodnika starając się szybko podnieść na duchu jego, i cały zespół.
Norbert Barczyk/PressFocus
- Czuliśmy w Kielcach wsparcie kibiców. Ale czujemy to nie tylko z trybun. To się dzieje wszędzie, nie tylko w czasie meczu. Jeszcze w życiu nie grałem dla takich kibiców - przyznawał po spotkaniu w Kielcach Libor Hrdlicka, bramkarz "niebieskich". I to nie są tylko puste słowa. Fani z Chorzowa, którzy kiedyś potrafili "odwiedzić" piłkarzy na treningu, czy wywieszać transparenty mające nieco postraszyć swoich ulubieńców, od dłuższego czasu mogą uchodzić za wzór cierpliwości. Minął niemal dokładnie rok od chwili, w której fani z Cichej obdarowali piłkarzy koszulkami, na których wydrukowano: "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce". Pewnie nie przypuszczali wtedy jak szybko przyjdzie im się zmierzyć z weryfikacją tych słów. Od tamtego czasu do końca roku 2016 Ruch przegrał przed własną publiką 9 z 14 spotkań (licząc Ligę i Puchar), nierzadko rażąc boiskową bezradnością. Mimo to wyrozumiałość chorzowskiej publiki była wręcz zaskakująca - piłkarze wciąż i wciąż mogli liczyć raczej na ich wsparcie, niż groźne pohukiwania.



Takiej koszulki jak ta powyżej nie ma w kolekcji Miłosz Przybecki, który do drużyny "niebieskich" dołączył dopiero minionego lata. - Szczerze mówiąc to ja takiego czegoś w życiu nie widziałem - przyznawał jednak w niedawnej, obszernej rozmowie z naszym portalem, pytany o wsparcie jakie regularnie dostaje od publiczności przy Cichej. W poniedziałek poczuł je na własnej skórze. Zmarnował okazję, której nie dało się popsuć, zrobił to już zresztą po raz drugi tej wiosny, bo przecież szansa z meczu z Zagłębiem w Lubinie była tylko niewiele trudniejsza. A mimo to z trybun zamiast gwizdów momentalnie usłyszał jak 700 gardeł skanduje jego nazwisko. - Bardzo dziękuję kibicom za wsparcie po tej sytuacji. Obiecuję, że to mnie nie załamie i nie poddam się - mówił po meczu skrzydłowy Ruchu, któremu mimo wszystko trudno było zapomnieć o koszmarnym pudle z Kielc.

- Na pewno będę to jeszcze dzisiaj przeżywał, ale od jutra muszę się skupić na tym, żeby w kolejnym meczu zagrać bardzo dobrze. W sobotę gramy przed własną publicznością i musimy zmazać tę plamę. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach takie okazje wykorzystamy - zadeklarował Przybecki. Jeśli wraz z kolegami będzie na tyle słowny co kibice przy Cichej, o ligowy byt w Chorzowie powinni być spokojni.
autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również