Postrzelali w końcówce. Igor Angulo pierwszy raz bez gola

13.08.2017
Arka Gdynia przerwała zwycięską serię Górnika przy Roosevelta. W doliczonym czasie gry dwie bardzo dobrze sytuacje miał Igor Angulo, który pierwszy raz w tym sezonie kończy mecz bez strzelonej bramki. W drugiej połowie doszło do niebezpiecznego zderzenia Michała Koja z Tadeuszem Sochą.
Łukasz Sobala/Press Focus
Trener Marcin Brosz jest konsekwentny i piąty raz wystawił taką samą "11" w meczu ligowym. W drużynie Arki w wyjściowym składzie znalazło się trzech byłych graczy Górnika - przywitany brawami Adam Danch, Pavels Steinbors i Adam Marciniak. Trenera Leszka Ojrzyńskiego publiczność "powitała" gwizdami. Po raz trzeci w tym sezonie stadion przy Roosevelta okazał się za mały dla kibiców Górnika, którzy wywiesili transparent: "Czwarta trybuna potrzebna od zaraz!".

Piłkarze z Gdyni odrobili zadanie domowe i wiedzieli, że Górnik najgroźniejszy jest, gdy może wyjść z szybkim atakiem. Zawodnicy Arki po stracie piłki natychmiast przerywali akcje faulami, przez co zabrzanie przed przerwą nie mieli zbyt wielu dobrych okazji do strzelenia gola. Zwłaszcza w początkowych minutach, w których goście kilka razy zagrozili i tylko dzięki ich zerowej skuteczności do przerwy bramek nie było.

Już po kilku minutach gry Ruben Jurado świetnie wyłożył piłkę Grzegorzowi Piesio, który z pięciu metrów nie trafił w bramkę. Pozostałe uderzenia były blokowane, albo też nie trafiały w cel. Pierwszy poważniejszy strzał Górnika oddał Damian Kądzior, który przymierzył z rzutu wolnego. Dobrą interwencją popisał się Steinbors.

Pierwsze minuty drugiej połowy dawały nadzieje, że po przerwie publiczność oglądać będzie lepsze widowisko. Ponownie lepiej zaczęła Arka, która była groźna przy stałych fragmentach gry. Tomasz Loska musiał interweniować po strzale z dystansu Patryka Kuna, nieznacznie z rzutu wolnego pomylił się Mateusz Szwoch. Spotkanie ewidentnie się rozkręcało i... musiało zostać przerwane.

W pojedynku o piłkę zderzyli się Michał Koj i Tadeusz Socha, którzy padli na murawę. Gorzej było z zawodnikiem Arki, który stracił przytomność i został zabrany przez karetkę. Obrońca Górnika był opatrywany na boisku, a następnie zdjęty z boiska na noszach.

Długa przerwa nie wpłynęła źle na piłkarzy, jednak dalej to Arka była groźniejsza. Gdynianie byli coraz bliżsi zdobycia gola i cel w końcu osiągnęli.  Sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Jurado świetnie zachował się w polu karnym - przyjął piłkę, obrócił się i przemierzył tuż przy słupku. Radość gości nie trwała zbyt długo, bo Górnik odpowiedział natychmiast - po dośrodkowaniu z prawej strony wyrównał Rafał Wolsztyński, który na murawie pojawił się kilkanaście minut wcześniej.

W związku z urazami Sochy i Koja, sędzia doliczył aż dziewięć minut. Mimo że oba zespoły walczyły o pełną pulę, goli już nie było - choć świetną sytuację miał Igor Angulo. Górnik ruszył z kontrą, w której miał liczebną przewagę. Hiszpan uderzył z pola karnego, ale za słabo, by zaskoczyć Steinborsa. Kilka minut później napastnik znów próbował, ale ponownie przegrał pojedynek z bramkarzem Arki.

Oznacza to, że została przerwana zwycięska seria Górnika, który wygrał pięć poprzednich spotkań na własnym stadionie. Arka wciąż pozostaje niepokonana.

Górnik Zabrze - Arka Gdynia 1:1 (0:0)
0:1 - Jurado, 84'
1:1 - R. Wolsztyński, 85'

Górnik: Loska - Wolniewicz, Wieteska, Suarez, Koj (62' Szeweluchin) - Kądzior, Ambrosiewicz (88' Matuszek), Żurkowski, Kurzawa (70' R. Wolsztyński) - Ł. Wolsztyński, Angulo. Trener: Marcin Brosz.

Arka: Steinbors - Socha (61' Zbozień), Marcjanik, Danch, Warcholak - Kun, Sołdecki (90' Łukasiewicz), Szwoch, Piesio (79' Jazvić), Marciniak - Jurado. Trener: Leszek Ojrzyński.

Żółte kartki: Angulo - Socha, Warcholak, Sołdecki.
Sędziował Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 22 708.
autor: Adrian Waloszczyk

Przeczytaj również