Seweryn Kiełpin: "Nie mam dziś żadnych kompleksów"

22.07.2016
Gliwiczanin wychowany w Górniku Zabrze. Zadebiutował w Ekstraklasie w barwach bytomskiej Polonii, ale ten epizod pewnie wolałby z pamięci wymazać. Markę wyrobił sobie w I-ligowym wówczas Ruchu Radzionków. Dziś wraca do elity wraz ze swoją Wisłą Płock. W niedzielę zaprezentuje się przed publicznością z rodzinnych Gliwic.
Norbert Barczyk/PressFocus
Czujesz się już w pełni ekstraklasowym bramkarzem? Droga do elity była dla Ciebie długa i wyboista.

Seweryn Kiełpin: Szansę w Ekstraklasie dostałem szybko, bo nie miałem jeszcze skończonych 21 lat. Nie do końca byłem wtedy przygotowany do grania na tym poziomie. Później różnie toczyły się moje perypetie między Polonią Bytom a Ruchem Radzionków. Uznałem, że trzeba spróbować sił gdzie indziej. Zrobiłem krok do tyłu, do II ligi, ale wiedziałem że w Płocku wszystko będzie solidnie budowane. Opłaciło się, bo dziś jestem w Ekstraklasie. Czuję, że na to zasługuję. Włożyłem w to mnóstwo pracy, mam na koncie wiele doświadczeń i nie mam dziś żadnych kompleksów.

Schodząc z zaplecza Ekstraklasy do II ligi gdzie grała wtedy Wisła miałeś wątpliwości co do tego, czy ten top jest jeszcze dla Ciebie osiągalny?

Zawsze krok do tyłu rodzi pewne wątpliwości. Nie wszystko układa się w karierze tak jak by się chciało, nie ma pewności czy zasługuje się na ten najwyższy poziom. Trzeba wtedy walczyć. Ja się nie poddałem. Opłaciło się - przeżyłem dużo dobrego. Szybki awans do I ligi, później fajny sezon, a po kolejnym awans do Ekstraklasy. Małymi kroczkami ale cały czas do przodu - tak wyglądają moje 4 lata w Płocku. To nieraz lepsza droga, niż rzucenie młodego chłopaka na głęboką wodę bez pewności że jest on przygotowany. A jak się systematycznie pokonuje w karierze kolejne szczeble, to łatwiej później podołać wymogom na tym najwyższym.

Tyle że Ty pewnie liczyłeś na to, że na tym najwyższym staniesz już po dobrym okresie w Radzionkowie. Z tamtej drużyny wielu kolegów utrzymało się na zapleczu, lub dostało propozycje z Ekstraklasy. Ty pewnie też na takie czekałeś?

Mówiło się nawet o zainteresowaniu ze strony Piasta Gliwice. Był temat Pogoni Szczecin, gdzie przeniósł się nasz sztab szkoleniowy wraz z trenerem Grzegorzem Żmiją. Tam bramka była jednak obsadzona, bo mieli Radka Janukiewicza, a "klepnięty" był już transfer tego Słowaka (Dusan Pernis - przyp.red.). Do tego włodarze chcieli jako trzeciego swojego młodzieżowca i choć wiem, że trenerzy naciskali, moje zatrudnienie w Szczecinie nie doszło do skutku.

A co z tym Piastem?

To był raczej temat który znałem bardziej z prasy. Jestem z Gliwic, mnie też kibice pytali czy jest coś na rzeczy. Oficjalnie nikt do mnie nie dzwonił. Wiem że zainteresowanie było, ale niczego mi nie zaproponowano.

Ty jesteś z Gliwic, ale mentalnie bliżej Ci chyba do Zabrza. Jesteś tym typem zawodnika, który chce się ustawiać w kontekście kibicowania jakiemuś zespołowi, czy przy Okrzei też poczujesz się trochę jak w domu?

To jest tak, że nawet w grudniu, kiedy mieliśmy trochę wolnego pojawiłem się dwa razy na Piaście. Nie jestem nie wiadomo jakim kibicem choćby z racji tego, że gram w piłkę więc nie mogę jeździć na wyjazdy i jakoś w tym życiu trybun mocniej uczestniczyć. Z zainteresowanie poszedłem obejrzeć Piasta bo mam przyjaciół którzy tam pracują i temu klubowi kibicują. Ale zdecydowanie jestem kibicem Górnika, tam spędziłem pół życia, od 7 do 19 roku więc naturalne że czuję się z tym klubem mocno związany.

Nie pojawiały się możliwości powrotu na Roosevelta po tym jak odszedłeś z Górnika po skończeniu wieku juniora?

Zawsze gdzieś przewijał się ten temat gdy pozostawałem bez klubu, ale konkretów żadnych nie było. Górnik był w Ekstraklasie, zawsze podejmował inne wybory jeśli chodzi o pozycję bramkarza.

Grałeś za to w Polonii. Za pierwszym razem - jak sam wspomniałeś - nie byłeś przygotowany do debiutu w Ekstraklasie. O tym drugim okresie przy Olimpijskiej podejrzewam, że wolałbyś zapomnieć?

Wtedy przygotowany do tego poziomu już byłem. Rozegrałem dwa sezony w Radzionkowie, gdzie wybierano mnie najlepszym zawodnikiem w regionie. Zbierałem same dobre opinie. Po powrocie do Bytomia zaczynałem jako "jedynka", ale po dwóch remisach i porażce nie dostałem zaufania, na jakie szczerze mówiąc liczyłem. Nie grałem już do końca, Polonia spadła ligę niżej.

Miejsce w składzie straciłeś po remisie 3:3 w Kielcach. Nie miałeś wrażenia, że trener Góralczyk uczynił Cię kozłem ofiarnym słabego początku rundy?

Spotkałem się później przy jakiejś okazji na AWF z trenerem Góralczykiem, kiedy już nie prowadził Polonii. Porozmawialiśmy sobie prywatnie. Przyznał, że tamta decyzja nie należała do niego, że on zawsze był po mojej stronie, a za obsadę bramki odpowiadał ktoś inny.

Wtedy atmosfera wokół całego klubu była kiepska. Ty dodatkowo na wsparcie trybun też liczyć raczej nie mogłeś.

Tak, w Polonii nigdy nie było kolorowo. Nie ma się co oszukiwać - jak brakuje pieniędzy i wsparcia finansowego ze strony sponsorów, to w klubie jest źle. W dzisiejszej piłce rządzi pieniądz którego w Bytomiu nie było. A w takich warunkach nie ma mowy o normalnym rozwoju i wszystko kończy się tak jak się skończyło nie tylko tam, ale i w ŁKS-ie, Polonii Warszawa i wielu innych znanych przypadkach. Ja się już się pogodziłem z tym co było. Wyciągnąłem wnioski, dziś jestem mocniejszy psychicznie, bagaż doświadczeń też jest dużo większy. Wtedy może rzeczywiście nie miałem dużego wsparcia kibiców, wiadomo - nie kryłem się z tym że jestem wychowankiem Górnika, a co się z tym wiąże też jego kibicem. Jakoś od początku nie było do mnie sympatii fanów ale nie przywiązywałem do tego jakiejś specjalnej wagi, choć kto wie, czy nie miało to wpływu na to jakie decyzje względem mnie podejmowano?

W dorosłej piłce na Śląsku wiodło Ci się właściwie jedynie w Ruchu Radzionków. Tam z kolei mimo problemów ekipę stworzyliście fajną pod względem tak piłkarskim, jak i towarzyskim.

To był dla mnie mega fajny okres. Rozwinąłem się tam, czułem, że z każdym meczem stawałem się lepszym bramkarzem. Mogłem liczyć na wsparcie ze strony kibiców i bardzo dobrze się tam czułem. To co łączyło Ruch z Polonią to problem z finansowaniem klubu, co niestety skończyło końcem tej fajnej ekipy którą mieliśmy. A przecież mieliśmy wtedy Maczków, Miłosza Przybeckiego, Tomka Foszmańczyka, Bartka Kopacza, Michała Nalepę i długo można by tak wymieniać. Dziś w takim składzie, może trochę wzmocnieni, pewnie moglibyśmy poradzić sobie w Ekstraklasie. 

Dziś wspominasz to w formie anegdot, ale pewnie wtedy w związku z problemami organizacyjnymi nieraz do śmiechu Wam nie było?

Piłka to nasza praca. Każdy człowiek za swoją pracę oczekuje wynagrodzenia, które mu się zwyczajnie należy. To nie jest żadna nagroda tylko podstawa. Tego nie było. Bardzo tego żałowaliśmy, bo jak wspomniałem - ekipa była kapitalna. Stworzyliśmy monolit w szatni i szkoda, że z nie naszej winy to wszystko się skończyło. W lidze utrzymywaliśmy się spokojnie, łapaliśmy się do górnej połówki tabeli dając radę pod względem sportowym. Z drugiej strony trochę chore jest to, że trzymaliśmy kciuki by najlepsi z nas odeszli za dobrą cenę bo to pozwoli klubowi na wypłacenie należności. Tak to nie powinno wyglądać.

Dziś od takich historii jesteś już daleko. Trafiłeś do poukładanego klubu.

Na szczęście ryzyko się opłaciło. Mam równowagę, świadomość, że mogę skupić się na wykonywaniu swojej roboty. Nie martwię się o to, czy wypłata będzie na czas ani o nic, co nie dotyczy bezpośrednio gry na boisku. Mogę się skupić na grze, na własnym rozwoju i czuję, że idę do przodu.

I jako beniaminek wyglądacie nadspodziewanie solidnie. Do ligi weszliście z drugiego miejsca, ale dziś to Wy, a nie Arka, zbieracie lepszą prasę.

Spokojnie, to dopiero pierwsza kolejka. Arka też nie wypadła źle w starciu z Termalicą. Po pierwszej kolejce nikt nie będzie bawił się w oceny. My początek meczu z Lechią mieliśmy kiepski, była presja by odwrócić niekorzystny wynik. Wcale nie graliśmy tego, co sobie założyliśmy, ale po strzelonej bramce ten stres puścił i ostatecznie doprowadziliśmy do zwycięstwa. Teraz nie mamy konkretnych celów. Współpracujemy z Pawłem Frelikiem, psychologiem sportowym, który pomaga też reprezentantom Polski i większości topowych piłkarzy w Ekstraklasie. On zawsze powtarza, byśmy wymazali sobie z głów słowo "utrzymanie", by nie stawiać się z góry na pozycji drużyny która patrzy w dolne rejony tabeli. Trzeba stawiać sobie jak najwyższe cele, myśleć o najbliższym meczu i nie zastanawiać się nad tym co będzie w maju, a skupić się nad tym co czeka nas za tydzień.

W niedzielę zagracie z Piastem. Dla Was to bardziej wicemistrz Polski, czy drużyna w dużym kryzysie?

Każdy zaczyna z czystą kartą. Rok temu Piasta skazywano na pożarcie bo wcześniej walczył o utrzymanie. Wygrali kilka meczów, uwierzyli że mogą i znowu okazuje się, że zwłaszcza w naszym futbolu głowa jest bardzo ważna. Piast ma swoje problemy a my jedziemy i te problemy postaramy się przekuć na naszą korzyść.
 
autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również