Snajpera przyjmą od zaraz

20.04.2009
GKS wprawdzie wygrał z Rakowem Częstochowa, ale nadal razi nieskutecznością. - Brakuje nam rasowego snajpera - ubolewa Mirosław Smyła, trener tyszan.
Z Częstochowy GKS przywiózł komplet punktów. Strzelił dwie bramki, ale mankament jakim jest nieskuteczność widać jak na dłoni. - Zdobyliśmy dwa gole. To dużo i mało. Najważniejsze, że w tym meczu wystarczyło - uśmiecha się Smyła.

Problem jednak nie zniknął. Tyszanie w sześciu wiosennych meczach tylko czterokrotnie pokonywali bramkarzy rywali, z tego tylko raz nominalny napastnik. - Brakuje nam rasowego snajpera - przyznaje trener. - Musimy takiego wyszkolić, bądź sprowadzić, bo rzeczywiście jest z tym kłopot - dodaje.

Obecnie o sile ofensywnej GKS-u stanowi Krzysztof Bizacki i Mateusz Wróbel. Pierwszy, bardzo doświadczony, znany z wieloletnich występów w Ruchu Chorzów. - Mateusz natomiast dopiero wyrasta na konkretnego napastnika. Ma 22 lata, także wszystko przed nim. Potrzeba czasu aż się rozwinie - tłumaczy Smyła.

Sytuacji obu nie brakuje. Zawodzi jednak szczęście. Dowodem są choćby dwa trafienia w ostatnim meczu Wróbla w poprzeczkę. - Zabrakło dosłownie centymetrów - żałuje zaprzepaszczonych okazji napastnik. Wierzy jednak, że z czasem nastąpi przełamanie. - To siedzi gdzieś w naszych głowach. Musimy się odblokować i wtedy pójdzie z górki. Początek nie wygląda dobrze, ale z kolejki na kolejkę powinno być lepiej - kończy Wróbel.
autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również