"Moje kluby - Koszarawa i Wisła"

03.09.2015
W sobotę Koszarawa Żywiec sparować będzie z Wisłą Kraków w meczu, w ramach obchodów 105 lecia żywieckiego klubu. Do tego spotkania nawiązujemy rozmową z Markiem Motyką, notabene legendą Koszarawy i Wisły.
SportoweBeskidy.pl
- Jestem zachwycony, że przyjaźń Koszarawy z Wisłą jest kultywowana – rozpoczął rozmowę z naszym portalem Marek Motyka, były zawodnik obu klubów – Wisła do Żywca kiedyś przyjeżdżała często, czy to na spotkanie z Koszarawą sparingowe czy w ramach Pucharu Polski. Niejednokrotnie krakowianie wybierali Żywiecczyznę także, jako miejsce do przygotowań do sezonu. Będąc młodym zawodnikiem było dla mnie czymś niesamowitym, móc widzieć znanych piłkarzy z bliska – wspomina Motyka, który jako piłkarski „żółtodziób” zaczynał w żywieckiej Sole. – To był mój pierwszy klub. Później wzięli mnie do Koszarawy za… dziesięć piłek. Jako rodowity żywczanin jestem dumny, że mogłem reprezentować Koszarawę – kontynuuje nasz rozmówca, dodając, że obecnie martwi go sytuacja swojego klubu. – Takie miasto, jak Żywiec zasługuje na trzecią, a nawet na drugą ligę. Światełko w tunelu zaświeciło się, gdy sponsorem TSK został pan Kruczyński, drużyna z III ligi szybko się jednak wycofała. Liga okręgowa to zdecydowanie za mało dla tego klubu – kiwa głową Motyka.
 
- Komu będę kibicował w sobotę? Nikomu. W Koszarawie zaczynałem,  stawiałem swoje pierwsze kroki, ale to w Wiśle miałem najpiękniejszy okres w swojej karierze. W Krakowie spełniłem się piłkarsko, spędzony tam czas, kibiców i atmosferę wspominam niesamowicie. Nie da się ukryć, że Koszarawa wielkich szans nie ma. Wisła będzie chciała sobie poprawić nastroje i wysoko wygra. Niemniej jednak jest to szansa dla żywieckich zawodników. Kto wie, czy któryś z nich po dobrym spotkaniu nie znajdzie uznania w oczach sztabu szkoleniowego krakowian? – zastanawia się legenda Koszarawy i Wisły.
źródło: SportoweBeskidy.pl
autor: Arek Oczko

Przeczytaj również