Od zeszłego roku czekał na gola

04.08.2009
- Nieważne jak. Liczy się, że wpadło - cieszy się Łukasz Wesecki, napastnik GKS-u Tychy, który po kilku miesiącach ponownie umieścił piłkę w siatce.
- Wreszcie się udało - krzyknął zadowolony Wesecki po strzeleniu bramki w meczu z Zawiszą. Radość napastnika tyszan była jak najbardziej uzasadniona, gdyż ostatniego gola zdobył w październiku zeszłego roku. - Czekałem na tę chwilę kilka miesięcy - przyznał zawodnik, który wykończył kontratak GKS-u i zapewnił swojemu zespołowi wygraną.

Pięć goli w Tychach, a GKS pokonał zespół z Bydgoszczy >

Popularny "Wesa” otrzymał podanie od Krzysztofa Bizackiego i mając przed sobą tylko bramkarza rywali nie mógł zmarnować doskonałej okazji. Uderzył jednak wprost w przeciwnika. Piłka szczęśliwie się odbiła i ponownie spadła pod nogi 30-latka. W drugiej próbie już się nie pomylił i zaliczył upragnione trafienie. - Na raty, bo na raty, ale najważniejsze, że wpadło. Mam nadzieję, że w końcu nastąpiło przełamanie i teraz będzie tylko z górki - mówi Wesecki. Szanse na poprawienie dorobku strzeleckiego z pewnością będą, gdyż trener Mirosław Smyła konsekwentnie na niego stawia i deleguje na murawę od pierwszej minuty.
autor: MAR

Przeczytaj również