Tydzień do ligi, a w Chorzowie... same niewiadome

24.02.2018
Zaledwie tydzień pozostał do inauguracji ligowej wiosny w Chorzowie, tymczasem fani Ruchu tak naprawdę wiedzą niewiele. Nie mają pewności co do ostatecznego kształtu kadry, punktowego dorobku swojego zespołu i... formy wypracowanej przez ekipę Juana Ramona Rochy.
Norbert Barczyk/PressFocus
Kwadrans optymizmu
- Wierzę, że w meczu z Bytovią będziemy w lepszej formie niż dziś - przyznał trener "Niebieskich" podsumowując piątkowy sparing z FK Trinec. Wicelider zaplecza czeskiej Ekstraklasy nie pomógł w stworzeniu solidnego widowiska przy Cichej. Czesi mylili się w grze równie często co czerwona latarnia Nice I ligi, w efekcie pierwsze pół godziny meczu to przede wszystkim błędy, kiksy i niedokładne podania. Inna sprawa, że piłkarzom jednych i drugich z pewnością nie pomagał siarczysty mróz. W tych okolicznościach szybciej rozgrzali się gospodarze, którzy w ciągu ostatniego kwadransa zyskali sporą przewagę i ze sporą łatwością przedostawali się pod bramkę rywala. W 39. minucie w sporym zamieszaniu z najbliższej odległości do bramki trafił Miłosz Przybecki. Wynik przed przerwą powinien podwyższyć jeszcze Paweł Wojciechowski, ale tego dnia skuteczność nie była jego mocną stroną.

Po przerwie przeważali już Czesi - do remisu doprowadził Martin Janosik, ustalając jednocześnie wynik meczu. - Pierwszy kwadrans nie był zbyt dobry, ale później 30 minut wyglądało już o wiele lepiej. Stworzyliśmy kilka sytuacji i po pierwszej połowie mogliśmy prowadzić wyżej. Druga część to było spotkanie na średnim poziomie - podsumował występ podopiecznych Juan Ramon Rocha.

Z braku laku może Jakub?
Opiekun Ruchu nie może być zadowolony z trwającego okienka transferowego. O ile Ruchowi udało się utrzymać wszystkich kluczowych zawodników, to z zapowiedzi o dokonaniu 3-4 realnych wzmocnień wynikło niewiele. Działacze z Cichej zdołali dotychczas zakontraktować dwóch napastników - Pawła Wojciechowskiego i Mateusza Majewskiego, który umowę podpisał dwa dni temu. - Prawdopodobnie nie będzie już żadnych transferów. Mieliśmy na oku jeszcze jednego zawodnika, ale on zdecydował się na grę w innym klubie - powiedział Rocha pytany o kształt kadry, z jaką wystartuje do rundy wiosennej.

Przy Cichej mieli nadzieję na zakontraktowanie piłkarza podnoszącego jakość w środku pola. Niewykluczone jednak, że zamiast tego do zespołu dołączy dobrze znany w Chorzowie skrzydłowy. Mowa o Jakubie Kowalskim, którego nie tak dawno pożegnano w Tychach. Były gracz Ruchu na łamach katowickiego "Sportu" przyznawał, że chętnie wróciłby do Chorzowa, tyle że póki co entuzjastą jego zakontraktowania nie jest Rocha. - Informacja, że chce do nas trafić dotarła do mnie dopiero wczoraj. Nie szukamy piłkarza na tą pozycję, ale... mamy jeszcze kilka dni i przemyślę sprawę Jakuba Kowalskiego - nie przesądza sprawy argentyński szkoleniowiec. 

Punkty kosztem stadionu?
W ekipie Ruchu nie wiedzą jeszcze ile spośród ugranych jesienią punktów zostawi im Komisja Licencyjna PZPN. Wszystko jest teraz w rękach klubowych włodarzy - jeśli do środy znajdą sposób na spłatę 2,8 miliona złotych "Niebiescy" odzyskają 5 z 6 zabranych zimą oczek. Jeśli nie, zawodnicy przed wiosenną częścią sezonu będą mieli do odrobienia 12 punktów do miejsc gwarantujących utrzymanie. Tym samym ich szanse na zachowanie ligowego bytu staną się tylko iluzoryczne. - Uczulam zawodników, że nie powinni się na tym skupiać i mieć w głowie tylko przygotowanie do kolejnego meczu. I mogę powiedzieć, że na dziś zawodnicy tak właśnie do tego podchodzą - zapewnia Rocha.

Atmosfera przy Cichej znowu jednak gęstnieje. W klubie coraz mocniej zdają się oswajać z myślą o tym, że nie znajdą partnera gotowego do wyłożenia za "Niebieskich" prawie 3 milionów. Ruch w teorii może jeszcze liczyć na korzystne rozstrzygnięcia przed trybunałem arbitrażowym przy PKOl, bo wciąż nie zgadza się z surową karą nałożoną przez Związek. Inną receptą na uratowanie punktów mogłoby być kolejne przesunięcie środków przeznaczonych na budowę nowego stadionu przy Cichej. Miasto Chorzów ma przeszło 2 miliony złotych na wyłonienie inżyniera kontraktu. Jeśli jednak raz jeszcze będzie trzeba doraźnie ratować 14-krotnych Mistrzów Polski, symboliczne "wbicie pierwszej łopaty" pod budowę 19-tysięcznego obiektu znowu będzie trzeba odłożyć w czasie...
autor: ŁM

Przeczytaj również