Tychy - Elana 1-0. Główka najniższego piłkarza na boisku dała trzy punkty tyszanom

22.04.2009
Krzysztof Bizacki, najniższy na boisku a zarazem jeden z najbardziej doświadczonych, strzałem głową zapewnił tyszanom cenne zwycięstwo nad Elaną Toruń.
Drużyna Elany rozpoczęła środowy pojedynek od mocnego uderzenia. Już w czwartej minucie do siatki mógł trafić Zamara, ale futbolówka odbiła się od poprzeczki i wyszła poza boisko. Bardzo aktywny był Atanckovic, który kilka razy próbował zaskoczyć Suchańskiego strzałami z dystansu. Niewiele pomylił się Młodzieniak. Po jego uderzeniu z rzutu wolnego futbolówka o centymetry minęła jednak bramkę gospodarzy.

Z czasem do głosu zaczęli dochodzić tyszanie, ale brakowało im ostatniego podania, czy też wykończenia sytuacji. Akcję meczu przeprowadzili Wania z Bizackim. Ten pierwszy idealnie wrzucił piłkę z prawej strony, a "Bizak" piękną główką w prawy dolny róg nie dał szans na obronę Woźniakowi. - Odbiło mi się od głowy i wpadło. Wszyscy byli zaskoczeni. Nawet ja - śmiał się szczęśliwy strzelec. - Mamy wysokiego bramkarza oraz trzech rosłych obrońców, a najmniejszy zawodnik na boisku wygrywa "głowę" i trafia do siatki. To jest niewytłumaczalne - pieklił się natomiast trener przyjezdnych, Wiesław Borończyk.

Jeszcze przed przerwą strzałem lewą nogą wynik podwyższyć mógł Wania, lecz nie trafił w światło bramki. W drugiej odsłonie miejscowi kontrolowali przebieg wydarzeń i mieli okazje na zdobycie kolejnego gola. Najpierw strzał Mańki z kilkunastu metrów nogami obronił golkiper Elany, następnie minimalnie chybił z rzutu wolnego Bizacki.

Goście obudzili się dopiero w ostatnich minutach. Sygnał do ataku strzałem głową - minimalnie niecelnym - dał Viarstak. Piłkę meczową miał najaktywniejszy w ekipie z Torunia Antackovic. Serb będąc w idealnej sytuacji, uderzył obok Suchańskiego, ale tyskiego bramkarza wyręczył Kozłowski wybijając piłkę sprzed linii bramkowej. - Zamiast dobić rywala pozwoliliśmy mu się odrodzić. Elana miała swoje pięć minut i mogliśmy oddać jej dwa punkty - podsumował szkoleniowiec GKS-u, Mirosław Smyła.

Pomeczowe wypowiedzi

[b]Krzysztof Bizacki[/b] (pomocnik GKS-u): Mogłem strzelić jeszcze gola z rzutu wolnego, ale zabrakło centymetrów. Gdybyśmy zdobyli drugą bramkę, to byłoby spokojnie. W końcówce mieliśmy trochę szczęścia wybijając piłkę z linii. Z przebiegu gry zasłużyliśmy jednak na zwycięstwo.

[b]Wiesław Borończyk [/b](trener Elany): Ten mecz powinniśmy wygrać w pierwszych lub ostatnich pięciu minutach. Niestety, po raz kolejny marnujemy dogodne sytuacje. Wygrywa ten, kto strzela bramki. Po ciężkiej podróży - dziś rano wyjechaliśmy z Torunia - wydawało się, że trudno będzie nam wejść w te spotkanie. Zaczęliśmy jednak bardzo mocno. Wszystko układało się po naszej myśli. Chyba za szybko osiągnęliśmy przewagę i pewność siebie została ukarana.

[b]Mirosław Smyła[/b] (trener GKS-u): Cały zespół zasłużył na gratulacje. Dwóch najmniejszych zawodników na boisku skonstruowało akcję, po której padł gol strzelony głową. Cieszy zwłaszcza odrodzenie Bizackiego. To jego trzeci kolejny mecz na dobrym poziomie. Ambroziak wszedł na końcówkę spotkania i wziął na siebie ciężar gry. Jestem zadowolony, że nie pogodził się z rolą rezerwowego, tylko walczy o swoje miejsce. Na pewno przyjdzie czas, że wyjdzie w pierwszym składzie.
autor: Sebastian Skierski

Przeczytaj również