Młodzieżowcy w końcu docenieni w Bielsku-Białej

07.04.2017
Podbeskidzie Bielsko-Biała nigdy nie słynęło ze stawiania na młodzież, a skład tegoż klubu zazwyczaj był oparty na zawodnikach dość wiekowych. Czy obecny sezon, w którym bielski klub musiał siłą rzeczy postawić przynajmniej na jednego młodzieżowca, zmienił politykę klubu i spowodował zmniejszenie średniej wieku drużyny?
TS Podbeskidzie
Patrząc na ligowe poczynania zespołu „górali” i wiedząc, jaki potencjał tkwi w bielskiej młodzieży, zawsze się zastanawiałem, dlaczego w pierwszym składzie zespołu znajduje się tak mało piłkarzy, mających mniej niż 21 lat. Przez ostatnie 6 lat, kiedy Podbeskidzie zdołało rozegrać 5 sezonów w najwyższej klasie rozgrywkowej i spaść do Nice 1. Ligi, w klubie zadebiutowało łącznie.. 21 młodzieżowców. Jest to dość zatrważająca liczba, zwracając uwagę na to, że większość zawodników pojawiła się w Bielsku tylko na chwilę i nie odegrała w klubie żadnej, kluczowej roli.
 
W pierwszym sezonie, kiedy Podbeskidziu udało się awansować do Ekstraklasy, trener Robert Kasperczyk postawił na stary sprawdzony skład, stosując w nim właściwie pojedyncze korekty. Do momentu zapewnienia sobie ligowego bytu, średnia pierwszej „11” wynosiła blisko 30 lat, a jednym z najmłodszych zawodników, pojawiających się na placu gry, był.. 27-letni Piotr Malinowski. Dopiero w rundzie wiosennej trener Kasperczyk postawił na dwójkę młodzianów, których po krótkim czasie pozbyto się bez żalu. O ile Damian Nowak nie odmienił ofensywnego oblicza Podbeskidzia i nie spędził w Ekstraklasie na placu gry nawet godziny (dokładnie 44 minuty), to Damian Byrtek grał naprawdę dobrze i właściwie nigdy nie otrzymał poważnej szansy przy ulicy Rychlińskiego. Defensora można uznać za niewykorzystany produkt bielskiej myśli szkoleniowej, a jak sam Byrtek przyznał, musiał odejść, by zaistnieć w poważnej piłce. Przemierzając wiele pierwszo i drugoligowych klubów, obrońca trafił w końcu do płockiej Wisły i obecnie jest pewnym elementem defensywy beniaminka LOTTO Ekstraklasy. Ciekawostką jest fakt, że Byrtek jest jedynym piłkarzem z Bielska-Białej, występującym obecnie w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Damian Byrtek (fot: Rafał Rusek/ PressFocus)
 
Sezon 2012/2013, obfitujący w niesamowite zwroty akcji, nie odmienił położenia młodzieży bielskiego klubu. Choć początek sezonu wskazywał na to, że wspomniany wcześniej Byrtek wywalczył sobie miejsce w jedenastce na stałe, szybko je stracił i został wysłany zimą na wypożyczenie do Okocimskiego Brzesko. Średnia wieku zespołu Podbeskidzia dalej była bardzo wysoka, jednak znalazł się piłkarz, który mimo młodego wieku wywalczył sobie pewny plac w zespole. Mowa oczywiście o Adamie Dei – defensywnym pomocniku, sprowadzonym przez Dariusza Kubickiego z MKS-u Kluczbork. Urodzony w 1994 roku zawodnik zagrał w 10 wiosennych meczach i miał spory udział w sensacyjnym sukcesie w postaci utrzymania bielszczan. Jego dobra postawa spowodowała, że miejsce w Podbeskidziu ma do teraz i do dzisiejszego dnia rozegrał 98 oficjalnych spotkań w czerwono-biało-niebieskich barwach. Co ciekawe – jego jedyna bramka w zespole jest ostatnią, którą zespół Podbeskidzia zdobył w wyjazdowym meczu w Ekstraklasie.
 
Zdecydowany plan na wprowadzenie młodzieży do bielskiego zespołu miał Czesław Michniewicz i to za jego kadencji zadebiutowało aż 6 zawodników, poniżej 21 roku życia. Niestety, tylko Aleksander Jagiełło osiągnął na Podbeskidziu pełnię potencjału i utrzymywał dość pewne miejsce w składzie nawet po zmianie trenera. Błyskotliwy skrzydłowy musiał wrócić do warszawskiej Legii po zaledwie pół roku (stołeczny klub przedwcześnie zakończył jego wypożyczenie), jednak w Bielsku do teraz pamiętają, że to właśnie jego bramka dała pierwsze zwycięstwo u siebie.. z Legią. Niektórzy zawodnicy, niemający wówczas pewnego placu w drużynie, dopiero po odejściu z Podbeskidzia osiągnęli zdecydowanie więcej – szczególnie mowa o Mateuszu Kupczaku (obecnie graczu Bruk-Bet Termaliki) i Kamilu Kurowskim, który w bielskiej ekipie spędził na murawie zaledwie 75 minut. Obecnie piłkarz ten jest podstawowym elementem w jedenastce Olimpii Grudziądz, ekipy będącej wielką rewelacją rundy wiosennej Nice 1. Ligi.

Aleksander Jagiełło (fot: Łukasz Laskowski/ PressFocus)
 
Niestety im dalej w las, tym klub z Bielska coraz częściej służył jako przykład braku umiejętności korzystania z młodych talentów w ligowych spotkaniach i, co za tym idzie, marnowania ich. Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego w Podbeskidziu tak przeciętnie wypadł Sebastian Bartlewski, Gracjan Horoszkiewicz czy Robert Mazan, który przed przyjściem do Polski był określany jako jeden z największych słowackich talentów. Niestety, młodzieżowiec ten wsławił się tragiczną grą w spotkaniu z Lechem Poznań, które w 2015 roku spowodowało brak awansu „górali” do pierwszej ósemki i zwolnienie Leszka Ojrzyńskiego. Jeżeli chodzi o Horoszkiewicza, to ten w ciągu dwóch sezonów zdołał zaledwie 4 razy pojawić się na boisku w Ekstraklasie, a jego forma była raczej sinusoidalna. Niestety – jego fatalne występy z Wisłą (0:6) i Cracovią (1:4) zaważyły na tym, że na Podbeskidziu nie miał czego szukać i obecnie jest zawodnikiem czwartoligowego niemieckiego ZFC Meuselwitz.

W 2016 roku, po 5-letniej przygodzie w Ekstraklasie, Podbeskidzie musiało pogodzić się ze spadkiem z elity i koniecznością gry w Nice 1. Lidze. Tym samym w Bielsku zmieniło się naprawdę sporo i o ile w najwyższej klasie rozgrywkowej trenerzy mogli do woli korzystać z zawodników doświadczonych, poziom niżej trzeba zostawić miejsce w składzie dla przynajmniej jednego młodzieżowca. Od początku pierwszoligowego sezonu był nim defensywny pomocnik Daniel Mikołajewski, który przez dobrą jesień zasłużył na sporo pochwał i na transfer do ekstraklasowej Lechii. 17-latek na debiut w pretendencie do mistrzostwa Polski będzie musiał poczekać, a narazie nabywa kolejne doświadczenie - tym razem w GKS-ie Tychy. Do momentu zmiany trenera w Bielsku (kiedy Dariusza Dźwigałę zastąpił Jan Kocian) Mikołajewski miał pewny plac w drużynie, jednak Słowak miał inny pomysł na zapełnienie pozycji młodzieżowca i jego idealnym kandydatem był Łukasz Zakrzewski. Zawodnik ten bardzo długo czekał na swoją szansę w bielskim klubie i po przyjściu Słowaka grał w rundzie jesiennej wszystkie mecze od deski do deski. Obecnie jednak obrońca znowu nie ma miejsca w składzie, a pewniakami na prawą stronę defensywy jest Bartosz Jaroch i.. inny młodzieżowiec, Robert Gumny. Młodzian ten od początku rundy wiosennej spisuje się naprawdę dobrze i pracuje na powrót do swojego macierzystego klubu - Lecha Poznań. W ostatnim spotkaniu ligowym urodzony w 1998 roku zawodnik zdobył nawet bramkę i umożliwił swojej obecnej ekipie wywiezienie cennych 3 punktów z Katowic.

O ile wcześniej bielscy kibice mogli być nieco zażenowani polityką swojego ulubionego klubu i z niepokojem patrzyli na kolejne zmarnowane pokolenie młodzieży, obecnie wszystko wygląda zgoła inaczej. Trener Kocian coraz odważniej stawia na młodych chłopaków, daje im możliwość treningu z pierwszym zespołem, a najzdolniejsi dostają możliwość wystąpienia na pierwszoligowych boiskach. Swoją szansę otrzymali już wspomniani wcześniej Gumny i Zakrzewski, na wiosnę możliwość debiutu dostał Szymon Szymański, a w obwodzie czeka zastęp młodzieży, który być może już w przyszłym sezonie będzie mógł podbić Centralną Ligę Juniorów. Zmianę polityki klubu najlepiej jednak oddaje obecna średnia wieku pierwszego zespołu. W przeciwieństwie do pierwszego spotkania "górali" w Ekstraklasie z 2011 roku, obecna jedenastka jest o blisko 4 lata młodsza, a średnia wieku oscyluje w granicach 26 lat. W Bielsku dawno nie było takiego wysypu dobrych, młodych piłkarzy, więc pozostaje liczyć na to, że potencjał ten nie zostanie zmarnowany i duża ilość młodzieżowców będzie elementem powszednim pierwszego zespołu Podbeskidzia. 
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również