Wielka historia w małym Radzionkowie. "Cidry" lepsze od Polonii!

21.06.2018
Spektakularny sukces Ruchu Radzionków na pożegnanie ze stadionem przy Narutowicza. Skazywane na porażkę "Cidry" wygrały derbowy baraż z Polonią Bytom i to one meldują się w III lidze!
Pozorna kontrola
Bytomianie po tym jak dali sobie wbić bramkę przed własną publicznością i odebrać zwycięstwo w pierwszym spotkaniu od początku spotkania przy Narutowicza musieli zaatakować. Starali się przy tym grać rozważnie, w efekcie nieco więcej działo się... pod ich bramką. Długo nie było klarownych okazji na gole dla żadnej ze stron, ale gdyby w ciągu pierwszego kwadransa Robert Wojsyk po indywidualnej akcji uderzył na bramkę Patryka Króla nieco mocniej gospodarze mogliby mówić o wymarzonym początku.

Goście zakładali sobie szybkie zdobycie bramki i uspokojenie gry. Nie szturmowali bramki "żółto-czarnych", ale i tak plan udało się zrealizować. W 24. minucie z lewej strony boiska Krzysztof Hałgas zagrał w pole karne "Cidrów", gdzie wpadł Marcin Lachowski i mocnym uderzeniem nie dał szans Rafałowi Strzelczykowi. Role obu drużyn zostały w tym momencie odwrócone - to Polonia mogła bronić wyniku dającego jej awans, a Ruch musiał walczyć o przedłużenie nadziei na sukces. Nie było jednak widać między obiema ekipami różnic na tyle dużych, by odmawiać gospodarzom szans na odrobienie strat.

Zemsta dżokera
Trener Kamil Rakoczy jeszcze w przerwie dokonał pierwszej zmiany. Wpuścił na boisko Andrzeja Piecucha - tego samego, który 4 dni wcześniej cudowną bramką przy Olimpijskiej dał mu remis na obcym terenie. - Mocno dyskutowaliśmy nad wstawieniem go do wyjściowej jedenastki, ale ostatecznie uznaliśmy że nie ma sensu odbierać mu jego atutów i lepiej wpuścić go trochę później - mówi Kamil Rakoczy. Trenerski nos go nie zawiódł. W 70. minucie 21-latek niczym profesor minął obrońców z Bytomia po czym precyzyjnym uderzeniem z szesnastu metrów drugi raz w odstępie kilku dni "podał tlen" kolegom z drużyny. - Nie dostałem w Polonii ani jednej szansy i... obiecałem sobie kiedyś, że pewnego razu strzelę jej bramkę z rzutu wolnego, najlepiej w 90. minucie. Scenariusz był trochę inny, ale najważniejsze że się udało - radował się po końcowym gwizdku zawodnik, który w końcówce sezonu stał się prawdziwym bohaterem Ruchu. To on przeciwko Sparcie Lubliniec zdobył bramkę na wagę  wygrania ligi, a teraz zdobył dwa golei dokładając olbrzymią cegłę do końcowego sukcesu radzionkowian.

W zupełnie odwrotnym humorze musiał być po spotkaniu Bartosz Giełażyn. Napastnik Polonii jeszcze przy wyniku 1:0 dla Polonii powinien skutecznie wykończyć kontratak swojej drużyny i zamknąć dwumecz. Zwlekał z uderzeniem na tyle długo, że obrona Ruchu zdążyła wrócić i skutecznie poprzeszkadzać przeciwnikowi. Sztab szkoleniowy bytomian był wściekły, ale jego większym problemem był fakt, że ani przy prowadzeniu, ani już po trafieniu Piecucha nikt poza nieskutecznym tego dnia napastnikiem okazji na gole praktycznie nie miał. Plan przyjezdnych runął definitywnie, gdy w 80. minucie w ich pole karne wpadł Mateusz Hermasz. Wojciech Mróz spóźnił się z interwencją, podciął pomocnika "Cidrów" i sędzia Tomasz Wajda bez najmniejszych wątpliwości wskazał na "wapno". Do rzutu karnego podszedł Robert Wojsyk. Wytrzymał próbę nerwów, uderzył pewnie a już po chwili trybuny przy Narutowicza eksplodowały! - Trzeba być pewnym swoich umiejętności. Marcin Trzcionka zapytał mnie jeszcze, czy ja podchodzę, ale byłem spokojny i strzeliłem - komentował już po końcowym gwizdku najskuteczniejszy zawodnik całej ligi.
 

W szeregach bytomian zaskakiwała nerwowość i spora nieporadność. Goście mający w składzie całą plejadę ludzi "z nazwiskiem" w kluczowym momencie nie zaproponowali nic, poza wrzutkami "na chaos". Niespodziewanie ciężar widowiska lepiej unieśli zdecydowanie mniej doświadczeni gospodarze. - Szacunek zwłaszcza dla tych młodszych chłopaków. Oni jeździli na czterech literach, walczyli o każdą piłkę nawet gdy starszych trochę "odcięło". Jestem dumny z tej drużyny, z tego sztabu szkoleniowego. Nikt w nas nie wierzył a udało się odwrócić kartę - komplementował zespół Marcin Trzcionka.

Tajemnica "Cidrów"
"Żółto-czarni" zarówno przed pierwszym meczem jak i po jego końcowym gwizdku solidarnie podkreślali, że to Polonia jest faworytem dwumeczu i po prostu lepszym zespołem. Trener Kamil Rakoczy po starciu przy Olimpijskiej stwierdził nawet, że... futbol jest niesprawiedliwy, bo Polonia zasłużyła w Bytomiu na wygraną. - Bo Polonia była wtedy od nas lepsza. Może nie aż tak, jak to powiedziałem, ale taki miałem sposób na zrzucenie presji z mojego zespołu i przenoszenie jej na rywala - zdradzał już po przypieczętowaniu sukcesu szkoleniowiec "Cidrów". - Nie chcieliśmy pompować balonika. I tak zrobiliśmy w tym sezonie dużo, nikt na nas wiosną nie stawiał. Zamierzaliśmy pokazać się z dobrej strony i zwłaszcza w rewanżu to się udało - potwierdzał słowa trenera Robert Wojsyk.

Pycha zjadła za to przyjezdnych. Oni już przed pierwszym meczem przyznawali, że porażka z Ruchem byłaby wstydem. Szatnię Radzionkowa "zagotował" zwłaszcza asystent trenera Jacka Trzeciaka, Aleksander Mużyłowski. W jednym z wywiadów ocenił, że Polonia na każdej pozycji ma lepszego zawodnika. - Dziękujemy drugiemu trenerowi Polonii za szacunek do przeciwnika - wykrzyczał z ironią tuż po końcowym gwizdku kapitan Ruchu Marcin Trzcionka, trzymając w ręku kartkę ze wspomnianym cytatem. - Rywal nas nie szanował, a tak profesjonalni sportowcy zachowywać się nie powinni. Jesteśmy Ruchem Radzionków, solidną drużyną z którą trzeba się liczyć. Wygraliśmy swoją ligę i zasłużyliśmy na szacunek i równe traktowanie. Dlatego ten cytat pobudził nas i nakręcił na oba mecze - zdradzał później wychowanek "Cidrów".

Stypa przed telebimem
Ruch w spektakularny sposób pożegnał się ze stadionem przy Narutowicza. Historia przybrała niemal filmową fabułę - targany problemami klub, po macoszemu traktowany przez miasto które reprezentuje, ostatni mecz w historii swojego obiektu rozgrywał o awans z największym lokalnym rywalem. Wygrał w dramatycznych okolicznościach, a pełne trybuny na zawsze zapamiętają to co wydarzyło się tu 20 czerwca 2018 roku.

Świadkiem tych wydarzeń nie mogli być fani Polonii. Sektor gości przy Narutowicza został zamknięty przez Inspekcję Budowlaną. Policja i służby porządkowe zabezpieczyły okolicę, a gdy pod stadionem Ruchu pojawiła się grupka fanów "niebiesko-czerwonych" szybko została przez stróżów prawa spacyfikowana. Działacze bytomian zorganizowali przy Olimpijskiej piknik, podczas którego na wielkim telebimie ponad tysiąc ludzi oglądało relację z tego co dzieje się kilka kilometrów dalej. Plan był prosty - wygrać z Radzionkowem, poczekać na przyjazd piłkarzy i wspólnie z nimi celebrować awans. Taki scenariusz snuto jeszcze w przerwie meczu. Po 90 minutach trzeba było go zweryfikować. Polonia na swoje święto poczeka co najmniej rok. To lato należy bowiem do Ruchu Radzionków - świeżo upieczonego beniaminka III ligi!

Ruch Radzionków - Polonia Bytom 2:1 (0:1)
0:1 - Marcin Lachowski 21'
1:1 - Andrzej Piecuch 71'
2:1 - Robert Wojsyk 81'-k

Ruch: Strzelczyk - Trzcionka (90. Kajda), Banaś (68. Borowiec), Harmata, Bąk - Hermasz, Staszowski, Kopeć (74. Skalski), Pietryga (60. Gieroń), Sadowski (46. Piecuch) - Wojsyk. Trener: Kamil Rakoczy.
 
Polonia: Król - Mróz, Markowski, Radkiewicz, Radzewicz - Kowalczyk (87' Wojtkowiak), Ignacek, Lachowski (90' Szal), Chrabąszcz (63' Buchcik), Hałgas (73' Czernysz) - Giełażyn. Trener: Jacek Trzeciak.

Sędzia: Tomasz Wajda (Żywiec)
Żółte kartki: Staszowski (Ruch), Radkiewicz, Chrabąszcz (Polonia)
Widzów: 999
autor: ŁM

Przeczytaj również