Szkoleniowcy GKS-u i Lechii posprzeczali się o... zasady fair play

29.03.2010
- Szkoda, że zawodnicy GKS-u nie zagrali do końca fair - zarzucił w sobotę gospodarzom Maciej Murawski. Były reprezentant Polski jest obecnie szkoleniowcem Lechii Zielona Góra. O co mu chodziło?
- My oddawaliśmy tyszanom piłkę do bramkarza, czyli tak jak się powinno. Gospodarze tak nie zrobili. Dominowała walka o punkty i może dlatego nasi rywale zapomnieli o tej cennej zasadzie - zastanawiał się Murawski, mający pretensje o sytuację z 75. minuty, kiedy to Bartłomiej Babiarz, zamiast wybić piłkę, zagrał ją w kierunku pola karnego Lechii, z czego zrodził się rzut karny dla GKS-u. Padł z niego kontaktowy gol na 1-2. Ostatecznie tyszanie wyrównali.

Przeczytaj relację: "Trzeba się wziąć za ryje i zacząć grać" >

- Myślę, że gdy Murawski przeanalizuje całą akcję na chłodno, to będzie mówił inaczej. Było wybicie piłki przez zawodnika gości, ale Babiarz od razu został zaatakowany. Miał w aut bić? Wykopał piłkę do przodu i z tego był potem rzut karny dla nas. Wszystko odbyło się w myśl przepisów - przekonywał Mirosław Smyła, który został również zagadnięty przez dziennikarzy o inną sytuację.

Przeczytaj o tym, jak córka piłkarza GKS-u została uderzona piłką i trafiła do szpitala >

Wojciech Okińczyc, zawodnik Lechii, wiedząc, że za moment zostanie zmieniony, sprintem podbiegł w stronę przeciwległej trybuny, by mieć do pokonania jak największy dystans. - Nie mam za to żadnych pretensji. Moi zawodnicy zrobiliby to samo, bo liczą się punkty i m.in. na takich zagraniach polega taktyka - skwitował Smyła, a Murawski zdradził, że... - Dobrze zrobił, sam mu tak kazałem - przyznał i dodał: - Tu nie chodzi o fair play. To się nazywa taktyka.
autor: Michał Trela

Przeczytaj również