Nic nie może wiecznie trwać - szczególnie passa meczów bez porażki

05.11.2017
Parafraza tytułu słynnej piosenki Anny Jantar idealnie służy za opis obecnej sytuacji w ROW-ie Rybnik. Po serii 6 meczów bez porażki piłkarze trenera Rolanda Buchały zeszli wczoraj z boiska pokonani, a ich pogromcą okazał się będący w znakomitej formie beniaminek z Jastrzębia-Zdroju. Inna śląska drużyna - Rozwój Katowice - co prawda nie przywiozła punktów z Łodzi, jednak mimo to jej zawodnicy mogą być zadowoleni ze swojej postawy.
Rafał Rusek/Press Focus
Na derbowe spotkanie GKS-u z ROW-em kibice czekali aż 26 lat. Ostatnie bezpośrednie starcia obu drużyn odbyły się bowiem w sezonie 1990/91, kiedy obie ekipy rywalizowały na trzecim poziomie rozgrywkowym. Z dwóch ostatnich spotkań ligowych zwycięsko wyszedł zespół z Jastrzębia, który najpierw wygrał w Rybniku 1:0, a następnie pokonał swojego derbowego przeciwnika u siebie 2:0. Tamten sezon zakończył się dla obu drużyn diametralnie inaczej - w piątej grupie piłkarskiej 3. Ligi GKS zajął wysokie trzecie miejsce, natomiast zespół z Rybnika z hukiem spadł ligę niżej.

Nikt wówczas nie spodziewał się, że na następne takie derbowe starcie kibice będą musieli poczekać aż do tego sezonu 2. Ligi. Spotkanie w Jastrzębiu zapowiadało się fenomenalnie nie tylko ze względu na fakt, że były to derby (które jak wiadomo - rządzą się swoimi prawami), ale także z powodu fenomenalnej dyspozycji obu drużyn w ostatnich tygodniach. GKS wrócił na fotel lidera po kilku kolejkach przerwy i ma na swoim koncie serię trzech zwycięstw z rzędu, natomiast ROW miał w zanadrzu passę 6 meczów bez porażki. 

Mecz, który cieszył się ogromnym zainteresowaniem fanów, rozpoczął się fenomenalnie dla zawodników gospodarzy. Już 4 minuty po jego rozpoczęciu beniaminek wyszedł na prowadzenie za sprawą Daniela Szczepana, który strzałem głową wykończył centrę Dominika Kulawiaka. Ogólnie w pierwszych 45 minutach lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, jednak mimo tego nie udało im się utrzymać jednobramkowej przewagi do końca połowy. W 38. minucie wrzutkę Jaroszewskiego wykorzystał Marek Krotofil, który mimo asysty dwóch defensorów GKS-u, skierował piłkę do bramki, strzeżonej przez Grzegorza Drazika.

Nauczeni postawą GKS-u w drugich połowach spotkań można było się spodziewać, że prędzej czy później podopiecznym Jarosława Skrobacza uda się dopiąć swego i zdobyć kolejne 3 punkty. Choć przez dłuższą część drugich 45 minut gra po obu stronach była dość szarpana i toczyła się głównie w środku boiska, gospodarzom udało się wygrać za sprawą trafienia rezerwowego Kamila Adamka. Tym samym napastnik wyrasta na prawdziwego asa z rękawa w talii trenera GKS-u, gdyż były zawodnik Podbeskidzia i Wigier wszystkie swoje 3 bramki  w tym sezonie zdobył po wejściu na plac gry z ławki rezerwowych.

Dzięki wygranej GKS umocnił się na pozycji lidera w drugoligowej tabeli, natomiast Roland Buchała i jego podopieczni musieli przełknąć gorycz porażki po raz pierwszy od 16 września. Piłkarze ROW-u nie muszą się jednak obawiać o ich sytuacje w tabeli, gdyż przewaga rybniczan nad strefą spadkową wynosi 6 punktów. 

GKS 1962 Jastrzębie - ROW 1964 Rybnik 2:1 (1:1)

1:0 - Daniel Szczepan - 4'
1:1 - Marek Krotofil - 38'
2:1 - Kamil Adamek - 73'

GKS: Drazik - Mazurkiewicz, Pacholski, Szymura, Kulawiak (46' Kawula) - Semeniuk (53' Szczęch), Gancarczyk, Tront, Jadach (90' Dzida), Ali (65' Adamek) - Szczepan. Trener: Jarosław Skrobacz
ROW: Rosa - Bober, Jary, Gojny - Dudzik (86' Drozdowski), Zganiacz (78' Spratek), Muszalik, Jaroszewski (74' Tkocz), Krotofil, Kalisz - Brychlik (67' Musiolik). Trener: Roland Buchała
Żółte kartki: Kulawiak, Tront, Kawula, Szymura, Drazik, Szczepan - Muszalik, Bober. 
Czerwona kartka: Mariusz Muszalik (po meczu, ROW, za drugą żółtą). 
Sędziował: Mirosław Górecki (Katowice). 
Widzów: 3000

Bardzo trudne zadanie stało z kolei przed piłkarzami Rozwoju Katowice, który podejmowali w Łodzi miejscowy ŁKS. Beniaminek, podobnie jak zespół GKS-u Jastrzębie, zaliczył bardzo efektowne wejście do ligi, a na własnym stadionie przegrał zaledwie jedno spotkanie ligowe. Łodzianie w ostatnim meczu przed własną publicznością w 2017 roku nie zamierzali przerywać swoich dobrych pass i już po kwadransie objęli prowadzenie. Świetną kontrę gospodarzy wykorzystał Łukasz Zagdański i jak się później okazało, było to jedyne trafienie w meczu. Prowadzenie łodzian mogło być jeszcze okazalsze, gdyby Patryk Bryła wykorzystał w końcówce rzut karny.

Choć ŁKS uchodził za zdecydowanego faworyta wczorajszego pojedynku i jego zwycięstwo raczej nikogo nie zdziwiło, to Rozwój opuszczając Łódź mógł czuć pewien niedosyt. Katowiczanie dzielnie stawiali czoła piłkarzom gospodarzy mimo sporych ubytków kadrowych, wobec których miejsce w składzie otrzymał m.in. 16-letni Olivier Lazar. Mimo dobrej postawy zawodnicy ze Śląska przegrali trzecie spotkanie z rzędu i najbliższy tydzień spędzą na pewno w strefie spadkowej.

ŁKS Łódź - Rozwój Katowice 1:0 (1:0)
1:0 - Łukasz Zagdański - 14' 
 
ŁKS: Kołba - Rozmus (69' Pyciak), Rozwandowicz, Juraszek, Widejko - Pyrdoł (90' Nowacki), Bryła, Kocot, Zagdański, Guzik (46' Kostyrka) - Radionow (66' Pieczara). Trener: Wojciech Robaszek.
Rozwój: Soliński - Mońka, Czekaj, Szeliga, Kowalski (85' Kaletka) - Paszek (75' Bętkowski), Płonka, Jaroszek, Lazar (68' Olszewski), Kamiński (76' Barwiński) - Żak. Trener: Marek Koniarek. 
 
Żółte kartki: Kostyrka, Widejko, Pyciak - Kaletka. 
Sędziował: Szymon Lizak (Poznań). 
Widzów: 5012. 
 

źródło: własne/gksjastrzebie.com
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również