"Nieważne czy wszedłbym czy nie, chłopakom i tak udało by się strzelić"

15.10.2017
Znakomity powrót do drużyny GKS-u Katowice zaliczył Tomasz Foszmańczyk. Pomocnik, który pauzował ostatnie 2 miesiące z powodu problemów z kręgosłupem, wszedł w końcówce i zaliczył asystę przy zwycięskim golu. - Cieszę się, że mogę już być z drużyną i pomagać im między innymi w takich chwilach - przyznał zawodnik w wywiadzie z naszym portalem.
Norbert Barczyk/Pressfocus
Z przebiegu całego spotkania wydawało się, że spotkanie zakończy się sprawiedliwym podziałem punktów. GKS miał jednak momenty, w których wyglądał znacznie lepiej od Podbeskidzia, a ich dominacja została potwierdzona zdobyciem obu bramek. - Myślę, że szczęście w tym meczu było po naszej stronie, ale trzeba powiedzieć, że trochę mu dopomogliśmy. Stwarzaliśmy sobie sporo sytuacji i wydaje mi się, że z przebiegu spotkania byliśmy zespołem, który po prostu gra lepiej. Wiadomo, że remis nie krzywdziłby żadnej ze stron, ale myślę, że jednak zasłużenie wygraliśmy - przyznał po meczu zawodnik zespołu gości, Tomasz Foszmańczyk. 

O ile w pierwszej połowie zespół GKS-u wyglądał naprawdę nieźle i wykorzystywał nerwowe poczynania Podbeskidzia, na początku drugiej musiał radzić sobie z próbami ataków "górali", którzy ruszyli na gości z większym animuszem. - Na pewno Podbeskidzie w drugiej połowie założyło sobie, żeby ruszyć na nas, jednak chłopaki na boisku dobrze się bronili i cały czas na ataki bielszczan odpowiadali. Z planów gospodarzy może niewiele wynikało i trzeba się z tego cieszyć, że z tego meczu całą drużyną wyszliśmy obronną ręką i poradziliśmy sobie z sytuacjami, które Podbeskidzie sobie wypracowało - przyznał po meczu Foszmańczyk, który ostatni raz pojawił się na placu gry w meczu z Miedzią Legnica.

Pomocnik może być ze swojego powrotu po kontuzji naprawdę zadowolony, gdyż udało mu się zaliczyć przy zwycięskim trafieniu Adriana Błąda w doliczonym czasie gry. -  Na szczęście po mojej kontuzji nie ma już śladu, bo przez 2 ostatnie miesiące nie mogłem grać i trenować i bardzo mi tego brakowało. Cieszę się, że mogę już być z drużyną i pomagać im między innymi w tych chwilach. Chociaż osobiście twierdzę, że nieważne czy bym wszedł czy nie, to udało by się chłopakom strzelić zwycięską bramkę w końcówce spotkania - szczerze dodaje kluczowy w minionym sezonie zawodnik GieKSy. 

Zawodnicy Piotra Mandrysza z pewnością odczuwali ogromne wsparcie ze strony swoich kibiców. W końcu na bielskim stadionie pojawiło się ich około tysiąca. - Kolejny raz się już potwierdziło, że nasi kibice oraz fani Podbeskidzia stworzyli na stadionie fajną atmosferę. Trzeba przyznać, że my nasłuchiwaliśmy doniesień z mediów, że frekwencja na tym meczu miała być taka dobra i cieszyliśmy się na tą myśl. Fajnie się gra przy tak licznej publiczności i na takim ładnym stadionie. Nasi kibice na pewno dopisali, potwierdzając, że cały czas są z nami. Mam nadzieję, że tak będzie do końca sezonu - dodaje pomocnik katowickiego klubu.  
 
GKS tym samym notuje naprawdę niezłą passę, gdyż w trzech spotkaniach ligowych zdobył aż 7 punktów i zaczyna powoli odbijać się od dna ligowej tabeli. - Każdy zespół prędzej czy później zaczyna mieć zwyżkę formy. My jesteśmy aktualnie w takim momencie trwania sezonu, że czekamy na straty punktów innych drużyn i będziemy chcieli to wykorzystać w najważniejszych miesiącach, czyli w październiku i listopadzie. Chcemy do końca rundy wygrać jak najwięcej meczów i złapać jak najlepszą serię. Już w środę czeka nas bardzo ważny mecz ze Stomilem i poprzedza on właściwie spotkanie sezonu dla nas. Na pewno nie będziemy kalkulować i zagramy z olsztynianami na 100% - przyznaje popularny "Fosa".
źródło: własne/sportslaski.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również