Już jutro w ramach wielkanocnego grania dojdzie do jednego z hitów 26. kolejki Nice 1. Ligi. W Sosnowcu miejscowe Zagłębie podejmie Podbeskidzie Bielsko-Biała. Historia starć pomiędzy tymi zespołami nie jest zbyt bogata, co nie oznacza, że nie obfitowała w wiele emocjonujących momentów i zwrotów akcji.
Nie grali często, ale emocji nigdy nie brakowało
14.04.2017
Oba zespoły tylko 7 razy miały możliwość rywalizacji i co ciekawe, wszystkie starcia odbyły się na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce. Na przeszkodzie rozgrywania częstszych pojedynków stawały głównie czynniki historyczne (w czasach największej świetności Zagłębia Podbeskidzie w obecnej formie po prostu nie istniało) oraz zupełnie odmienne poziomy rozgrywkowe, na których dane drużyny rozgrywały swoje spotkania. W ostatnim czasie to "górale" z Bielska mieli okazje występować wyżej, jednak po tym sezonie sytuacja może się zmienić o 180 stopni.
Warto jednak odnotować, że łącznie w siedmiu wcześniejszych pojedynkach padło aż 29 goli i tylko jeden mecz zakończył się znienawidzonym przez kibiców bezbramkowym remisem. Skoro już wspomniałem o kibicach, podczas spotkań Podbeskidzia i Zagłębia emocjonująco bywa często także na trybunach. Fani obu zespołów, delikatnie mówiąc, nie za bardzo przepadają za sobą i często dają temu dowód przez najrozmaitsze przyśpiewki. Nie jest tajemnicą, że fani Zagłębia od lat żyją w zgodzie z innym klubem z Bielska-Białej - BKS-em Stal i zaczęli w pewnym sensie przejmować nienawiść do kibiców Podbeskidzia od fanów obecnego trzecioligowca. W końcu, odmieniając znane polskie powiedzenie, wróg twojego przyjaciela to także twój wróg.
Abstrahując od kibicowskich niesnasek, pierwsze starcie pomiędzy tymi zespołami odbyło się 7 listopada 2004 roku, kiedy beniaminek drugiej ligi ze Stadionu Ludowego miał ugościć bielskich "Galacticos". Przydomek ten nie wziął się przypadkiem, gdyż działacze klubu zadbali o jak najlepsze wzmocnienia, byle wywalczyć awans do upragnionej przez wielu pierwszej ligi. Wówczas do Bielska trafili tak znani zawodnicy jak Adam Kompała (król strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 1999/2000), Daniel Dubicki, Paweł Sibik czy Grzegorz Pater, a prezydent miasta jasno deklarował w przedsezonowych wywiadach - To nie są chore ambicje. Mamy potencjał gospodarczy i społeczny, by mieć w Bielsku Ekstraklasę. Jest klimat i w społeczeństwie, i w Ratuszu.
Wszelkie zapewnienia i nowe nazwiska nie zapewniały jednak sukcesów, a drużyna potrzebowała naprawdę dużo czasu, by wejść na odpowiednie tory. W Sosnowcu, w obecności około 3000 kibiców, zespół z Bielska spisał się na tyle dobrze, że zdołał wygrać 3:1 i wywieźć cenne 3 punkty w walce o Ekstraklasę. Bohaterem tamtego widowiska nie był jednak żaden z nowopozyskanych gwiazdorów, a zmiennik - Łukasz Błasiak. Napastnik pojawił się na placu gry w 63. minucie i w ciągu 20 minut zdołał dwukrotnie pokonać Grzegorza Kurdziela. Co ciekawe, były napastnik ekstraklasowej Szczakowianki Jaworzno nie dokończył tego spotkania, gdyż dosyć szybko obejrzał dwie żółte kartki i osłabił swój zespół w końcówce prestiżowego meczu.
Wiosenne starcie obu ekip w 2005 roku przyniosło drugą, nieco skromniejszą wygraną "górali". Podbeskidzie, które wówczas nie miało już większych szans na bezpośredni awans, pokonało Zagłębie 2:1, zdobywając dwie bramki w odstępie zaledwie trzech minut. Zwycięstwo to nie zapewniło jednak nawet baraży o promocję do pierwszej ligi, bo choć "górale" mieli tyle punktów do czwarty Widzew, to wszystkie pozostałe statystyki przemawiały za łodzianami.
Tamten nieudany sezon wywołał w bielskim klubie ogromne problemy natury finansowej i kadrowej. Z kadry z sezonu 2004/2005 właściwie mało kto został, a idealnym zobrazowaniem sytuacji Podbeskidzia niech będzie fakt, że o ile we wcześniejszej kampanii ligowej Podbeskidzie zdobyło komplet punktów z Zagłębiem, tym razem w dwumeczu ugrało zaledwie jedno "oczko". W inaugurującym sezon starciu "górale" przegrali na Stadionie Ludowym 1:2, a jedyną bramkę dla zespołu zdobył pozyskany z GKS-u Bełchatów Piotr Gierczak. W drugim starciu kibice nie zobaczyli jakichkolwiek bramek.
Sezon 2006/2007 był dla bielskiego klubu równie przeciętny, a jedną z wpadek, jaką Podbeskidzie zaliczyło w tamtych rozgrywkach, był mecz właśnie w Sosnowcu. Zespół z południa Polski uległ swojemu rywalowi aż 2:5, jednak tamto lanie miało dobry wpływ na ekipę trenera Krzysztofa Tochela. Przez 6 następnych spotkań ligowych "górale" nie znaleźli pogromcy, notując 4 zwycięstwa i 2 remisy. W rewanżu bielszczanie zaprezentowali się znacznie lepiej i dość niespodziewanie pokonali zmierzającą do Ekstraklasy ekipę 2:1. Zagłębie, które w ostatecznym rozrachunku awans wywalczyło, przyjechało do Bielska bardzo pewne swoich umiejętności. Jakież musiało być zdziwienie w obozie sosnowiczan, kiedy po 20 minutach Podbeskidzie prowadziło już 2:0, a jedną z bramek zdobył Marcin Kocur. Jak się później okazało - była to jedyna bramka tego napastnika w tamtym sezonie ligowym. Zagłębie zdołało jeszcze strzelić bramkę kontaktową, ale ostatecznie nie wywiozło z Bielska żadnego punktu. Sosnowiczanie mieli wówczas szczęście, że Arka Gdynia i Górnik Łęczna zostały karnie zdegradowane do niższej ligi, bowiem w innym przypadku wymarzona promocja do Ekstraklasy przeszłaby koło nosa.
Warto jednak odnotować, że łącznie w siedmiu wcześniejszych pojedynkach padło aż 29 goli i tylko jeden mecz zakończył się znienawidzonym przez kibiców bezbramkowym remisem. Skoro już wspomniałem o kibicach, podczas spotkań Podbeskidzia i Zagłębia emocjonująco bywa często także na trybunach. Fani obu zespołów, delikatnie mówiąc, nie za bardzo przepadają za sobą i często dają temu dowód przez najrozmaitsze przyśpiewki. Nie jest tajemnicą, że fani Zagłębia od lat żyją w zgodzie z innym klubem z Bielska-Białej - BKS-em Stal i zaczęli w pewnym sensie przejmować nienawiść do kibiców Podbeskidzia od fanów obecnego trzecioligowca. W końcu, odmieniając znane polskie powiedzenie, wróg twojego przyjaciela to także twój wróg.
Abstrahując od kibicowskich niesnasek, pierwsze starcie pomiędzy tymi zespołami odbyło się 7 listopada 2004 roku, kiedy beniaminek drugiej ligi ze Stadionu Ludowego miał ugościć bielskich "Galacticos". Przydomek ten nie wziął się przypadkiem, gdyż działacze klubu zadbali o jak najlepsze wzmocnienia, byle wywalczyć awans do upragnionej przez wielu pierwszej ligi. Wówczas do Bielska trafili tak znani zawodnicy jak Adam Kompała (król strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 1999/2000), Daniel Dubicki, Paweł Sibik czy Grzegorz Pater, a prezydent miasta jasno deklarował w przedsezonowych wywiadach - To nie są chore ambicje. Mamy potencjał gospodarczy i społeczny, by mieć w Bielsku Ekstraklasę. Jest klimat i w społeczeństwie, i w Ratuszu.
Wszelkie zapewnienia i nowe nazwiska nie zapewniały jednak sukcesów, a drużyna potrzebowała naprawdę dużo czasu, by wejść na odpowiednie tory. W Sosnowcu, w obecności około 3000 kibiców, zespół z Bielska spisał się na tyle dobrze, że zdołał wygrać 3:1 i wywieźć cenne 3 punkty w walce o Ekstraklasę. Bohaterem tamtego widowiska nie był jednak żaden z nowopozyskanych gwiazdorów, a zmiennik - Łukasz Błasiak. Napastnik pojawił się na placu gry w 63. minucie i w ciągu 20 minut zdołał dwukrotnie pokonać Grzegorza Kurdziela. Co ciekawe, były napastnik ekstraklasowej Szczakowianki Jaworzno nie dokończył tego spotkania, gdyż dosyć szybko obejrzał dwie żółte kartki i osłabił swój zespół w końcówce prestiżowego meczu.
Wiosenne starcie obu ekip w 2005 roku przyniosło drugą, nieco skromniejszą wygraną "górali". Podbeskidzie, które wówczas nie miało już większych szans na bezpośredni awans, pokonało Zagłębie 2:1, zdobywając dwie bramki w odstępie zaledwie trzech minut. Zwycięstwo to nie zapewniło jednak nawet baraży o promocję do pierwszej ligi, bo choć "górale" mieli tyle punktów do czwarty Widzew, to wszystkie pozostałe statystyki przemawiały za łodzianami.
Tamten nieudany sezon wywołał w bielskim klubie ogromne problemy natury finansowej i kadrowej. Z kadry z sezonu 2004/2005 właściwie mało kto został, a idealnym zobrazowaniem sytuacji Podbeskidzia niech będzie fakt, że o ile we wcześniejszej kampanii ligowej Podbeskidzie zdobyło komplet punktów z Zagłębiem, tym razem w dwumeczu ugrało zaledwie jedno "oczko". W inaugurującym sezon starciu "górale" przegrali na Stadionie Ludowym 1:2, a jedyną bramkę dla zespołu zdobył pozyskany z GKS-u Bełchatów Piotr Gierczak. W drugim starciu kibice nie zobaczyli jakichkolwiek bramek.
Sezon 2006/2007 był dla bielskiego klubu równie przeciętny, a jedną z wpadek, jaką Podbeskidzie zaliczyło w tamtych rozgrywkach, był mecz właśnie w Sosnowcu. Zespół z południa Polski uległ swojemu rywalowi aż 2:5, jednak tamto lanie miało dobry wpływ na ekipę trenera Krzysztofa Tochela. Przez 6 następnych spotkań ligowych "górale" nie znaleźli pogromcy, notując 4 zwycięstwa i 2 remisy. W rewanżu bielszczanie zaprezentowali się znacznie lepiej i dość niespodziewanie pokonali zmierzającą do Ekstraklasy ekipę 2:1. Zagłębie, które w ostatecznym rozrachunku awans wywalczyło, przyjechało do Bielska bardzo pewne swoich umiejętności. Jakież musiało być zdziwienie w obozie sosnowiczan, kiedy po 20 minutach Podbeskidzie prowadziło już 2:0, a jedną z bramek zdobył Marcin Kocur. Jak się później okazało - była to jedyna bramka tego napastnika w tamtym sezonie ligowym. Zagłębie zdołało jeszcze strzelić bramkę kontaktową, ale ostatecznie nie wywiozło z Bielska żadnego punktu. Sosnowiczanie mieli wówczas szczęście, że Arka Gdynia i Górnik Łęczna zostały karnie zdegradowane do niższej ligi, bowiem w innym przypadku wymarzona promocja do Ekstraklasy przeszłaby koło nosa.
Polecane
I liga