Takiej euforii przy Narutowicza dawno nie było. Co się dzieje z "Zielonymi"?

15.04.2018
- Gdyby ktoś przed decydującym golem zaproponował mi koniec meczu, chyba bym się zgodził - przyznawał trener Ruchu Radzionków po zwycięskich derbach z Szombierkami. Jego podopieczni grali dobre spotkanie, ale w końcówce wyraźnie opadli z sił. W 88. minucie to jednak oni zadali miażdżący cios na wagę 3 punktów i utrzymania pozycji lidera ligowej tabeli!
Zygmunt Taul/Ruch Radzionków
Prawie tysiąc ludzi na trybunach, wysoka stawka jaką był fotel lidera IV-ligowej tabeli, do tego ogromna wola walki w obu ekipach. Piłkarze Ruchu Radzionków i bytomskich Szombierek stanęli w sobotę na wysokości zadania, ale tylko gospodarze po końcowym gwizdku mieli powody do radości.

Ruch trafił na "Zielonych" w najlepszym dla siebie możliwym momencie. Przed starciem przy Narutowicza podopieczni trenera Kamila Rakoczego legitymowali się serią 7 kolejnych zwycięstw, a od jesiennego spotkania z Szombierkami wygrali 12 z 13 ligowych spotkań. Ekipa trenera Radosława Osadnika niespodziewanie u progu wiosny złapała mały dołek - w dwóch meczach nie strzeliła gola, w dodatku dała sobie wbić po jednym i w efekcie do starcia w Radzionkowie przystępowała oglądając w tabeli plecy radzionkowian.

- Dla mnie faworytem rozgrywek wciąż są jednak Szombierki. Podchodzimy do tego meczu spokojnie, będziemy dobrze przygotowani - zapowiadał opiekun gospodarzy, Kamil Rakoczy. - Chcemy się zrehabilitować za dwie domowe wpadki, a lepszej okazji niż derby przy Narutowicza nie będzie - odpowiadał trener przyjezdnych, Radosław Osadnik.

Oba zespoły zaczęły ostrożnie, ale gdy tylko jedni zerwali się z atakiem, nadziewali się na szybką odpowiedź rywala. Co istotne - nie było odstawiania nogi, ale był spory szacunek do rywala. Ranga zawodów była na tyle duża, że ich poprowadzenie powierzono pracującemu na co dzień znacznie "wyżej" Sebastianowi Jarzębakowi. Arbiter spisał się znakomicie, dał piłkarzom pograć i ani na moment nie próbował stać się gwiazdą sobotniego wieczoru.

W pierwszej części spotkania konkretniejsi byli gospodarze. Mieli lepsze okazje na zdobycie gola, sprawniej je sobie stwarzali. Najbliżej otwarcia rezultatu był Michał Staszowski, który w 28. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił niemal dokładnie w spojenie słupka z poprzeczką. Bramkarz gości Wojciech Fościak tylko obserwował wtedy lot piłki, nie musiał też interweniować gdy z dobrych pozycji minimalnie pudłowali Karol Kajda i Robert Wojsyk. Po drugiej stronie boiska ataki "Zielonych" były rozbijane zanim goście decydowali się na oddanie strzału, a ten jedyny - autorstwa Jacka Jarnota - okazał się niegroźny dla pewnie spisującego się między słupkami "Cidrów" Rafała Strzelczyka. - Mieliśmy w tej pierwszej połowie problem by się dostosować do boiska, jakie zastaliśmy w Radzionkowie. Nie pomagało nam w grze, więc mimo że jakieś zalążki akcji konstruowaliśmy, to faktycznie Ruch częściej był pod naszą bramką - tłumaczył Radosław Osadnik.

Po zamienie stron na gaz jeszcze raz nadepnęli gospodarze. Po 50 sekundach mogli prowadzić, ale najpierw blokowany był Damian Sadowski, a chwilę później piłkę uderzoną przez Kajdę z linii bramkowej wybijali obrońcy Szombierek. Z biegiem czasu widać było, że z wkładających w to spotkanie mnóstwo energii radzionkowian pomału uchodzą siły. Kadra lidera jest wąska, a na sobotni szlagier dodatkowo "wykartowali" się dwaj podstawowi obrońcy. Tym większe słowa pochwały należały się młodzieżowcom, którzy przejęli rolę Tomasza Harmaty i Konrada Bąka - Marcelowi Gieroniowi i Bartoszowi Borowcowi. W ciągu ostatnich 30 minut "żółto-czarni" byli bowiem coraz mocniej spychani do defensywy, a mimo to gospodarze wciąż potrafili przerywać akcje przeciwnika wystarczająco szybko, by nie dopuścić do oddania groźnych strzałów. Szymon Cichecki, Przemysław Sawicki, czy Jacek Jarnot raz za razem nadziewali się na obrońców Ruchu, a niepokonany od 272 minut Rafał Strzelczyk mógł się ograniczać do zarządzania linią obrony i wyłapywania piłek dośrodkowywanych przed jego bramkę. - Było widać, że zaczyna nam brakować sił, bo tydzień w tydzień gramy praktycznie tym samym składem. To Szombierki w tej drugiej połowie przejęły inicjatywę i były po przerwie lepsze, ale my i w tym trudniejszym okresie potrafiliśmy wykorzystać swój atut - przyznawał po meczu Rakoczy.

W hicie było bowiem wszystko, czego oczekuje się po takich widowiskach, nie zabrakło również dramaturgii i decydującego ciosu zadanego w końcówce. "Zieloni" wyraźnie poczuli już krew, uwierzyli, że mogą jeszcze wrócić na pierwsze miejsce w tabeli i wtedy nadziali się na zabójczą kontrę. Karol Kajda posłał długą piłkę na rezerwowego Andrzeja Piecucha, a ten zagrał w tempo do pędzącego od własnego pola karnego stopera radzionkowian, Kamila Banasia. 24-latek sprytnym zwodem położył obrońcę bytomian a później lewą nogą zmieścił piłkę między nogę próbującego interweniować Fościaka, a bliższym słupkiem bramki Szombierek. - Cały tydzień tą akcję trenowaliśmy. Wyczekaliśmy rywala, udało się strzelić i bardzo się z tego cieszę - uśmiechał się autor złotego gola tuż po końcowym gwizdku. - Wydawało się, że w końcu padnie bramka dla nas, a dostaliśmy kontrę która rozstrzygnęła ten mecz - nie krył rozczarowania Radosław Osadnik.


Ruch dzięki wygranej ma już nad sobotnim rywalem 5 punktów przewagi. W Szombierkach mogą pluć sobie w brodę, bo po pierwszym starciu tych zespołów to "Zieloni" odstawili radzionkowian na 7-punktowy dystans. - Trzeba jeszcze mocniej biegać, pokazać jeszcze więcej charakteru, bo okazuje się że nawet te 100 procent włożone dzisiaj w mecz czasem nie wystarcza. Nie spuszczamy głów, bo skoro Ruch odrobił straty do nas, to my możemy odrobić straty do Ruchu. Gra się do końca, piłka uczy pokory, wierzymy w siebie i chcemy przerwać serię porażek. Wciąż chcemy wygrać tą ligę - deklaruje trener Szombierek. - Jesteśmy liderem, ale nadal nie faworytem. Kilka aspektów w ten sposób myśleć nam nie pozwala, a kluczowa jest wąska kadra którą gramy. Mecz z Szombierkami jeszcze niczego nie rozstrzyga, skupiamy się na realizowaniu kolejnych celów, czyli zwycięstwach w następnym i następnym meczu - komentuje z pokorą Kamil Rakoczy, którego drużyna odniosła w sobotę ósme z kolei zwycięstwo.

Ruch Radzionków - Szombierki Bytom 1:0 (0:0)
1:0 - Kamil Banaś 88'

Ruch: Strzelczyk - Trzcionka, Banaś, Gieroń, Borowiec (79' Skalski) - Sadowski (76' Piecuch), Staszowski (73' Pietryga), Kopeć, Hermasz (90' Lechki) - Wojsyk, Kajda. Trener: Kamil Rakoczy.
Szombierki: Fościak - Mielnik, Cybul, Rybak, Lebek (64' Cieszyński) - Cichecki, Szombierski, Gwiaździński, Morys (76' Krzykawski) - Zając (64' Sawicki), Jarnot. Trener: Radosław Osadnik.

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom)
Żółte kartki: Gieroń (Ruch), Zając (Szombierki)
Widzów: 800
autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również