Podbeskidzie, na dwóch frontach, w tym roku nie przegrywa

02.04.2018
Pierwszy zespół Podbeskidzia rozegrał w tym roku cztery mecze ligowe, tyle samo na swoim koncie mają IV-ligowe rezerwy "Górali". Warto zaznaczyć, iż bielskie drużyny nie zaznały wiosną goryczy porażki, ale...
Norbert Barczyk/Pressfocus

Przede wszystkim nie stracić
Podopieczni Adama Noconia rozpoczęli drugą część sezonu od szczęśliwego 1:0 w domowej konfrontacji ze Stomilem Olsztyn, następnie bezbramkowo zremisowali u siebie z Chojniczanką Chojnice, pokonali 2:0 Ruch Chorzów na jego terenie, a w minioną sobotę w Grudziądzu po raz drugi żadnego gola nie zdobyli, po raz czwarty żadnego nie stracili. Na uwagę zasługuje zatem fakt, iż „Górale” w defensywie prezentują się bardzo solidnie. Trener Nocoń nie ukrywa tego, że przy doborze taktyki na mecz kieruje się zasadą – przede wszystkim nie stracić. Sześciu zawodników, nie licząc bramkarza, jest „zaprogramowanych” w myśl tej zasady – żelazna linia obrony, którą tworzą: Filip Modelski, Mavroudis Bougaidis, Mariusz Malec i Paweł Oleksy oraz wspierający ich defensywni pomocnicy: Guga Palawandiszwili i Łukasz Hanzel lub Adrian Rakowski.

Bielski zespół bramek nie traci, mało także strzela. Repertuar „Górali” w ofensywie jest bardzo skromny, jak na zespół z aspiracjami na ekstraklasę – kontrataki, których siłą napędową jest Łukasz Sierpina i stałe fragmenty gry. Gola ze Stomilem zdobyli z rzutu karnego, w Chorzowie po rzutach wolnych i rożnym. 


Z jednej strony sympatycy Podbeskidzia mają powody do satysfakcji – zespół nie przegrywa i nie traci bramek. Z drugiej mogą narzekać na mało atrakcyjną wizję futbolu fundowaną im przez trenera Noconia. Dyscyplina taktyczna i cechy wolicjonalne, na tym aspektach opiera się gra bielszczan. 

Poniżej fragmenty wypowiedzi szkoleniowca „Górali” po meczach ligowych:
Stomil: Był to bardzo ciężki mecz w trudnych warunkach atmosferycznych (…). Wytrzymaliśmy do końca i zdobyliśmy bramkę. Pierwsze mecze w rundzie właśnie takie są, nieco nerwowe i może trochę bez wyrazu.

Chojniczanka: Był to mecz też taki, kto strzeli bramkę ten wygrywa. Na za dużo dziś liderowi nie pozwoliliśmy, ale nie udało się wygrać. To było widać, że na boisku spotkały się dwa bardzo zdyscyplinowane zespoły. Uważam że dużo zdrowia zostawił mój zespół na boisku.

Ruch: Bardzo trudny mecz ze względu na warunki oraz na to, że na tym stadionie bardzo trudno o punkty. Podziękowania dla moich zawodników, którzy przy tak trudnej pogodzie, i w pierwszej i w drugiej połowie, w której zmęczenie jest już większe, grali dobrze, konsekwentnie i to przyczyniło się do wygranej w tym spotkaniu.

Olimpia: Był to typowy mecz walki. Pierwsza połowa była wyrównana, w drugiej Olimpia zagroziła nam bardziej aniżeli w pierwszej połowie.

Niepokonana „dwójka”
Rezerwy Podbeskidzia, czyli młodzież wspierana przez "skazanego" na ten zespół Tomasza Podgórskiego,zazwyczaj także Słowaków Petera Sladka i Lubosa Kolara oraz bramkarza z pierwszej drużyny, również rozegrały w tym roku cztery mecze, co ciekawe wszystkie na własnym boisku. Również dwa z nich wygrały, dwa zremisowały. Po odrobieniu zaległości z jesieni, czyli remisie 1:1 z Drzewiarzem Jasienica, pokonaniu 3:2 Spójni Landek i 3:1 drużyny Gaszowic, w Wielką Sobotę podejmował kolejny z beskidzkich zespołów – Beskid Skoczów. Długo w Bielsku-Białej zanosiło się na bezbramkowy remis, ewentualnie triumf drużyny, która jako pierwsza zdobędzie gola. Na obraz gry nie wpłynęło nieodpowiedzialne zachowanie Kamila Lech, golkiper gospodarzy w 65. minucie został ukarany czerwoną kartką. – Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz, ponieważ Beskid to zespół dobrze zorganizowany i potrafiący wyprowadzać kontrataki. Byliśmy na to przygotowani. Szkoda, że przed przerwą nie udało nam się zdobyć gola, byłoby spokojniej. W drugiej połowie nasz doświadczony bramkarz dał się sprowokować. Czerwoną kartkę, którą dostał skomentuję krótko – wielkanocne jajko. Po tym wydarzeniu powiedzieliśmy sobie, że nadal chcemy grać piłką, ale w pierwszej kolejności myśleliśmy o tym, żeby meczu nie przegrać – powiedział po meczu Piotr Bogusz, trener „dwójki” Podbeskidzia.


„Górale” poważnie potraktowali słowa trenera. Tuż przed upływem regulaminowego czasu gry Sladek wpisał się na listę strzelców. Goście zdołali momentalnie podnieść się po tym ciosie. W doliczonym czasie gry Patryk Tyrna, notabene były gracz Podbeskidzia, doprowadził do remisu. – Często grając w osłabieniu zespół się mobilizuje i tak się stało. Zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie. Nie udało nam się dobrego wyniku utrzymać. Brakuje nam w defensywie komunikacji, o czym wiemy od dłuższego czasu. W sytuacji, po której goście zdobyli gola wszyscy krzyczeli do bramkarza, że to jego piłka, tylko bramkarz nie krzyknął „moja”. Zawiodła komunikacja i asekuracja – stwierdził trener bielskiego zespołu.

Awansów nie będzie
W zaciszu klubowych gabinetów mówiło się przed startem sezonu o awansach. Pierwszy zespół miał powalczyć o powrót do ekstraklasy. Nie dysponuje obecnie ani odpowiednim dorobkiem punktowym (9 "oczek" straty do aktualnego lidera z Legnicy, 7 do wicelidera z Chojnic - Chojniczanka do rozegrania ma dwa zaległe mecze), ani potencjałem pozwalającym na snucie w dalszym ciągu takich planów. Liczono także pod Klimczokiem na włączenie się do rywalizacji o mistrzostwo IV ligi drużyny rezerw. Zawodnicy, którzy wywalczyli w poprzednim sezonie awans do Centralnej Ligi Juniorów mieli stanowić solidny fundament pod realizację owego, drugorzędnego celu. I w tym przypadku nie uda się zapewne „Góralom” wskoczyć na wyższy poziom. Podbeskidzie II do lidera z Bełku traci 9 punktów, mając zarazem na swoim koncie o jeden mecz rozegrany więcej. Młodzież choć utalentowana, to bez odpowiedniego ogrania na poziomie seniorskim, bądź większego wsparcia ze strony zawodników doświadczonych, nie gwarantuje realizacji zadania.


 


autor: KB

Przeczytaj również