Tym razem nie zawalili gry w przewadze

17.03.2018
Górnik znów grał z przewagą jednego zawodnika i ponownie zremisował. Tym razem jednak za grę 11 na 10 można zabrzan pochwalić, bo w tym okresie strzelili dwa gole. Gra podopiecznych trenera Marcina Brosza wyglądała znacznie lepiej niż w poprzednich meczach i to śląski zespół był dzisiaj lepszy.
Łukasz Sobala/Press Focus
Trener Marcin Brosz nie miał dużego pola manewru przy wybieraniu wyjściowej "11". W związku z kontuzjami Szymona Żurkowskiego, Macieja Ambrosiewicza, na środku pomocy grali Szymon Matuszek i Mateusz Wieteska. Dzięki temu znalazło się miejsce dla Adama Wolniewicza na prawej obronie, parę środkowych defensorów pełnili, jak w poprzednich spotkaniach, Paweł Bochniewicz i Dani Suarez. Hiszpan bardzo źle wszedł w mecz, bo zaledwie kilkadziesiąt sekund po jego rozpoczęciu sfaulował w polu karnym Nika Kaczarawę i sędzia słusznie podyktował rzut karny, z którego Tomasza Loskę pokonał Goran Cvijanović.

Górnik fatalnie zaczął, ale szybko ocknął się i ruszył do ataków. Po kilkunastu minutach pierwszy raz w tym roku piłkę do siatki skierował Igor Angulo, ale sędzia skorzystał z podpowiedzi i nie uznał trafienia, bo na pozycji spalonej był Łukasz Wolsztyński, który zagrał do Hiszpana głową. Trzeba przyznać, że cała akcja była bardzo efektowna - od długiego podania Wieteski do Wolsztyńskiego po uderzenie napastnika z kilkunastu metrów. Zabrzanie oddali trzy razy więcej strzałów od kielczan, ale tylko raz trafili w światło bramki. Sporo było też stałych fragmentów gry, ale gospodarze dobrze się bronili i nic z tych sytuacji nie wyszło.

W drugiej połowie zabrzanie stwarzali kolejne okazje, ale wciąż szwankowała skuteczność - jako pierwszy szansę miał Angulo, któremu ponownie podawał Wolsztyński. Przegrał jednak pojedynek ze Zlatanem Alemoroviciem, który chwilę później w świetnym stylu zatrzymał uderzenie głową Szymona Matuszka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Odbita piłka spadła pod nogi Michała Koja, który... z kilku metrów strzelił nad poprzeczką.

Chwilę później Górnik miał kolejny stały fragment gry, ale ponownie lepsi okazali się obrońcy Korony. Gospodarze wyszli z szybką kontrą i... od połowy boiska na bramkę Loski biegło dwóch zawodników gospodarzy, którzy wymieniali między sobą podania i mimo próby ratowania sytuacji przez Bochniewicza, Kaczarawa podwyższył na 2:0.

Wydawało się, że po tej sytuacji może być już po emocjach, tymczasem tuż po wznowieniu gry drugą żółtą kartkę otrzymał Jakub Żubrowski. Mało tego, po chwili Górnik zdobył gola kontaktowego, a na listę strzelców efektowną główką wpisał się... były piłkarz zabrzan Ken Kallaste. Podbudowani "Trójkolorowi" ruszyli na rywala i błyskawicznie doprowadzili do wyrównania - po krótko rozegranym aucie z lewej strony boiska dośrodkował Koj, a głową bramkarza Korony pokonał Wieteska.

W poprzedniej kolejce Górnik grał w przewadze prawie całe spotkanie i tylko zremisował z Zagłębiem Lubin. Dzisiaj znów zremisował, ale tym razem grę 11 na 10 wykorzytał jak należy.

Korona Kielce - Górnik Zabrze 2:2 (1:0)
1:0 - Cvijanović, 2' (rzut karny)
2:0 - Kaczarawa, 63'
2:1 - Kallaste, 69' (samobójcza)
2:2 - Wieteska, 74'

Korona: Alomerović - Rymaniak, Malaraczyk, Dejmek, Kallaste - Kovacević, Żubrowski - Aankour (46' Kiełb), Cvijanović (46' Gardawski), Możdżeń - Kaczarawa (70' Janjić). Trener: Gino Lettieri.

Górnik: Loska - Wolniewicz (81' Urynowicz), Suarez, Bochniewicz, Koj - Kądzior (90' Olszewski), Wieteska, Matuszek, Kurzawa - Ł. Wolsztyński, Angulo. Trener: Marcin Brosz.

Żółte kartki: Kaczarawa, Możdżeń, Żubrowski, Rymaniak - Kurzawa, Angulo.
Czerwona kartka Żubrowski (65' za dwie żółte).
Sędziował Krzysztof Jakubik (Słupsk).
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również