Stomil bez szans przy Bukowej. "GieKSa" gotowa na derby

18.10.2017
Naprawdę niezły mecz obejrzeli w środowy wieczór fani przy Bukowej. GKS Katowice zasłużenie pokonał słabiutkich na wyjazdach piłkarzy Stomilu Olsztyn, pnie się w górę tabeli, a do prestiżowych derbów z Ruchem przstąpi z serią trzech z rzędu wygranych!
Rafał Rusek/Press Focus
Sporo zmian w porównaniu do wygranego meczu z Podbeskidziem zrobił w składzie trener Piotr Mandrysz. Na ławce usiedli Paweł Mandrysza i Armin Cerimagić, Adriana Błąda nie było w meczowej kadrze, zabrakło też pauzującego za zółte kartki Mateusza Kamińskiego.

Od samego początku gospodarze osiągnęli przewagę, ale jeszcze przed pierwszą groźną okazją swojego zespołu trener Mandrysz musiał reagować na uraz jednego ze swoich piłkarzy. Na noszach boisko opuścił Petr Sulek, którego w środku zastąpił Bartłomiej Kalinkowski. Przez chwilę "GieKSa" grała w dziesięciu i właśnie wtedy - za sprawą Oktawiana Skrzecza - oddała swój pierwszy groźny strzał, przy którym musiał się napocić Piotr Skiba. Chwilę później z wolnego zaskakującym uderzeniem popisał się Dawid Plizga, ale piłka przeleciała tuż obok bramki przyjezdnych. Trudno było jednak wtedy przypuszczać, że to... niemal najlepszy okres w wykonaniu gospodarzy przed przerwą.

Do gwizdka zapraszającego obie ekipy do szatni katowiczanie dominowali, ale z przodu długo byli kompletnie bezproduktywni. Co prawda raz, po niezłej akcji Łukasza Zejdlera niecelnie strzelał Mateusz Mączyński, ale przez długie minuty to było wszystko, co choć odrobinę podnosiło nieco ciśnienie widzom tego meczu. Dopiero tuż przed przerwą gospodarze wrzucili wyższy bieg. Po jedej z długich wymian podań faulowany był Prokić, a z wolnego obok okienka bramki Stomilu piłkę posłał Plizga. Wreszcie tuż przed przerwą piłkę z lewej strony pola karnego dostał aktywny dziś Mateusz Mączyński i silnym uderzeniem przełamał ręce Piotra Skiby dając prowadzenie swojej ekipie.

"GieKSa" do przerwy mogła prowadzić nawet dwiema bramkami, bo w doliczonym czasie pierwszej połowy piłkę po płaskim dośrodkowaniu z lewej strony piłkę prawie wbił do bramki Wojciech Kędziora. Tymczasem skupieni od samego początku na defensywie goście przez 45 minut prawie nie "zaglądali" na połowę katowiczan. W ciągu całej pierwszej połowy raz - mocno, ale niecelnie - z dystansu uderzył Grzegorz Lech.

Wydawało się, że katowiczanie mimo przerwy nie stracili impetu z jakim kończyli pierwszą odsłonę. Kilkadziesiąt sekund po przerwie gola mógł zdobyć Dawid Plizga, który dostał podanie od Andreji Prokicia, ale przegrał pojedynek z Piotrem Skibą.  Później do głosu doszli jednak przyjezdni. Grzegorz Lech z rzutu wolnego zmusił do interwencji Sebastiana Nowaka. Chwilę później z rzutu rożnego dośrodkował Piotr Głowacki, a głową - znowu celnie - uderzał Paweł Baranowski, w końcu po szybkim kontrataku golkipera gospodarzy postraszył Dani Fernandez. 

W 63. minucie jedno długie zagranie spod bramki Katowic i totalny brak zdecydowania w ekipie gości pozwoliły "GieKSie" podwyższyć prowadzenie. Do piłki zagranej z głębi pola ruszył Andreja Prokić, nie dogonili go obrońcy Stomilu, zawahał się przed wyjściem z bramki Piotr Skiba, co pozwoliło Serbowi na - jak się okazało - skuteczną próbę lobowania.

I kiedy wydawało się, że gospodarze wszystko mają już pod kontrolą, a kwestią czasu jest kolejne trafienie, dali się oszukać obrońcy GKS-u. Artur Siemaszko w prosty sposób ograł Łukasza Klemenza, oddał strzał po którym ręką dotnkął Tomasz Midzierski. Siemaszko trafił z "jedenastki", dając kontakt z przeciwnikiem swojej ekipie. Taki obrót spraw nie wprowadził jednak zbyt wielkiej nerwowości u katowiczan. Po kilku minutach to oni mieli kapitalną szansę na kolejną bramkę - najpierw z półobrotu w słupek trafił Adrian Frańczak, a po dobitce piłkę z linii bramkowej wygarnął Skiba. Później na piątym metrze od bramki Stomilu Adriana Karankiewicza zaatakował Skrzecz robiąc to na tyle skutecznie, że kolegę z zespołu musiał ratować bramkarz. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później - po raz kolejny tego dnia - z wolnego nieznacznie pomylił się Plizga. Po kolejnym stałym fragmencie Skiba końcami palców na róg wybijał piłkę po "główce" Frańczaka. Gol wisiał w powietrzu i... faktycznie padł. Z dośrodkowania Dawida Plizgi skorzystał Lukas Klemenz, który z kilku metrów głową wpakował piłkę do bramki Skiby. Gości mógł jeszcze dobic młody Skrzecz, ale końcami palców zdołał wybronić się golkiper Stomilu.

Ekipa trenera Piotra Mandrysza trzeci raz z rzędu sięgnęła po komplet punktów, wykonujac w ten sposób ogromny skok w górę ligowej tabeli. Przed derbami z Ruchem "GieKSa" jest w jej górnej połówce, mając aż 10 punktów nad lokalnym rywalem. Starcie z "Niebieskimi" już w najbliższą niedzielę!

GKS Katowice - Stomil Olsztyn 3:1 (1:0)
1:0 - Mateusz Mączyński 44'
2:0 - Andreja Prokić 63'
2:1 - Artur Siemaszko 71'-k
3:1 - Lukas Klemenz 83'

GKS Katowice: Nowak - Frańczak, Klemenz, Midzierski, Mączyński - Skrzecz (89' P. Mandrysz), Sulek (14' Kalinkowski), Prokić (75' Cerimagić), Zejdler, Plizga - Kędziora. Trener: Piotr Mandrysz.

Stomil: Skiba - Bucholc, Sołowiej, Baranowski, Ziemann - Dani Fernandez, Gamakow, Biedrzycki (51' Głowacki), Karankiewicz (87' Zając), Lech (75' Zahorski) - Siemaszko. Trener: Tomasz Asensky.

Sędzia: Konrad Gąsiorowski (Biała Podlaska)
Żółte kartki: Mączyński, Midzierski, Kalinkowski (GKS Katowice)
Widzów: 2050
autor: ŁM

Przeczytaj również