Tychy - Zagłębie S. 0-1. Emocji niewiele, za to interweniowała policja

05.06.2009
- Nie tak to miało wyglądać. Chcieliśmy się godnie pożegnać z kibicami, a wyszła klapa - kręcił głową Maciej Mańka, obrońca GKS-u Tychy, po przegranej z Zagłębiem Sosnowiec.
Tyszanie rozpoczęli bardzo dobrze. Stojący na siódmym metrze Bizacki otrzymał piłkę i... - Przyznam, że już widziałem ją w siatce. Nie wiem co Krzysiu chciał zrobić, ale podał mi prosto w ręce - powiedział Maciej Gostomski, bramkarz Zagłębia. Popularnemu "Bizakowi” brakowało szczęścia również w drugiej odsłonie, kiedy to z rzutu wolnego przymierzył w poprzeczkę.

Goście mieli go odrobinę więcej. Z rzutu rożnego dośrodkował Pajączkowski, a strzałem głową Kłoda zdobył, jak się później okazało, jedynego gol. - Trener uczulał nas na stałe fragmenty gry. Popełniliśmy jednak błąd. Moment zagapienia wystarczył i przeciwnik mógł się cieszyć - denerwował się Mańka.

Ostatni mecz GKS-u w tym sezonie zakończył się porażką i była to pierwsza przegrana tyszan przed własną publicznością. Spotkanie mogło jednak nie potrwać pełne 90 minut, gdyż delegat PZPN-u rozważał jego przerwanie. W samej końcówce grupa pseudokibiców, będąca poza stadionem, wyłamała ogrodzenie i ruszyła w kierunku sektora zajmowanego przez gości. Szybka interwencja policji zapobiegła awanturze.

- Do tej pory mogliśmy liczyć na wsparcie naszych fanów. Dziś jednak nas zawiedli. Rozumiem, że nie spełniliśmy ich oczekiwań, ale takie zachowanie, jakie zaprezentowali nie powinno mieć miejsca - ubolewał Krystian Odrobiński, pomocnik miejscowych.

Pod szatniami
[b]
Piotr Pierścionek[/b] (trener Zagłębia): Dziś nie liczył się styl tylko skuteczność. Pokazaliśmy charakter i być może unikniemy baraży.
[b]
Mirosław Smyła [/b](trener GKS-u): Celem nadrzędnym było utrzymanie bez konieczności gry w barażach i to zostało osiągnięte. Niemniej jednak zagraliśmy bardzo słabo. Tylko kilka minut było dobre, a reszta to tragedia. Nie mogliśmy złapać odpowiedniego rytmu.[b]
[/b]
autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również