Mirosław Smyła: Takie jest życie trenera

11.03.2015
– Nie było rozmowy. To był krótki komunikat skierowany w moją stronę. Poinformowano mnie jedynie o zakończeniu współpracy – mówi Mirosław Smyła o kulisach rozstania z Zagłębiem.
Łukasz Sobala/PressFocus
SportSlaski.pl: W trakcie przygotowań do rundy wiosennej przegraliście tylko dwa spotkania, drużyna prezentowała się przyzwoicie. Co się stało w meczu z Okocimskim?
 
Mirosław Smyła: Przygotowując się do pierwszych meczów, bo nie spodziewałem się, że już po pierwszym zostanę zwolniony, miałem w pamięci poprzedni sezon. Zespół punktował wtedy w dziewięciu kolejkach i zajmował trzecie miejsce. Doprowadziło to do wyścigu o drugie miejsce, premiowane awansem. Wtedy zespół załapał dołek. Teraz chcieliśy tego uniknąć przygotowując drużynę do drugiej części sezonu bardzo solidnie i trzymając ją na wysokich obciążeniach. Ostatnie sparingi, mimo tych obciążeń, wyglądały bardzo solidnie i wierzyłem, że na tej bazie będziemy mogli rozpocząć rundę rewanżową zdobywając punkty. Niestety nie graliśmy w tym meczu z polotem. Boisko było bardzo grząskie, zawodnicy mieli ciężkie nogi i wyglądało to jakbyśmy grali w zwolnionym tempie, ale graliśmy w jedenastu, jednak tylko do 44 minuty. Szkoda, że nie dowieźliśmy takiego stanu rzeczy do końca pierwszej połowy i na równych warunkach nie przystąpiliśmy do drugiej części spotkania, bo kto wie jakby się ten mecz wtedy zakończył. 
 
Jak się Pan odniesie do kontrowersji związanych z pracą sędziego?
 
Obejrzałem materiał wideo z meczu i wiem, że sędzia podjął niesłuszne decyzje. Nie było ani czerwonej kartki, ani karnego. Przy wyrzuceniu naszego zawodnika z boiska sędzia popełnił ewidentny błąd. On o tym wie, wszyscy o tym wiedzą, nie ma żadnej dyskusji. Rzutu karnego również nie było. Jest zbliżenie na tę sytuację i tego karnego nie ma. To wypaczenie wyniku, gra przez prawie 50 minut w osłabieniu i karny z kapelusza, dobiło zespół. W momencie, kiedy dyspozycja nie była optymalna, bo chcieliśmy ją w trakcie rundy zdobywać, żeby trwała jak najdłużej, dołożył nam sędzia. Skończyło się to tak jak się skończyło, a ja musiałem się pożegnać z posadą.
 
Jak wyglądało zwolnienie Pana z posady? Po takim meczu chyba nie była to sprawiedliwa decyzja.
 
Zostałem wezwany przez prezesa i poinformowany o zakończeniu współpracy. Tyle. Tak to się odbyło. W pierwszej kolejce wiosennej przegraliśmy. Prezes doszedł do wniosku, że do miejsca, które się w Sosnowcu marzy jest już strata ośmiu punktów i jest ono zbyt dalekie, i zbyt trudne do osiądnięcia. Ja natomiast ciągle wierzę w to, że Zagłębie osiągnie swój cel. Wydaje mi się, że chłopaki nawiążą walkę o awans. Są przygotowani bardzo dobrze, teraz nadszedł czas mniej intensywnego trenowania. Oni potrzebują kilku dni żeby się do stanu zdolności do dobrej gry doprowadzić. Wielu zawodników ciężko harowało na treningach i już w sobotę udowodnią, że są dobrym teamem. Mieliśmy stabilizację dzięki dobrym wynikom w sparingach, bo nie można w sparingach przegrywać i nagle zacząć wygrywać w meczach o stawkę. Spotkanie z Brzeskiem nas okradło z tej pewności siebie. Chłopaki jednak pokażą jeszcze na co ich stać, a ja muszę się pogodzić z tym, że nie jestem już trenerem Zagłębia i to przyjąć. Takie jest życie trenera. To wyświechtane powiedzenie, ale prawdziwe. Zwłaszcza w naszym kraju.
 
Próbował Pan przekonać prezesa takimi argumentami jakie wymienił Pan powyżej? Kontrowersyjne decyzje sędziego w meczu z Okocimskim, brak optymalnej formy fizycznej u zawodników po ciężkim okresie przygotowawczym. 
 
Nie było rozmowy. To był krótki komunikat skierowany w moją stronę. Poinformowano mnie jedynie o zakończeniu współpracy. Musiałem przyjąć tę decyzję i nie było już żadnej dyskusji. Być może pod uwagę była brana również końcowa faza pierwszej rundy, gdzie w czterech meczach przegraliśmy trzy. To na pewno również dolało oliwy do ognia. Jest wiele argumentów za i przeciw. Nie będziemy się nad tym rozwodzić. Takie jest prawo pracodawcy. Ja jestem pracobiorcą i albo wykonuje to po co mnie zatrudniono, albo jeżeli zdaniem pracodawcy się z obowiązków nie wywiązuje to ma prawo mnie zwolnić. Musimy wszyscy patrzeć na ogólne dobro tego Zagłębia, bo na prawdę szkoda, żeby po raz kolejny miało stracony sezon, jak to mówią w ostatnich latach kibice. Ja jednak uważam, że stracony nie będzie bo zespół wygląda dobrze i z czasem będzie to solidna maszyna. 
 
Czuje Pan żal po tej decyzji?
 
Gdyby miał lat 29 czy 30 i byłby to mój pierwszy klub to może tak. Ja już jednak swoje przeżyłem, może nie na najwyższym poziomie, tylko na niższym szczeblu, ale tam też trzeba się starać i mocno pracować. Trzeba wszystkim udowadniać swoją wartość. Zawodnicy mają wiedzę, kto na przeciwko nich staje, amator czy może jednak ten ktoś coś wie i się na piłce zna. Trzeba udowadniać, że to co się robi ma sens. Praca na takim poziomie jest wymagająca. Zatrudnienia i zwolnienia to też jest niesamowite doświadczenie. Wiek i to co człowiek już przeżył, wspomniane doświadczenie, daje umiejętność pogodzenia się z tym i odnajdywania w kolejnych sytuacjach. Jak już wspomniałem, takie jest życie polskiego trenera. 
 
Będzie się Pan nadal czuł odpowiedzialny za wyniki Zagłębia?
 
Ja będę szczerze dopingował tej drużynie i patrzył na nią przez pryzmat dwóch aspektów. Pierwszy z nich to obarczanie mnie winą za złe przygotowanie w przypadku, kiedy zespół będzie dalej przegrywał lub przeświadczenie w środowisku o tym, że zwolnienie mnie było decyzją dobrą w przypadku kiedy zespół zacznie wygrywać. Pojawi się popularny "efekt nowej miotły". Ta opinia będzie jednak potoczna. Fachowcy potrafią ocenić zespół. Stwierdzić czy jest dobrze przygotowany, czy dobrze dobrana jest taktyka i personalia. Zależy mi właśnie na opinii prawdziwych fachowców, którzy będą w stanie ocenić w sposób wiążący czy drużyna była przygotowana dobrze. Tutaj zaczyna się aspekt drugi. Dzięki temu będę miał wiedzę czy nowe elementy wprowadzone przeze mnie w trakcie okresu przygotowawczego były decyzją dobrą czy złą. Będą mógł to wykorzystać w przyszłości, w kolejnej pracy, jeśli dostanę znowu szansę na pokazanie swoich umiejętności. Chcę się dzięki temu rozwijać zawodowo. 
 
Najbliższe plany na przyszłość?
 
Za godzinę wychodzę z synem pograć w piłkę, bo nie widział mnie przez prawie półtora roku. Rozmawialiśmy tylko wieczorami i tyle miał z mojego pobytu w domu. (śmiech) A tak na poważne to muszę odpocząć. Nie da się przejść tak z dnia na dzień do normalnośći. Jeszcze w niedzielę wieczorem przygotowałem mikrocykl na cały tydzień. Miałem wszystkie uwagi, wskazówki i korekty po meczu z Okocimskim spisane do przekazania piłkarzom. Kolejny przeciwnik był już przeanalizowany. Nie ukrywam, że tym żyję. Ta rana musi się zabliźnić i zniknąć. Jak to się stanie to jak każdy trener ustawię się w kolejce i będę czekał na to co podadzą na ladzie (śmiech).
 
Rozmawiał Dawid Harężlak
źródło: SportSlaski.pl
autor: Dawid Harężlak

Przeczytaj również