TAK TO WIDZĘ: Górnik Zabrze - reaktywacja
02.12.2015
Outsider pokonał lidera naszej Ekstraklasy. Może nawet bardziej pasowałoby tu nawet słowo „znokautował”, bo wynik 5:2 mówi sam za siebie. Kto oglądał to spotkanie wie, że Górnik mógł wygrać jeszcze wyżej, ale i tak pięć goli rozłożyło zawodników Piasta na deski. Zresztą po raz ostatni Górnik strzelił pięć bramek 5 marca 2011 roku. Ponad 4,5 roku temu! Już sam ten fakt jest wielkim zaskoczeniem. Gdy dodamy do tego, że Górnik w tym sezonie odniósł tylko jedno zwycięstwo i to w dodatku osiem kolejek temu, to naprawdę głowa sama będzie kręcić się z niedowierzania. Najlepsze jest jeszcze to, że do przerwy to Piast prowadził w tych derbach 2:1 i prezentował się całkiem przyzwoicie.
Piast przed 18. kolejką miał na swoim koncie 40 punktów. To wynik, który w ciągu ostatnich pięciu lat nie osiągnął żaden inny zespół w Ekstraklasie! Lech, dwukrotnie Legia, Śląsk i Wisła zdobywając mistrzostwo Polski na tym etapie rozgrywek nie potrafiły wyśrubować takiej liczby punktów. Gdyby nie podział punktów po 30. kolejce, to o zespole Radoslava Latala moglibyśmy mówić, że idzie, a właściwie biegnie na mistrza. Jak więc możliwe, że zespół Radoslava Latala dał sobie wbić w derbach pięć goli?
No właśnie być może magiczne słowo derby będzie rozwiązaniem tej zagadki. Zaśniedziałe piłkarskie powiedzenie, że „derby rządzą się swoimi prawami” znów nabrały lśniącego blasku. Niewątpliwie wszyscy w Górniku - i trenerzy i piłkarze nie tylko czuli wielki wstyd w związku z obecnym miejscem w tabeli, ale również mieli już wszystkiego po dziurki w nosie- ciągłej krytyki, wyzwisk i szkalowania. W takiej sytuacji bardzo często zawodnicy wychodząc na boisku osiągają stan, w którym nie mają nic do stracenia. Nie kalkulują, nie myślą zbyt wiele o swojej sytuacji, bo ta gorsza już być po prostu nie może! I to było widać od pierwszej minuty, kiedy Górnik rzucił się na Piasta jak wygłodniała watacha wilków. Kluczem do sukcesu był jednak w mojej ocenie gol na 2:2 zdobyty przez Aleksandra Kwieka. Ta bramka była jak zdobyta chorągiew; sygnałem, który znów wprowadził zespół Leszka Ojrzyńskiego w piłkarski flow, w którym zatonął Piast.
Poza sferą mentalną istotnych przyczyn zwycięstwa Piasta szukałbym jeszcze w dwóch kwestiach:
- po pierwsze, superkompensacja. To zjawisko jest często tajemnicą sukcesu wielu trenerów, nie tylko piłki nożnej. Problem w tym, że nie każdy umie nad nim zapanować. Wyliczyć, kiedy on dokładnie nastąpi. Najprościej to ujmując, skumulowane zmęczenie po okresie odpoczynku daje efekt odwrotny. Coś w rodzaju turbodoładowania. Nie jestem w środku kadry trenerskiej Górnika, ale kolejkę wcześniej widziałem w sobotę słabo biegający, wręcz zmęczony Górnik. Zakładając, że było to wynikiem bardziej intensywnych treningów, których być może szukał ostatnio trener Ojrzyński, to - biorąc pod uwagę że zespół przed meczem derbowym miał praktycznie wolne - mogło się tak zdarzyć, że forma fizyczna zespołu wystrzeliła jak z procy. I Górnik utrafił właśnie w ten dzień. Dyspozycja Romana Gergela była tego świetnym przykładem. Nie chodzi mi tu tylko o same bramki, ale na przykład o liczbę wyjść do kontrataku, których w jego wykonaniu i jego kolegów było naprawdę sporo.
- po drugie, zmiana ustawienia drużyny. Trener Ojrzyński postanowił odbić ustawienie Piasta. Postawił na taki sam system gry, aby stworzyć możliwości gry 1 na 1 w linii pomocy, a do tego w obawie przed dwójką napastników rywali, zabezpieczyć się trójką środkowych obrońców. Ten taktyczny manewr miał niebagatelny wpływ na końcowy rezultat.
Beznadziejna sytuacja Górnika – paradoksalnie- zjednoczyła zespół, bo o tym, że w Górniku nie brakuje indywidualności jestem pewien. Pytanie, co dalej z Górnikiem pozostaje otwarte. Czy to był tylko jednorazowy wyskok czy też narodzi się drużyna, która zacznie marsz w górę tabeli?
Podobne pytanie trzeba kierować w stronę Gliwic. Tu sytuacja jest jednak zupełnie inna. Piast być może jak mówi trener Latal: „był zbyt pewny siebie” i tu należy szukać przyczyn 45-minutowego wypadku przy pracy. Nie ma chyba podstaw, żeby nie wierzyć czeskiemu szkoleniowcowi. Rany do meczu z Cracovią powinny się zatem szybko zabliźnić.
Piast przed 18. kolejką miał na swoim koncie 40 punktów. To wynik, który w ciągu ostatnich pięciu lat nie osiągnął żaden inny zespół w Ekstraklasie! Lech, dwukrotnie Legia, Śląsk i Wisła zdobywając mistrzostwo Polski na tym etapie rozgrywek nie potrafiły wyśrubować takiej liczby punktów. Gdyby nie podział punktów po 30. kolejce, to o zespole Radoslava Latala moglibyśmy mówić, że idzie, a właściwie biegnie na mistrza. Jak więc możliwe, że zespół Radoslava Latala dał sobie wbić w derbach pięć goli?
No właśnie być może magiczne słowo derby będzie rozwiązaniem tej zagadki. Zaśniedziałe piłkarskie powiedzenie, że „derby rządzą się swoimi prawami” znów nabrały lśniącego blasku. Niewątpliwie wszyscy w Górniku - i trenerzy i piłkarze nie tylko czuli wielki wstyd w związku z obecnym miejscem w tabeli, ale również mieli już wszystkiego po dziurki w nosie- ciągłej krytyki, wyzwisk i szkalowania. W takiej sytuacji bardzo często zawodnicy wychodząc na boisku osiągają stan, w którym nie mają nic do stracenia. Nie kalkulują, nie myślą zbyt wiele o swojej sytuacji, bo ta gorsza już być po prostu nie może! I to było widać od pierwszej minuty, kiedy Górnik rzucił się na Piasta jak wygłodniała watacha wilków. Kluczem do sukcesu był jednak w mojej ocenie gol na 2:2 zdobyty przez Aleksandra Kwieka. Ta bramka była jak zdobyta chorągiew; sygnałem, który znów wprowadził zespół Leszka Ojrzyńskiego w piłkarski flow, w którym zatonął Piast.
Poza sferą mentalną istotnych przyczyn zwycięstwa Piasta szukałbym jeszcze w dwóch kwestiach:
- po pierwsze, superkompensacja. To zjawisko jest często tajemnicą sukcesu wielu trenerów, nie tylko piłki nożnej. Problem w tym, że nie każdy umie nad nim zapanować. Wyliczyć, kiedy on dokładnie nastąpi. Najprościej to ujmując, skumulowane zmęczenie po okresie odpoczynku daje efekt odwrotny. Coś w rodzaju turbodoładowania. Nie jestem w środku kadry trenerskiej Górnika, ale kolejkę wcześniej widziałem w sobotę słabo biegający, wręcz zmęczony Górnik. Zakładając, że było to wynikiem bardziej intensywnych treningów, których być może szukał ostatnio trener Ojrzyński, to - biorąc pod uwagę że zespół przed meczem derbowym miał praktycznie wolne - mogło się tak zdarzyć, że forma fizyczna zespołu wystrzeliła jak z procy. I Górnik utrafił właśnie w ten dzień. Dyspozycja Romana Gergela była tego świetnym przykładem. Nie chodzi mi tu tylko o same bramki, ale na przykład o liczbę wyjść do kontrataku, których w jego wykonaniu i jego kolegów było naprawdę sporo.
- po drugie, zmiana ustawienia drużyny. Trener Ojrzyński postanowił odbić ustawienie Piasta. Postawił na taki sam system gry, aby stworzyć możliwości gry 1 na 1 w linii pomocy, a do tego w obawie przed dwójką napastników rywali, zabezpieczyć się trójką środkowych obrońców. Ten taktyczny manewr miał niebagatelny wpływ na końcowy rezultat.
Beznadziejna sytuacja Górnika – paradoksalnie- zjednoczyła zespół, bo o tym, że w Górniku nie brakuje indywidualności jestem pewien. Pytanie, co dalej z Górnikiem pozostaje otwarte. Czy to był tylko jednorazowy wyskok czy też narodzi się drużyna, która zacznie marsz w górę tabeli?
Podobne pytanie trzeba kierować w stronę Gliwic. Tu sytuacja jest jednak zupełnie inna. Piast być może jak mówi trener Latal: „był zbyt pewny siebie” i tu należy szukać przyczyn 45-minutowego wypadku przy pracy. Nie ma chyba podstaw, żeby nie wierzyć czeskiemu szkoleniowcowi. Rany do meczu z Cracovią powinny się zatem szybko zabliźnić.
Filip Surma
dziennikarz NC+
trener II klasy (UEFA A)
filipsurma@hotmail.com
Polecane
Ekstraklasa
Przeczytaj również
07.08.2022
07.08.2022
Główka Paluszka metodą na wicemistrzów
05.08.2022
05.08.2022
Bez gola, bez błysku, bez punktów