Osiem miesięcy przerwy wystarczy. Czas zacząć narciarskie emocje!

16.11.2017
Zbliżający się nieuchronnie zimowy Puchar Świata w skokach narciarskich zapowiada się fenomenalnie z wielu względów. Po raz pierwszy w historii cykl zawodów zostanie zainaugurowany w Polsce, a w dodatku podopieczni Stefana Horngachera wydają się być w znakomitej formie.
Rafał Rusek/PressFocus

Poprzedni sezon przyniósł wiele przepięknych chwil, które polski kibic skoków zapamięta na bardzo długi czas – brązowy medal Mistrzostw Świata dla Piotra Żyły, złoto na tymże turnieju dla naszej drużyny, zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni Kamila Stocha oraz jego pasjonująca walka o zwycięstwo w Pucharze Świata z Austriakiem Stefanem Kraftem. Za znakomite uzupełnienie tego pięknego obrazka można jeszcze uznać zwycięstwo naszych skoczków w Pucharze Narodów, które potwierdziło, że sezon 2016/2017 w dużym stopniu należał do nas. Wiele trzeba zawdzięczać Stefanowi Horngacherowi, który przejął po Łukaszu Kruczku schedę trenera reprezentacji Polski i wlał w serca skoczków oraz kibiców nowe siły. System pracy Austriaka przyniósł wymierne efekty i uzdrowił wypalonych po ostatnim sezonie współpracy z Kruczkiem zawodników. Dowodem na to może być nie tylko fenomenalna forma Kamila Stocha, Macieja Kota i Piotra Żyły (skaczącego na wniosek trenera kadry już bez słynnego garbika i fajeczki), ale także bardzo solidny sezon Stefana Huli i Dawida Kubackiego, który jednak prawdziwą petardę odpalił w tegorocznym Letnim Grand Prix.

 

Zazwyczaj zwycięzcy letniego pucharu nie przenosili swojej znakomitej passy na porę roku słynącą z narciarskich zawodów, ginąc w odmętach kwalifikacji bądź pierwszych serii konkursowych. Zapewne casusu Kento Sakuyamy z 2015 roku nie będzie chciał powtórzyć 26-letni zawodnik z Nowego Targu, który jeżeli już startował w zawodach tegorocznych LGP (dokładnie w pięciu – w Wiśle, Hinterzarten, Courchevel, Hinzenbach oraz w Klingenthal), to nie pozostawiał rywalom złudzeń i w ostatecznym rozrachunku wygrał całą klasyfikację generalną cyklu z przewagą 147 punktów nad drugim w stawce Słoweńcem Anze Laniskiem.

 

Sporo nadziei można wiązać także z Jakubem Wolnym, którego śmiało można uznać za jednego z większych wygranych letniej przerwy pomiędzy zimowym PŚ. Mistrz Świata Juniorów z Val di Fiemme do tej pory nie potwierdzał swojego ogromnego talentu z powodu małej ilości dostawanych szans oraz poważnej kontuzji kolana. Słaby zeszły sezon nie przekreślił jednak bielszczanina w oczach trenera Horngachera, który powołał go na przedsezonowe zgrupowania kosztem Jana Ziobry, a efekty ciężkiej pracy widać już gołym okiem. Wolny punktował w każdym starcie w Letnim Grand Prix 2017 i być może zbliżający się sezon będzie przełomowy dla 22-letniego skoczka, któremu potencjału w żaden sposób nie można odmówić. Wolny, a także pozostali polscy skoczkowie z szerokiej kadry z pewnością otrzymają swoją szansę z zbliżającym się sezonie, w którym będzie działo się naprawdę sporo – od Pucharu Świata, Turnieju Czterech Skoczni, Raw Air i przede wszystkim po Igrzyska Olimpijskie w koreańskim Pyongchang.

 

Zimowe skoki już dawno nie były inaugurowane tak wcześnie, jednak Polacy mogą być zaszczyceni, że to zawody w Wiśle uruchomią machinę, która powinna pracować na najwyższych obrotach do końca marca przyszłego roku. Polskie skoki otrzymały ogromny przywilej (w ostatnim czasie Puchar Świata zazwyczaj był inaugurowany w Kuusamo/Ruce, Lillehammer bądź w Klingenthal) i pozostaje liczyć na to, że wiślacy podołają temu ogromnemu wyzwaniu. Mimo raczej jesiennej aury śnieg jest już na swoim miejscu, tory lodowe zostały zamontowane, a na skocznie im. Adama Małysza mają zawitać tłumy kibiców. Choć organizacji zawodów mogła przeszkodzić nagła rezygnacja wiceprezesa Polskiego Związku Narciarskiego Andrzeja Wąsowicza (na skutek wejścia w życie nowej ustawy o sporcie, dotyczącej obowiązku lustracji działaczy związkowych), wszystko wydaje się już być dopięte na ostatni guzik i już od najbliższego weekendu będzie się liczyła nie polityka, a grupa skoczków, wśród których można znaleźć faworytów do najwyższych laurów.

 

Absolutnym faworytem  bukmachera Fortuny na zwycięstwo w Pucharze Świata jest Austriak Stefan Kraft, gdyż kurs na to zdarzenie został ustalony na poziomie 2,70. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż 24-latek z Schwarzach im Pongau ma za sobą fenomenalne miesiące, zakończone zdobyciem dwukrotnego Mistrzostwa Świata, zwycięstwem w PŚ oraz w Raw Air. Dość powiedzieć, że w Pucharze Świata od zakończenia Turnieju Czterech Skoczni skoczek zaledwie dwa razy nie znalazł się na podium zawodów i dzięki brawurowej końcówce pokazał w stawce wszystkim miejsce w szeregu. Na równi (kurs 7,00) zostały wycenione szanse Andreasa Wellingera oraz Petera Prevca, który po fenomenalnym sezonie 2015/2016 długo nie mógł złapać odpowiedniego rytmu i w rezultacie zakończył miniony Puchar Świata z zaledwie jednym najwyższym stopniem podium. Największą szansę z Polaków na wygranie PŚ według Fortuny ma z kolei Kamil Stoch, którego zwycięstwo jest wyceniane na  7,50.

 

Czy drugi sezon trenera Horngachera w Polsce okaże się jeszcze lepszy, a powstałe wcześniejsze niedociągnięcia zostaną zneutralizowane? Odpowiedź na to, ale także na wiele innych pytań, które będziemy sobie zadawać w trakcie sezonu, poznamy już pod koniec marca. 

 

Kadra Polski na zawody w Wiśle-Malince: Kamil Stoch, Maciej Kot, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Jakub Wolny, Stefan Hula, Klemens Murańka, Przemysław Kantyka, Aleksander Zniszczoł, Jan Ziobro, Paweł Wąsek i Bartosz Czyż.

 

Plan zawodów:

 

17.11.2017 (piątek):

 

16:00 – trening oficjalny (2 serie)

18:00 – kwalifikacje

 

18.11.2017 (sobota)

 

15:00 – seria próbna

16:00 – pierwsza seria konkursu drużynowego, a następnie seria finałowa i ceremonia rozdania nagród

 

19.11.2017 (niedziela)

 

14:00 – seria próbna

15:00 - pierwsza seria konkursu indywidualnego, a następnie seria finałowa i ceremonia rozdania nagród

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również