Tychy - Lechia 2-2. "Trzeba się wziąć za ryje i zacząć grać!"

27.03.2010
Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, bo do Tychów, na mecz z piątym w tabeli GKS-em, przyjeżdżała przedostatnia w II lidze Lechia Zielona Góra. Skończyło się dreszczowcem i próbą charakteru...
Początek meczu kompletnie nie wskazywał na to, że w Tychach będą tak wielkie emocje. Przeciwnie, obie drużyny rozgrywały akcje w dość sennym tempie i miały problemy z wymienieniem trzech-czterech celnych podań. Jedyne godne odnotowania sytuacje w pierwszej części gry, to świetny strzał z dystansu Krystiana Odrobińskiego, po którym piłkę czubkami palców wybił bramkarz gości Rafał Dobroliński, oraz strzał głową Łukasza Weseckiego, po dośrodkowaniu Krzysztofa Bizackiego.

Widząc niemoc swojego zespołu, trener Mirosław Smyła zdecydował się dokonać zmian już w przerwie. Długo nie przynosiły one żadnego efektu. GKS dalej grał słabo, a do głosu zaczynali dochodzić węszący swoją szansę goście. Bramka dla nich padła wraz z... deszczem. Ledwo nad Tychami zaczęło kropić, a Wojciech Okińczyc, po dośrodkowaniu z kornera, wpakował piłkę do siatki. Dziewięć minut później było już 0-2. Lechia spokojnie, nieatakowana rozgrywała akcję pod polem karnym GKS-u i w końcu na strzał zdecydował się Michał Kojder, a futbolówka wpadła w róg bramki Michała Kojdeckiego.

Dopiero wtedy w Tychach zaczęło się prawdziwe granie. GKS rzucił się do ataku i już 60 sekund później w polu karnym zielonogórzan faulowany był debiutujący w barwach gospodarzy Artur Nowak. Jedenastkę pewnie wykorzystał Bizacki i tyszanie zwietrzyli szansę na uratowanie punktów. Ostatnie piętnaście minut upłynęło pod znakiem huraganowych ataków gospodarzy, którzy momentami grali tylko dwoma obrońcami! Gdy wydawało się, że wszystko to zda się na nic, a Lechia wywiezie z Górnego Śląska trzy punkty, po wrzutce rozpaczy, autorstwa Tomasza Kasprzyka, gola głową zdobył wprowadzony 13 minut wcześniej Maciej Mańka.

- Strasznie się cieszę, że udało mi się zdobyć zwycięskiego gola. Nie jestem jeszcze w pełni formy po kontuzji, ale widzę, że idzie ku dobremu. W końcówce musieliśmy pójść na całość, bo nie ma znaczenia czy się przegra jedną czy dwoma bramkami. A może się okazać, że w ostatecznym rozrachunku dzisiejszy punkt okaże się zwycięskim. - mówił Maciej Mańka. 

Mniej optymistycznie wypowiadał się Odrobiński. - Cały czas bez sensu "pałujemy" do przodu. Chwała, że udało się wyciągnąć z 0-2 na 2-2, bo byłaby prawdziwa katastrofa. Jeśli chcemy powalczyć o coś więcej, to musimy zasuwać wszyscy, jedenastu, bez wyjątku, a nie, że tak jak dziś niektórzy przechodzą obok meczu. Trzeba się wziąć za ryje i zacząć grać!

Konferencja prasowa:

Maciej Murawski:  Myślę, że zagraliśmy dobre spotkanie, troszeczkę niepotrzebnie się pod koniec cofnęliśmy. Nie wiem czy był karny czy nie, ale na pewno sędzia by dla nas w takiej sytuacji "jedenastki" by nie dał. Przy 2-0 powinniśmy cały czas grać wysoko. Wiedzieliśmy, że GKS Tychy ma bardzo wysoki zespół, dobre stałe fragmenty gry, ale i tak nie uchroniło nas to przed stratą bramki.
GKS jest dobrą drużyną i dzięki temu było takie ciekawe widowisko. Chłopcy zagrali niezłe spotkanie, ale tyszanie w końcówce pokazali, że mają charakter. Dla nas ten jeden punkt to jest po prostu strata.

Mirosław Smyła: Ostatnie 15 minut to była walka o życie. Ten napór, ta walka spowodowały, że udało się wyrównać. Trudny mecz, potwierdziło się, że z Grudziądzem Lechia zagrała bardzo dobre spotkanie. Młodzi ludzie, biegający, walczący, przy tym stanie murawy, gdy drużyna przeciwna tak mocno przeszkadza to jest bardzo ciężko coś zrobić. Dlatego uważam, że z jednej strony pokazaliśmy charakter, ale minusem jest to, że mamy problem z grą w piłkę nożną z przeciwnikiem, który troszeczkę więcej pobiega, włoży serce w grę. Nie umiemy rozegrać akcji atakiem pozycyjnym. Ciężkie mecz przed nami - Czarni Żagań na wyjeździe. Musimy się do niego przygotować, chyba mentalnie, bo jeżeli potrafimy w ciągu piętnastu minut ciężko walczyć, pracować, strzelić dwa gole to nie jesteśmy słabi. Wcześniej było moim zdaniem jakieś granie "na alibi".
autor: Michał Trela

Przeczytaj również