Mocny gong też jest potrzebny. Rozwój jeszcze niepewny utrzymania

10.05.2018
O ile u siebie piłkarze Rozwoju Katowice są bezlitośni dla swoich przeciwników, na wyjazdach wiedzie im się dość średnio. Wczoraj podopieczni trenerów Majsnera i Bosowskiego zanotowali wpadkę w Boguchwale, ulegając rozgrywającej tam mecze Stali Stalowa Wola 1:4. Znacznie więcej szczęścia mieli w 30. kolejce zawodnicy ROW-u 1964 Rybnik, którzy wytrzymali napór Gryfa Wejherowo i strzelili zwycięskiego gola w samej końcówce spotkania. 
Tomasz Błaszczyk/Pressfocus
Kilka dni temu trener Rafał Bosowski wspominał, że mecz w Boguchwale ze Stalą może być najtrudniejszy dla Rozwoju w całej rundzie. - Zdajemy sobie sprawę, w jakiej sytuacji jest Stal, a w jakiej jesteśmy my. To będzie ciężkie spotkanie; może nawet najtrudniejsze spośród tych wszystkich, które dotąd w tym roku rozegraliśmy. Jedna rzecz to wielki ciężar gatunkowy. Druga – fakt, iż obserwowaliśmy mecze Stali i widzimy, że prezentuje naprawdę fajną piłkę. Wyniki są z pewnością trochę gorsze niż gra – przyznawał szkoleniowiec katowiczan w wywiadzie, opublikowanym na oficjalnej stronie drugoligowca. 
 
„Stalówka” co prawda cały czas znajdowała się w strefie spadkowej, ale w ostatnich meczach zaprezentowała zwyżkową formę, zdobywając 4 punkty w pojedynkach z ŁKS-em Łódź i Siarką Tarnobrzeg. Do środowego meczu jej strata do Rozwoju wynosiła 6 punktów, więc ewentualne zwycięstwo na Podkarpaciu dawało katowiczanom niemal pewne utrzymanie. Od początku zatem to goście ruszyli z atakami, chcąc mieć spokojniejsze nastroje przed końcówką ligi. Mocny początek Rozwoju został udokumentowany bramką już w 4. minucie. Wówczas zagranie Tomasza Wróbla ze skrzydła wykorzystał Przemysław Mońka, który pokonał Frątczaka strzałem z ostrego kąta. 
 
Z biegiem czasu gospodarze w końcu złapali oddech i zaczęli zmuszać Golika do podjęcia interwencji. Szczególnym refleksem bramkarz Rozwoju musiał popisać się w 15. minucie, gdy poradził sobie z płaskim strzałem Dziubińskiego na dalszy słupek. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gości, jednak wiadome było, że Stal łatwo się nie podda i będzie dążyła do odrobienia strat. Nikt jednak się nie spodziewał, że w drugiej części gry gospodarze sprawią aż takie lanie katowiczanom. Świetnie spisujący się na wiosnę Rozwój stracił w 45 minut tyle samo goli, co we wszystkich dotychczasowych spotkaniach w 2018 roku. 
 
Okazało się, że trener Bosowski dobrze wiedział co mówi. Rozwój zanotował dzisiaj najwyższą wyjazdową porażkę w sezonie i cały czas nie może być pewny ligowego bytu. Na ten moment katowiczanie mają 3 punkty przewagi nad piętnastym Gryfem Wejherowo, ale w zanadrzu mają jeszcze jeden zaległy mecz, który, na ich szczęście, rozegrają na własnym obiekcie. 
 
Stal Stalowa Wola – Rozwój Katowice 4:1 (0:1)
0:1 – Przemysław Mońka 4'
1:1 – Szymon Jarosz 49'
2:1 – Adrian Gębalski 65'
3:1 – Andrej Trubeha 89'
4:1 – Mateusz Bukowiec 90'
 
Składy:
Stal: Frątczak – Mistrzyk, Jarosz, Janiszewski, Sobotka – Gębalski (85' Bukowiec), Waszkiewicz (56' Żyliński), Żołądź, Trąbka, Stelmach (79' Hirskyj) – Dziubiński (88' Trubeha). Trener: Krzysztof Łętocha
Rozwój: Golik – Mońka (67' Paszek), Szeliga (57' Gancarczyk), Czekaj, Gałecki, Łączek (85' Barwiński) – Tabiś (78' Kaletka), Wróbel, Płonka, Kowalski - Żak. Trenerzy: Michał Majsner i Rafał Bosowski
 
Sędzia: Paweł Kukla (Kraków)
Żółte kartki: Mistrzyk, Janiszewski (Stal) – Gałecki, Kowalski (Rozwój)


Na niepokonanych od trzech spotkań piłkarzy ROW-u czekał trudny wyjazd do Wejherowa. Miejscowy Gryf spisywał się na wiosnę wręcz znakomicie, ale jego wczorajsza postawa miała być wielką niewiadomą. Kilka dni przed meczem klub opuścił bowiem trener Jarosław Kotas, gdyż nie został on zakwalifikowany na kurs UEFA Pro. Nowym klubem 56-latka został trzecioligowy Sokół Ostróda, a jego tymczasowym zastępcą w Gryfie został były piłkarz tegoż klubu – Tomasz Kotwica. Od początku gospodarze spisywali się jednak tak, jak przez całą wiosnę. Wejherowianie stwarzali sobie znacznie groźniejsze okazje i przynajmniej trzykrotnie zmusili Kacpra Rosę do podjęcia interwencji. Szczególnie blisko zdobycia gola był w 47. minucie Mateusz Goerke. Obrońca najwyżej wyskoczył do wrzutki Wicona z prawej strony, ale golkiper ROW-u jakimś cudem wybronił jego strzał z główki z około 2 metrów. Swoich szans na otworzenie wyniku nie wykorzystali również m.in. również Paweł Wojowski i Piotr Okuniewicz.
 
Rybniczanie długo byli schowani za podwójną gardą, ale tuż pod koniec meczu potwierdzili, że niewykorzystane sytuacje potrafią się zemścić. Choć Gryf spisywał się lepiej, ROW zadał ostateczny cios za sprawą Przemysława Brychlika. Napastnik wykorzystał w 90. minucie katastrofalny błąd Jana Sobocińskiego i celnym strzałem po ziemi zwieńczył swój rajd przez niemal całą połowę. 
 
Dzięki wygranej podopieczni Marka Koniarka i Rolanda Buchały awansowali na 8. miejsce w tabeli i tylko kataklizm może już im odebrać drugoligowy byt. Na cztery kolejki przed końcem ich przewaga nad strefą spadkową wynosi 7 punktów. 
 
Gryf Wejherowo – ROW 1964 Rybnik 0:1 (0:0)
0:1 – Przemysław Brychlik 90'
 
Składy:
Gryf: Leleń – Brzuzy, Nadolski, Wicki, Sobociński, Goerke - Wojowski, Wicon (79' Maciejewski), Kołc, Ciarkowski – Okuniewicz (72' Czychowski). Trener: Tomasz Kotwica
ROW: Rosa – Dudzik, Polok, Jary, Krotofil (84' Krotofil) – Spratek, Tkocz (70' Zganiacz) – Koch (59' Janik), Muszalik, Jaroszewski (64' Wasiluk) – Brychlik. Trenerzy: Marek Koniarek i Roland Buchała 
 
Sędzia: Konrad Aluszyk (Gorzów Wielkopolski)
Żółte kartki: Sobociński (Gryf) - Zganiacz, Polok, Krotofil (ROW)
 
 
Decyzją Polskiego Związku Piłki Nożnej, mecz GKS-u Jastrzębie z Siarką Tarnobrzeg został przełożony na 23 maja. PZPN przychylił się do wniosku o zmianę terminu spotkania w związku z tragicznymi wydarzeniami w kopalni węgla kamiennego w Jastrzębiu Zdroju. 
 
Rodzinom zmarłych górników oraz rannych w wydarzeniach w kopalni „Zófiowka” składamy najszczersze wyrazy współczucia. 
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również