Socha: Ktoś wymyśla bzdury
Od czwartku Edward Socha nie pracuje już w wodzisławskim klubie. Rozstał się z Odrą za porozumieniem stron. Jego nagłe odejście wywołuje jednak nadal sporo komentarzy.
[b]Ostatnio wszyscy pracownicy Odry mieli podpisać oświadczenia antykorupcyjne. Być może odmówił pan podpisania takiego dokumentu?[/b]
Edward Socha: - Jakaś bzdura. Coś takiego podpisałem, gdy prezesem był jeszcze Edwin Koralewski. Ktoś wymyśla takie głupoty, które później krążą jako prawdziwe informacje. A ja stwierdzam, że nie ma to nic wspólnego z prawdą. Jestem czysty.
[b]Jednak takie nagłe odejście...[/b] [b]Po tylu latach wydaje się to podejrzane.[/b]
[b][/b]
- Pracowałem w Odrze prawie dziesięć lat. Z roczną przerwą na dyrektorowanie w Legii Warszawa i dwutygodniowym przerywnikiem na Wisłę Kraków. To sporo czasu. Ale moje rozstanie z klubem z Wodzisławia nie ma nic wspólnego z deklaracją antykorupcyjną.
[b]Pokłócił się pan z nowym prezesem Ireneuszem Serwotką?[/b]
[b][/b]
- Nie było żadnej kłótni. Nie mam do nikogo pretensji, że pożegnałem się z Odrą. Kiedyś zaczyna się gdzieś pracę i kiedyś się ją kończy. I żeby była jasność - nie dostałem propozycji pracy w innym
klubie.
[b]To może niezgodność charakterów z obecnym dyrektorem Władysławem Kowalikiem?[/b]
[b]
[/b]- Proszę nie doszukiwać się żadnych podtekstów. Władka ściągnąlem do klubu i współpracowało się nam znakomicie.
[b]Czyli?[/b]
- Powiem tylko tyle: może poniosła mnie trochę ambicja i dlatego tak się stało. To powinno wystarczyć. Może kiedyś powiem więcej.