TOP 6. Obcokrajowcy, których Podbeskidzie nigdy nie zapomni

23.12.2011
Było już o zagranicznych niewypałach Podbeskidzia Bielsko-Biała, jednak dziennikarze nie szukają tylko złych informacji. Przedstawiamy więc ranking najlepszych zagranicznych "Górali" w historii klubu.
Należy zastrzec, że pod uwagę nie byli brani piłkarze, którzy obecnie występują w bielskim zespole. Jeszcze nie wiadomo, jak potoczy się ich kariera, a z dzisiejszej perspektywy Robert Demjan, Juraj Danczik, Richard Zajac, czy Liran Cohen kompletnie zdominowaliby ranking.

Martin Matusz
68 meczów/17 goli
Pił, jadł, tył, bawił się, ale jak grał! Słowacki napastnik wyciągnięty z IV-ligowej wówczas Skałki Żabnica przez Marcina Brosza od razu stał się ulubieńcem kibiców. Na zdobycie pierwszego gola w Bielsku czekał... 8 minut w meczu ze Śląskiem Wrocław. W debiutanckim sezonie zdobył 10 goli, kibice skandowali jego ksywkę "Colina", a on po golu pokazywał koszulkę z napisem "Idzie, idzie, TSP". To był najlepszy czas w karierze piłkarza, któremu groziło nawet kalectwo, po tym, gdy jako nastolatek spadł z drzewa i uszkodził sobie kręgosłup. Później nie było już tak dobrze jak na początku, a wszystkie jego grzechy szybko wyszły na wierzch. Dosłownie. Przytył, stracił skuteczność, odszedł do Radzionkowa, z którego też szybko wyleciał. Teraz gra w rodzinnej miejscowości w FK Kysucky Lieskoviec.

Samson Godwin
23 mecze/0 goli
Pierwszy obcokrajowiec w historii klubu i od razu ten, który zrobił największą międzynarodową karierę. To właśnie za nią - a nie za występy w Bielsku - znajduje się w tym rankingu. Do BBTS-u, grającego w dawnej III lidze, trafił w 2000 roku i grał przez jeden sezon. Nigeryjczyk wystąpił w 23 meczach i - przez GKS Katowice, w którym nawet nie zadebiutował - trafił do Karpat Lwów. 28-letni dziś piłkarz stał się prawdziwą legendą tego klubu z najwyższej klasy rozgrywkowej. Grał w nim przez nieprzerwanie przez 7 lat, występując w 250 meczach. Później stracił jednak miejsce w składzie i był wypożyczany do kazachskiego Szachtiora Karaganda i ostatnio do ukraińskiego Wołynia Łuck. Po zakończeniu kariery planuje zostać na Ukrainie i prowadzić własny biznes.

Nikołaj Branfiłow
15 meczów/2 gole
Podbeskidzie miało taki czas, że w każdym meczu prowadziło i w samej końcówce trwoniło przewagę. W meczu z Radomiakiem Radom było tak samo, jednak świetny strzał głową Branfiłowa - wówczas gracza drużyny z Mazowsza - pozbawił bielszczan punktów. Rok później grał już w Bielsku. Trafił na fatalny okres Podbeskidzia, jednak zdecydowanie się wyróżniał. Były reprezentant Białorusi był profesorem na środku obrony, lecz po roku wrócił do ojczyzny, gdzie do dziś gra w ekstraklasie dla Bełsziny Bobrujsk.

Francois Herbert Endene Elokan
15 meczów/3 gole
Kameruńczyk grał w Bielsku tylko przez pół roku, ale dał się zapamiętać. Był jednym z lepszych zawodników drużyny, która - wtedy po raz pierwszy - walczyła o ekstraklasę. Wybił się do grającej w najwyższej lidze Pogoni Szczecin, później występował jeszcze w ŁKS-ie Łódź. To prawdziwy wędrowniczek. Zaczynał karierę w Meksyku, później grał w słynnych afrykańskich drużynach - marokańskiej Raji Casablanca i egipskim Al Ahly Kair. Po odejściu z Polski, z albańską Besą Kavaje grał w europejskich pucharach, a od kilku lat podbija Wietnam. Obecnie gra w Navibank Sai Gon.

Clemence Matawu
40 meczów/6 goli
Doskonale znany z problemów, jakie sprawiał w Bytomiu, ale nie można go pamiętać tylko z tej strony. To był bowiem najlepszy technik, jaki kiedykolwiek grał w Podbeskidziu. Facet, którego prostopadłe podania były niesamowite. Jego problem polegał na tym, że... nie trafił na skład, który wywalczył awans do ekstraklasy. W ostatnim sezonie w Bielsku do jego prostopadłych piłek usiłowali biegać... Piotr Bagnicki, który oczekiwał po prostu wrzutki na głowę i Piotr Rocki, który akurat w Bielsku miał awersję do biegania. Można się tylko domyślać, o ile więcej dawałby drużynie, gdyby mógł obsługiwać dograniami Adama Cieślińskiego i Roberta Demjana. Mimo wszystko - perła z Zimabwe.

Mike Mouzie
45 meczów/1 gol
Tajemnicza skała z Nigerii. Aż strach pomyśleć, gdzie byłoby dziś Podbeskidzie, gdyby nie utrzymało się w lidze w sezonie 2006/2007. A nie utrzymałoby się, gdyby Mouzie nie stanowił niemal samotnie o sile jego obrony. Za Marcina Brosza też grał w podstawowym składzie. Zagrał w fantastycznym - wygranym 4-0 - meczu z Wisłą Płock i... wyjechał bez pożegnania z kibicami, w niejasnych okolicznościach. Mówiło się, że z powodów rodzinnych musiał wrócić do Afryki. Brak sygnałów o tym, by po odejściu z Bielska grał jeszcze profesjonalnie w piłkę...

autor: Michał Trela

Przeczytaj również