Transferowe hity - 10 najlepszych

06.01.2016
Wczoraj przedstawiliśmy Wam naszą subiektywną listę dziesięciu najgorszych transferów minionego roku, w wykonaniu śląskich drużyn z Ekstraklasy oraz z pierwszej ligi. Dziś pora na coś przeciwstawnego – prezentujemy „dychę” złożoną z graczy, których sprowadzenie do danego klubu było najprawdziwszym strzałem w... dziesiątkę.
Rafał Rusek/pressfocus.pl
Kolejność podanych nazwisk ponownie jest kompletnie przypadkowa:

Mateusz Szczepaniak – były gracz Miedzi Legnica zdobył jesienią sześć goli i jest najlepszym strzelcem „Górali” w tym sezonie. Co ciekawe, jest nim również w całym 2015 roku – Robert Demjan przez pełne dwanaście miesięcy strzelił bowiem dokładnie tyle samo bramek.

Erik Grendel – z miejsca stał się bardzo ważnym zawodnikiem pierwszej drużyny, świetnie wkomponowując się do składu. Najlepiej współpracuje ze swoimi rodakami – Gergelem oraz Jeżem. Do tej pory zdobył co prawda tylko dwie bramki w lidze, ale jego głównym zadaniem jest przecież odbiór piłki i wyprowadzanie akcji. Z tego wywiązuje się wzorowo.

Kamil Mazek – trafił do Chorzowa zimą, jako zupełnie nieznany szerzej wychowanek Legii. Pierwsze pół roku przystosowywał się do chorzowskiego klimatu, za to druga połowa była już w jego wykonaniu regularną, efektowną gra, z powołaniami do kadry młodzieżowej w tle. Zabrakło tylko nieco liczb – 3 asysty oraz 1 gol to jednak trochę mało, ale i tak w ciągu roku znalazł na liście życzeń... Legii.

Martin Neszpor – pojawił się na Okrzei niespodziewanie i już od swego pierwszego występu w Ekstraklasie pokazał, że posiada najprawdziwszą duszę wojownika oraz doskonałe wyczucie w walce o górne piłki. Później było już tylko lepiej, stąd miejsce Czecha w naszej klasyfikacji nie powinno dziwić.

Emilijus Zubas – niezwykle trafiony transfer pod Klimczok. Litwin nie raz udowodnił, że zna się na swoim fachu jak mało kto. Był jednym z czołowych golkiperów w całej lidze. Nie zaliczył żadnej wpadki, w kilku meczach jego postawę można śmiało określić jednym tylko słowem – fantastyczna.

Mariusz Stępiński – przychodził z „łatką” zmarnowanego talentu, tymczasem stał się kluczowym zawodnikiem ofensywy trenera Fornalika. Zdobył aż jedenaście, z dwudziestu siedmiu goli Ruchu. Szybko zastąpił Visnakovsa, pozwolił także w pełni zapomnieć o oddanym do Lechii Kuświku.

Patrik Mraz – jakiś czas temu odchodził z wrocławskiego Śląska w niełasce, później nie potrafił się w pełni odbudować w Łęcznej, choć już wtedy  było widać, że jest to gość z papierami na grę na naprawdę wysokim poziomie. Dziś Słowak został najlepszym asystentem całej Ekstraklasy, będąc na liście rezerwowej wśród kandydatów do reprezentacji swojego kraju.

Oliver Praznovsky – dołączył do zespołu w trakcie rundy jesiennej i niemal z marszu stał się podstawowym defensorem. Dziś trudno wyobrazić sobie bez niego pierwszą jedenastkę GieKSy. Rozwiązuje problemy katowiczan w defensywie, ale potrafi także dobrze zachować się pod bramką rywala.

Kamil Vacek – tak jak Mraz może na tą chwilę ledwie nieśmiało pomarzyć o wyjeździe na nadchodzące Mistrzostwa Europy, tak Vacek jedną nogą jest już we Francji. Były pomocnik Chievo oraz praskiej Sparty osiągnął w Piaście swój cel – odbudował wysoką formę sprzed lat, wrócił do kadry i jest aktualnie jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym środkowym pomocnikiem w Polsce.

Adrian Frańczak – na Bukową zawitał ubiegłej zimy. Uniwersalny zawodnik, który potrafi grać na obu flankach. Bardzo szybko zyskał zaufanie trenerów, jak i samych kibiców. Nie tylko udanie utrudnia życie napastnikom rywali, lecz potrafi także napsuć sporo krwi ich bramkarzom. A gdy już piłka wpadnie do siatki: Palce lizać!

I to już wszystko na dziś. A wy – kogo jeszcze zaliczylibyście do powyższej grupy piłkarzy?
źródło: SportSlaski.pl
autor: własne

Przeczytaj również